90 minut w piątkowy wieczór, w stosunku do czasu oczekiwania na to spotkanie, minęło w mgnieniu oka. Również w oka mgnieniu Legia wyczekując na rywala zaaplikowała mu najpierw pierwszą bramkę, a następnie trzy kolejne w drugiej części spotkania. Zapowiadałem „Derby Polski”, a oglądaliśmy jednostronne widowisko.
Dla kibiców Jagiellonii nie było to nic nowego, będą czekać dalej. Legia za trenera Magiery wstrząsa natomiast kolejnym rywalem, a maszynka do zdobywania punktów nie zamierza się zatrzymywać. Lekcja pokory i futbolu, z której wnioski i analizy będą musieli wyciągnąć piłkarze Probierza.
[vc_single_image image=”15816″ img_size=”full” alignment=”center” style=”vc_box_shadow”]
Legia z karabinem w ręku
„Wojskowi” przypominali w tym meczu myśliwego, który cierpliwie czekał na niepewny ruch białostockiej sarenki. Magiera doskonale wiedział, że Jagiellonia pewnych schematów nie przeskoczy. Zresztą nie oszukujmy się, mało który polski zespół poradziłby sobie z tak szybko i precyzyjnie rozegraną piłką, jak miało to miejsce przy golach na 0:1 i 0:2. Warszawiacy nie musieli zabójczo kontrować czy bombardować bramki Kelemena. Ostatnie kilka meczów Legii wygląda jak rozgrywane na Playstation przez Odjidje-Ofoe. Belg doskonale wie, gdzie i z jaką siłą posłać piłkę. Mimo niewykorzystywania 100% potencjału ofensywnego tej drużyny, już w tym momencie Legia jest niesamowicie mocna, do tego dochodzi element psychologiczny i niesamowita więź kadry ze sztabem szkoleniowym umacniająca się ze spotkania na spotkanie. Hasło „Guess Who’s Back” z meczu z Borussią zaczyna coś znaczyć i to bez cienia ironii.
[vc_single_image image=”15817″ img_size=”full” alignment=”center” style=”vc_box_shadow”]
Broń Probierza nie wypaliła
Na drugim biegunie pokazała się w piątkowy wieczór Jagiellonia. Probierz doskonale wiedział, że zespół Magiery nie traci praktycznie bramek z gry. Jedyną szansą przy stylu gry prezentowanym przez białostoczan były stałe fragmenty. Rzeczowe okazje nadarzyły się trzykrotnie. W jednej mieliśmy spalonego, w drugiej szamotaninę, a przy trzeciej padła honorowa bramka. Czy Jagiellonię było tego wieczoru stać na cokolwiek więcej? Wygląda na to, że nie. Ciekawi też, czy to spotkanie zawraca powoli Ekstraklasę na klasyczne tory, do których w poprzednich latach mogliśmy się przyzwyczaić? Czy po kilku kolejkach zespoły z obecnego czuba delikatnie obniżą noty, czy sen będzie trwał nadal? Mimo tego, że cała występująca czternastka grała w piątek bardzo słabo, to warto zadać sobie pytanie – co dają Jagiellonii młodzi zmiennicy? Ostatnie 15-20 minut to tylko zryw Świderskiego. Do gry zupełnie nic nie wniósł Mystkowski i Szymański. Czy to kwestia rywala? Na pewno dla nich to też ogromna lekcja pokory i futbolu.
[vc_single_image image=”15814″ img_size=”full” alignment=”center” style=”vc_box_shadow”]
W ESA37 w końcu emocje?
Co przyniosą ostatnie kolejki w tym roku? Legia najprawdopodobniej nie przestanie wygrywać i zrówna się punktami z pierwszą trójką, a trzy przewodzące zespoły muszą uważać na każde ewentualne potknięcie. Czy czeka nas w związku z tym najbardziej emocjonująca i wyrównana równa finałowa od czasu reformy, czyli coś na co Ekstraklasa S.A czekała od momentu wejścia w życie nowych przepisów? Co kilka dni walka łeb w łeb i połowa w stawce zainteresowana mistrzostwem. To będzie długa wiosna!
[vc_single_image image=”15815″ img_size=”full” alignment=”center” style=”vc_box_shadow”]
fot. Maciej Rogowski/WE