Ksywka „otwieracz” nie brzmi tak efektownie jak „Figo”, ale bez Filipa Starzyńskiego Zagłębie błądziłoby dalej i mecz mógł się zakończyć dużo gorszym wynikiem. Po najsłabszej pierwszej połowie i lepszej drugiej, piłkarze Piotra Stokowca stoją przed jednym zadaniem w rewanżu: strzelić dwie bramki.
Nie wiem, gdzie myślami byli obrońcy Zagłębia przy drugiej bramce, ale całkowicie zaprzeczyła ona tezie o monolicie. Straty takiej bramki obawiałem się najbardziej, pewnie nie tylko ja. W dodatku ofensywna aktywność bocznych obrońców była też na niskim poziomie
Nie wiem, co było w głowach pomocników Zagłębia w pierwszej połowie, ale na pewno nie boisko. Kubicki – Piątek? Odpoczywali w niedzielę i „odpoczywali” wczoraj. Vlasko? No był na boisku, ale to był cień Słowaka chociażby z meczu z Partizanem. Woźniak i Janoszka? Tworzyli własne definicje niedokładności. Krzysiek Piątek? Akurat ja do niego nie mam pretensji. Walczył, starał się, ale to nie on jest od kreowania sobie akcji.
Druga połowa to wspomniany Filip Starzyński. Rozbrajał obronę SønderjyskE, ale gdy już udało się jego kolegom znaleźć wolną przestrzeń, to z reguły brakowało celnego dośrodkowania. Mimo wszystko „Figo” ze swoją elegancją i kreacją jest tej drużynie niezbędny.
Zagłębie mogło ten mecz kończyć w lepszych nastrojach i z większym optymizmem patrzeć na rewanż w Danii. Mimo wszystko, druga połowa mojego optymizmu nie mąci i wierzę, że przy poprawieniu kilku aspektów uda się Sonder-coś-tam przeskoczyć. A co jest do poprawienia?
Koncentracja, szybkość, dokładność, skuteczność, odpowiedzialność, fizyczność, pewność, agresja, technika….
Coś by się jeszcze znalazło.
To jeszcze nie koniec.
bjmarchew
Piszę dla mkszaglebie.pl