Jeśli Zagłębie, będące zespołem ewidentnie lepszym od SønderjyskE odpadnie, to cała kampania w Lidze Europy stanie się jakby niedokończona. Piękne wrażenia, które ostały się po meczu z Partizanem Belgrad, mogą zniknąć i sprowadzić triumf nad Serbami do roli „wypadku przy pracy”.
Zagłębie jest w bardzo dobrej formie. Potwierdza to na polu Lotto Ekstraklasy, gdzie bez straty bramki przewodzi całej stawce. Potwierdza to również na boiskach w Lidze Europy, gdzie w większości spotkań przeważają nad rywalem. Wydaje się, że Piotr Stokowiec umiejętnie przygotował zespół do walki co trzy dni.
Przed rewanżowym meczem ze Sławiją Sofia pisałem, że to ostatni mecz, który Zagłębie musi wygrać w tej edycji. Okazało się ono nad wyraz fałszywe. O ile przed Partizanem nie żądałem awansu, a dobrej prezentacji futbolu, to oczekiwanie awansu jest dzisiaj jak najbardziej zasadne.
Zagłębie jest bowiem zespołem lepszym. Paradoksalnie udowodniło to meczem w Lubinie. Futbol Duńczyków jest bardzo ograniczony, bez zbędnej taktyki i kombinacji, zamykający się w stwierdzeniu: „Im prościej i im szybciej kopnąć piłkę w strefę obronną rywala”. Po wejściu na boisko Filipa Starzyńskiego Zagłębie zamknęło rywala w okrążeniu i stworzyło kilka naprawdę dobrych sytuacji do strzelenia bramki wyrównującej z rzutem karnym włącznie. Futbolówka latała w polu karnym Marina Skandera bardzo często jednak zabrakło właśnie tytułowej kropki. Koncentracja jest warunkiem sine qua non, zarówno pod bramką rywala, ale też własną. Czym kończy się jej brak pokazał mecz w Lubinie.
Duńczycy nie wygrali jeszcze meczu w lidze, zanotowali dwie porażki (ostatnia w niedzielę 0:1 z Lyngby BK) i jeden remis. Trener Jakob Michelsen zastosował w tym spotkaniu pewną rotację, dając odpocząć czterem zawodnikom. Nie odpoczywał za to Simon Kroon, który moim zdaniem był najgroźniejszym piłkarzem w Lubinie, nominalny skrzydłowy, który najczęściej był inicjatorem akcji ofensywnych. Choć powtórzę, że nie były to akcje wykwintne i skomplikowane.
Do Danii nie poleciał kontuzjowany Arkadiusz Woźniak. To niemała strata, bo „Wąski” od pierwszej do ostatniej minuty biega jak nakręcony. Jego miejsce zajmie najpewniej Krzysztof Janus, który w lidze jest bardzo skuteczny, ale jakoś brakuje jego spektakularnego występu w Lidze Europy. Dzisiaj jest idealna doń okazja.
Nie pozostaje nic więcej do dodania: TYLKO ZWYCIĘSTWO!
Źródło: mkszaglebie.pl Autor: Mikołaj Olszewski