Obserwuj nas

Rozgrywki

Race, komary i stałe fragmenty

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, iż to nie ja miałem wyjściowo napisać sprawozdanie z tego meczu. Nasz korespondent z powodu braku umiejętności zachowania bezstronności musiał się pospiesznie oddalić z trybun. O tym, że to mi przypadnie zaszczyt opowiedzenia wam o derbach Mazowsza dowiedziałem się w 60. minucie meczu. Dlatego też będzie to bardziej opis moich wrażeń niż relacja „minuta po minucie”. Aha… Mecz oglądałem w telewizji. Pozdrawiam mojego ulubionego komentatora! Żelek, piona!

Pierwsza bramka prawdopodobnie umknęła rezerwowym, po prostu dopiero siadali i patrzyli, czy ktoś im nie podłożył poduszki-pierdziuszki. „Nic straconego” – pomyśleli i wyjęli smarftony żeby szukać bramki na Twitterze. Znaleźli w okolicy 10. minuty meczu. Zebrali się tłumnie przy telefonie przegapiając bramkę na 2:0.

-Tam do czorta – przeklął pod nosem Hasi. I nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to, że przeklął po polsku.

Gdy zgromadzeni na ławce rezerwowych znaleźli vine do bramki na 2:0, na zegarze była 17. minuta. Tym razem przegapili gol na 2:1. Zaryczał wściekle trener wiślaków, jakby coś przeczuwał. Dominik Furman dawał z wątroby, kiwał, dośrodkowywał, walczył i nawet szybko biegał. Ale że wątroby już nie takie jak dawniej, to powolutku kończyło mu się paliwo. W momencie, gdy Kucharczyk zachował się jak nie on i strzelił bramkę po udanym zwodzie. Swoją drogą bardzo ładną bramkę z zawodników Wisły odeszły życiodajne płyny.

Druga połowa zaowocowała nam debiutem i redebiutem. O ile powrót na polskie boiska dla Kriwca wyglądał nawet zachęcająco, to Langil nie pokazał w zasadzie niczego, co warte jest zapamiętania.

Ale nie ubiegajmy faktów. Zanim nowy skrzydłowy Legii zdążył się zaprezentować w zielonej koszulce z paskiem, Igor Lewczuk fałszem niezamierzonym, w zamieszaniu wyprowadził Legię na prowadzenie. Od tego momentu Legia starała się udawać taktyczny odwrót planując wyprowadzać szybkie kontrofensywy. Wisłą nawet chciała przycisnąć, co więcej, miała nawet dwie czy trzy okazje do pokonania Malarza.

W okresie gdy Langil kopał się w czoło, a Recę łapały skurcze, Wisłę Płock napędzał wprowadzony po przerwie Merebashvili i właśnie Kriwiec. Legia niby atakowała, ale jak przyszło co do czego i akcja zapowiadała się nawet zachęcająco, ktoś z atakujących legionistów zachciewał sobie strzelić spektakularnego gola, nikczemnie marnując szanse. Po jednym ze strzałów Kucharczyka piłka pewnie nadal leci, a po próbie Brzyskiego, blokujące strzał wiślaka, pewnie do teraz piecze udo.

Ostatecznie sędzia Musiał musiał zakończyć mecz, bo tak mówią przepisy gry w piłkę nożną. Legia wygrała po raz pierwszy, Wisła Płock przegrała nie po raz ostatni, ale swoją postawą zostawiła po sobie bardzo korzystny obraz. Kibice płockiego klubu pożegnali swoich piłkarzy tradycyjnym „Legia to stara kurwa…”, nad piłkarzami latały insekty, legioniści poprzybijali piątki z Dominikiem Furmanem, nasz korespondent przeżył (podobno byli duzi i silni, i nie mieli poczucia humoru).

PS Chciałem narysować bramki, ale przecież wszyscy je widzieliście.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Rozgrywki