Czy trzecia kolejka to odpowiedni moment na oceny? No, niby nie. A czwarta? No, chyba też szybko. Ale my się schematów nie trzymamy i chłopaków oceniamy! Kto tym razem? Ano beniaminkowie, jak to mam w zwyczaju. Zaznaczam – nie będzie oczywistych wyborów. Szwoch? Furman? Nie, to zbyt łatwe, oczywiste.
„Skoro jakiś kibic w komentarzu zarzucił mi, że nie jestem zwinny to… od dziś biorę się za trening gibkości. (śmiech) A tak serio, to gdyby to był mój trener czy inny fachowiec mógłbym się do tego jakoś odnieść, ale jeśli napisał to człowiek, który mnie nie zna i nie obserwuje podczas treningu, to raczej nie mam się czym przejmować.” Taką oto wypowiedzią, na łamach 2×45.info popisał się Konrad Jałocha. Czyli jak? My, kibice, raczej powinniśmy zamknąć dzioby i nie wypowiadać się na temat piłkarzy? A nie daj Boże jeszcze krytykować! Panie Jałocha, trochę lodu na głowę! Może i kibice nie widzą Cię na treningach, ale za to na meczu Twoje popisy są udostępnione dla ogółu. Jeżeli ktoś widzi braki w jakimkolwiek aspekcie Twojego wyszkolenia i mówi to w sposób odpowiedni, to dlaczego miałby o tym nie wspominać?
*
Ale nie o to mi chodzi. Wśród polskich piłkarzy od wielu lat panuje przekonanie, że wszyscy na około na piłce się nie znają, a jeśli ktoś ich krytykuje to po prostu im zazdrości. Piłkarze nie żyją w swoim odrębnym, hermetycznym świecie. Zawód jak każdy inny. Jak wykonujesz go chujowo, to musisz być gotowy na krytykę. Jak listonosz nie doniesie listu to nikt nie klepie go po plecach ze słowami: „Spoko, Kaziu, jutro go doniesiesz! Ta pani spod czwórki nie zna się na roznoszeniu listów.” A tak to czasem w tej naszej kopanej wygląda. Ogólnopolskie smyranie się kutasach. No, dobra. Ja jednak się odważę, choć o bramkarzu Arki wspominać nie zamierzam.
Arka Gdynia
Gdyński plus: Yannick Sambea Kakoko. Fakt, Szwoch nakrywa kolegów czapką. Szczególnie mecz z Ruchem udowodnił, że Mateusz to jest materiał. Albo jak określił go portal „Weszło” – Pan Piłkarz. Podpisuję się pod tym ręką, nogą, nogą, ręką. Ale po nim można się było tego spodziewać. A Sambea? Sambea rośnie w oczach. Nie chodzi tu nawet o wielką sympatię, którą darzę tego zawodnika. Gość jest niesamowicie inteligentny i nie mówię tu tylko o boisku. Yannick nie jest bierny poza nim. Włada kilkoma językami. W tym angielskim, niemieckim czy polskim, z którym radzi sobie już naprawdę dobrze. Ale po co o tym mówię? Ano dlatego, że – moim zdaniem – gdy piłkarz ciągnie za sobą worek inteligencji, to prędzej czy później taki gracz kopać też będzie w sposób mądry i rozważny. Tak jest w tym przypadku. O ile w poprzednim sezonie wielokrotnie irytowało mnie, że Sambea gra zbyt asekuracyjnie – większość zagrań w poprzek boiska lub do tyłu – o tyle teraz jest prawdziwym kotem. Ruchy, ustawienie się na boisku, agresja, a do tego niesamowity młotek w nodze. Jak tak dalej pójdzie, to Niemiec w Arce długo już nie pogra.
Gdyński minus: Napisałbym, że Zjawiński. Ale byłbym monotematyczny. „Zjawa” skutecznie zamknął usta mnie, jak i reszcie krytyków z Olimpijskiej. Ja obstawiam Bożoka. Nie chodzi mi o to, że jest na boisku najsłabszy. Więcej się po nim po prostu spodziewałem. Przed sezonem pisałem, że to zawodnik, jak na nasze warunki, bardzo solidny, a jego największym przeciwnikiem jest on sam. Dokładniej jego ciało, tak bardzo podatne na kontuzje. Zdrowie, jak na razie, dopisuje. Forma? Forma już niekoniecznie. Może dlatego, że pamiętam jak dobrze grał przed spadkiem Arki do 1. ligi. Tam błyszczał. Na tyle, że z Arką nie zatonął i pozostał w Ekstraklasie. Demonem szybkości nie był nigdy, a to podobno dla skrzydłowego jest niezbędne. Ale czy to na pewno typowy skrzydłowy? To bardziej zawodnik, który operowałby na pozycji Mateusza Szwocha. Za napastnikiem. Może to kwestia ustawienia na boisku?
Wisła Płock
Płocki plus: Sytuacja podobna jak z Arką. Każdy z automatu powie, że Furman. Prawda. Robi różnicę. Ale jest jeszcze ktoś, kto zasługuje na wyróżnienie. Moim zdaniem jest to Szymiński, którego skuteczności pozazdrościć może niejeden napastnik? Największa zaleta – młodość. Choć i do tego można się przyczepić, bo według niektórych komentatorów „młody i perspektywiczny” może być 27-letni zawodnik. Ale klasyczne „młody i perspektywiczny” to granie na alibi. W parze muszą iść umiejętności. Nie brakuje ich Przemkowi (chyba tak mogę się o nim wypowiedzieć), bo w meczu z Lechią naprawdę wyglądał jak stary wyjadacz. Szczególnie widać to było oglądając mecz na żywo, a takiej przyjemności doświadczyłem. Nie zmienia tu mojej oceny nawet fakt, jak Szymińskim przy bramce zakręcił Kucharczyk. Silny, wysoki, skuteczny pod bramką rywala, inteligentny. Czego chcieć więcej na naszym podwórku? Trzymam kciuki, bo jest to talent co najmniej na miarę bardziej medialnego Recy. Arek Reca już nas nie podnieca!
Płocki minus: Jose Kante. No, nie przekonam się chyba do gościa. Wyznaję zasadę, że napastników rozlicza się ze strzelonych bramek, a Hiszpan bramkę ostatni raz strzelił chyba w juniorach. Nie przemawiają do mnie tłumaczenia, że szybki, dynamiczny czy silny. Ale co z tego? Za rekord na setkę w piłce nożnej punktów się nie dostaje. I basta! Teraz tylko modlić się, żeby Kante w końcu czegoś nie jebnął, bo piszę to przed meczem z Ruchem.
No, i jebnął. Szukamy dalej. Zaryzykuję, że najmniej pożytku dla klubu z Płocka jest z… Recy. Chłopak, który w poprzednim sezonie ciągnął cały zespół za uszy do Ekstraklasy, a wielu widziało go już w Lechach, Legiach czy innych mocniejszych klubach. Fakt, bramkę zdobył, ale co poza tym? Na boisku więcej truchta, niż biega. Zupełnie niezaangażowany w defensywę, start więcej niż celnych podań. Na ten moment jest to murowany kandydat do zajęcia pozycji siedzącej zaraz przy linii bocznej obok trenera Kaczmarka. Szczególnie, że w coraz lepszej dyspozycji jest Krivets.
Sercem za Arką. Rozumem za Arsenalem. Albo odwrotnie. Sam nie wiem.