Trudno napisać coś odkrywczego i ciekawego o rzeczy powszechnie znanej i opisanej przez wszystkich. Ciężko napisać coś zaskakującego opisując zjawisko oczekiwane. Ciężko w końcu napisać coś co stoi w sprzeczności ze zdaniem dowódcy portalu. Korzystając z tego, że chwilowo bryka w dmuchanym baseniku gdzieś w ciepłych krajach, dostałem zgodę jego prawej ręki i naczelnego odwalacza brudnej roboty na opisanie wam mojego zdania na temat wyczekiwanego jak urlopu wywiezienia na taczkach trenera stołecznego klubu.
Zdanie naczelnego na to co się stało jest tak nietypowe jak nietypowy jest prawnik sprzedający kamienie czy nienarzekający kibic. Ba, jest niezwykłe jak sztuczki techniczne Dwaliszwilego… Otóż naczelny jest po prostu smutny. Nie wiem dlaczego do końca chciał bronić i piersią osłaniać trenera Hasiego. Powiem wam, że tekst jaki wyprodukował w obronie Hasiego, i który tak bardzo chciał opublikować był… bardzo słaby. Ba! Był tak słaby jak moje oceny z historii, jak purée ziemniaczane z piasku, czy by już jakąś niebanalną metaforą zakończyć ten fragment… Był tak słaby jak zdrowie Krupsona. Skopiowałem go sobie… zawsze może się przydać jako narzędzie szantażu.
Hasi przeleciał przez gabinety na Łazienkowskiej i przez serca kibiców Legii wyrywając z nich spory fragment mięsa, a z klubowej kasy pokaźną porcję prawdziwych europejskich pieniędzy. Sztab wybrany spośród milionów, ten co to miał dokonać skoku w nadświetlną, pod kierownictwem którego Legia miała stać się Anderlechtem znad Wisły, okazał się ostatecznie, cytując mistrza Andrzeja Sapkowskiego, pro maiori parte illiterati et idiotae. Nigdy chyba nie byliśmy świadkami tak bolesnego kopa w jaja, tak niespodziewanego rozczarowania oraz takiego bólu mózgu w obszarach odpowiedzialnych za kibicowskie emocje, jakim uraczył kibiców i wszystkich związanych z Legią, ten jakże sympatyczny… NOT!, i uroczy… NOT! trener…..NOT! Naturalnie kibice klubów opozycyjnych względem Legii mogą aktualnie nie kontrolować ze śmiechu zwieraczy, a Sławomir Peszko zapowietrzyć się i dostać kolki z radości tak wielkiej jak bramka, w którą potrafi nie trafić. Mają do tego prawo i nic nikomu do tego. Ot święty i nieodbieranly przywilej kibica: szanuj swoich, drwij z innych. Mel Gibson w „Braveheart” pokazywał Anglikom dupę i wszyscy się śmiali. Aktualnie dupą okazał się trener… Dlaczego teraz mieliby się nie śmiać?
Legia zalicytowała wysoko przed flopem. Górniki, Arka, Bruk-Bet dały call. Potem była próba blefu i all-in. Ostatecznie wyszło jak wyszło, ku uciesze postronnych, ale i przeciwników przy stole.
Na portalowym czacie dostaliśmy dziś ostrzeżenie i przestrogę, naczelny przypomniał się i oznajmił, że nas obserwuje i będzie konsekwencje wyciągał. Jest to więc, być może, mój ostatni felieton na Watch-Ekstraklasa. Tym bardziej nie będę się powstrzymywał. „Pifpafcio” jest prawdopodobnie w ciągu, dlatego istnieje szansa, że nie będzie pamiętał. Tym przyjemniej będzie mu przypomnieć za jakiś czas co popełnił raptem 3 dni temu. Zresztą jest opcja, że jestem aktualnie jedynym trzeźwym z całej „redakcji”. Już wiem jak się musiał czuć Jan Tomaszewski na zgrupowaniach kadry czy Roman Kołtoń na balu mistrzów sportu… ”wszyscy spici, tylko ja trzymam poziom”.
Koniec i bomba… I tak dalej, i tak dalej…
fot. Monika Wantoła