Obserwuj nas

Rozgrywki

Centrostrzał #2

Józef Piłsudzki czy Józef Piłsudski? Chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, która forma jest poprawna, a jednak… W całej tej twitterowe aferze to jedyny punkt zaczepienia, przynajmniej dla mnie. Mega wpadka… Dla mnie taka, za którą powinny polecieć głowy.

Czy widzę coś niestosownego w sprzedawaniu kawałka murawy? Nie. Czy widzę coś niestosownego w cenie? Nie. Więc w czym problem? Okazuje się, że istnieje grupa osób dla których cena jest niestosowna, ponieważ czują się dojnymi krowami dla klubu. Rozumiem poniekąd ten argument w przypadku koszulki z naszywkami Ligi Mistrzów, bo okazuje się, że można to zrobić inaczej vide Juventus czy Real. W przypadku „trawa gate” nie mam tego odczucia. Sytuacja jest prosta – nie stać mnie, to nie kupuję. Jakoś nie widzę fali oburzenia, kiedy Apple czy Samsung, przy prezentacji nowego modelu flagowca, windują ceny coraz wyżej, testując jakby granicę, za jaką produkt staje się niesprzedawalny.

Nie znajduję jakiegokolwiek zrozumienia dla ustawicznego krytykowania działań marketingowych klubu. Rzeczą ludzką jest błądzić i się mylić, każdemu zdarzają się błędy, klub też nie jest bez winy w niektórych sytuacjach, że wspomnę tylko słynny filmik z „Redaktorem Myszką”. Tyle, że ciągłe walenie w klub jak w siczowy bęben jest po prostu słabe, zwłaszcza kiedy argumenty krytykujących skonfrontujemy z rzeczywistością, z wynikami sprzedażowymi i dochodami. Z jednej strony postawię wasze argumenty, a z drugiej choćby doroczny raport o wynikach finansowych klubów ligowych, opatrzony twitterowymi komentarzami, pełnymi zachwytu tym, jakie to one są wspaniałe. Wszyscy marzą o dominacji, o transferach za miliony, a na końcu zawsze pozostaje pytanie o finanse.

Pewnie wielu powie, że znowu o Legii, ale sprawa powyższa w równym stopniu dotyczy każdego klubu piłkarskiego, tak samo w Polsce, jak i w dowolnym miejscu świata. Klubów, które mogą sobie pozwolić na istnienie oderwane od realiów ekonomicznych jest coraz mniej, także dzięki regułom finansowego fair play. Kluby coraz częściej są stawiane w obliczu konieczności uniezależnienia się od dotowania przez możnych właścicieli. Manchester City czy PSG są zmuszone do działania w warunkach zbliżonych do innych zespołów, nie mogą być ciągle sztucznie zasilane niekończącą się rzeką petrodolarów. Angielscy ligowcy mogą sobie pozwolić na zdobywanie przewagi finansowej dzięki wysokim kontraktom telewizyjnym, ale ostatecznie pieniądze te i tak pochodzą z kieszeni kibica „zasiadającego wygodnie w fotelu i zapinającego pasy” co weekend, a nie z jakiegoś bliżej nieokreślonego i tajemniczego miejsca na Ziemi.

Uzyskanie pieniędzy z kieszeni kibica jest zawsze moralniejsze od dziwnych zabiegów mających na celu finansowanie klubu z kieszeni podatnika, poprzez różnego rodzaju pożyczki i dotacje pochodzące od miast. Dlaczego utrzymywanie klubu ma być wspólnym ciężarem wszystkich mieszkańców miasta czy działających w nim przedsiębiorstw? Będąc kibicem, godzę się w pewien sposób na współfinansowanie klubu, czy to poprzez zakup biletów, czy to klubowych gadżetów. Prosty, uczciwy mechanizm. Nie muszę wylewać swoich łez nad faktem, że kępka murawy kosztuje 79 zł.

Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Rozgrywki