Obserwuj nas

Kluby

El beso de la muerte zaczyna działać.

W ostatnich latach europejskie puchary dawały większości z naszych czołowych zespołów w kość. Nie inaczej jest w tegorocznych rozgrywkach. Zagłębie, oraz Legia dostali kilka ,,pocałunków śmierci” i nie zawsze sobie z nimi poradzili.

Biorąc pod uwagę tegoroczną formę Zagłębia w Ekstraklasie i w el. LE, wydawało się, że właśnie drużyna z Lubina – jako jedyna od lat – poradzi sobie z ogromną dawką spotkań. W tym przekonaniu utwierdzał nas Piotr Stokowiec, który na konferencjach prasowych wspominał, że łączenie rywalizacji w lidze i Europie nie stanowi większego problemu. Za to w tamtym tygodniu Michał Probierz kazał koledze po fachu zastanowić się nad swoimi słowami. Była to – jak się potem okazało – złota rada. Mimo, że Zagłębie odpadło już z eliminacji znanych rozgrywek, to i tak działa jeszcze na nie trucizna europejskiego pucharu. Najpierw trzecia drużyna Ekstraklasy zremisowała na własnym stadionie z Pogonią. Zespół, który w tym sezonie gra poniżej oczekiwań, zdołał postawić twarde warunki gospodarzom. Potem przyszła porażka z pierwszoligową Bytovią w Pucharze Polski, po golu straconym w ostatnich minutach. Teraz na horyzoncie pojawia się Piast. Następny mecz będzie w jakiś sposób sprawdzianem formy Lubinian. Dwa poprzednie spotkania zrodziły niepokój, trzecie już powinno nam więcej wyjaśnić i odpowiedzieć na pytanie: Czy ,,Miedziowi” rzeczywiście odczuwają konsekwencje grania w europejskich pucharach? A może to tylko chwilowe?

Podobny problem co ligowi rywale mają mistrzowie Polski. Oni są jednak w dużo lepszej sytuacji, bo w przeciwieństwie do Zagłębia mają jeszcze możliwość walki o piłkarski raj. Maciej Dąbrowski – łączący oba kluby – dostał ostatnio ogromną dawkę spotkań, której nie wytrzymał. Podczas spotkania Legia – Górnik Zabrze, czyli jego debiutu w stołecznej drużynie, złapały go niemiłosierne skurcze. Niektórzy piłkarze jadą już na oparach, a reakcje ich mięśni tylko to potwierdzają. Duże zmęczenie zawodników ma zwykle potem odzwierciedlenie na boisku i tablicy wyników. Dlatego dobrze, że Legioniści w ostatnich latach ograli się trochę w Europie, bo dzięki temu w obecnym sezonie jakoś radzili sobie ze skutkami jednoczesnego grania w el. LM i na własnym podwórku. Podczas meczu z Zabrzanami ta sztuka jednak się im nie udała. Po strzeleniu dwóch goli piłkarze ze stolicy zapomnieli jak się dobrze gra w piłkę, przez co zaserwowali sobie trzydzieści minut dodatkowej gry. Obecnie czeka na nich Górnik Łęczna. Trzeba przyznać, że warszawiacy podczas ustalania ligowego terminarza mieli trochę szczęścia. Niewymagający rywal wydaje się być idealny, przed najważniejszym spotkaniem od lat.

,,Pocałunki śmierci” na razie zaczęły działać. Zagłębie z biegiem czasu będzie coraz bardziej odporne na europejską truciznę. Legioniści natomiast dostaną jeszcze wiele razy nieprzyjemnego kopa w… mięśnie i tylko od nich będzie zależało, czy przez to spadną w przepaść, czy utrzymają się na górze.

Kibic. Piłka Nożna: od A-Klasy do Ekstraklasy.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Kluby