Obserwuj nas

Rozgrywki

Śląsk atakuje i atakuje, a Ruch się broni i… wygrywa.

To był dziwny mecz. Śląsk grając w dziesiątkę (bo Biliński na boisku przebywał – jak mawiał klasyk – tylko teoretycznie) cały czas atakował tylko po to żeby ostatecznie dostać dwa strzały i wracać do domu na tarczy. Madej biegał jak szalony, Dankowski z Romanem wrzucali wszędzie tylko nie tam, gdzie trzeba. Ruch natomiast konsekwentnie do bólu w defensywie, a w ofensywie? No cóż. Co mieli to wykorzystali i to wystarczyło. Ruch Chorzów 2:0 Śląsk Wrocław.

Wrocławianie już w pierwszej minucie meczu mogli objąć prowadzenie i zapewne tak by się stało, gdyby na szpicy grał napastnik, a nie Kamil Biliński, który strzelając głową z trzech metrów nie trafił w bramkę. Skupiłem się później na jego „grze”. W czwartej minucie, oprócz zmarnowanej setki, miał już też dwie straty. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że facetowi piłka uciekła pod podeszwą, kiedy próbował ją przyjąć.

W 8. minucie było już 1:0. Patryk Lipski rzucił miękko za obrońców, Przybecki wyprzedził Pawelca (zresztą objeżdżał go jak chciał przez cały mecz) i nagle jego oczom ukazuje się bramkarz Pawełek, który biegnie na tak zwaną „pałę” w jego stronę sam nie wiedząc po co. Zostawia tym samym pustą bramkę, co wykorzystałby każdy w miarę ogarnięty kopacz z boisk osiedlowych. Przybecki do asów nie należy, ale w tej sytuacji zrobił co do niego należało. Pawełek? Jak to Pawełek. Szkoda słów.

Już dwie minuty później Śląsk mógł wyrównać. Wrzutka z rzutu rożnego. Biliński próbował strzelać przewrotką(!) i oczywiście nie trafił w piłkę. Ta wylądowała pod nogami zaskoczonego Celebana, który zmarnował okazję.

Pierwsze 15 minut, pomimo straconego gola, zdecydowanie należało do Śląska. Madej był wszędzie, Roman próbował szarpać na skrzydle, ale niestety jego wrzutki szukały raczej satelit okołoziemskich a nie głów kolegów z drużny. W 25. minucie podsumowałem sobie w moim kajecie dotychczasowy występ Kamila Bilińskiego. Wyglądało to mniej więcej tak:

Strzały celne: 1
Strzały niecelne: 1
Straty: 6

Śląsk nadal atakował. Piłkę od obrońców wyprowadzał Kovacević, próbowali rozgrywać Madej z Morioką, ale albo ataki Śląska kończyły się niedokładnymi podaniami, albo obrona dowodzona przez Rafała Grodzickiego spisywała się bez zarzutu. Na to należy zwrócić uwagę, jeśli chodzi o Ruch. Bardzo dobrze zdyscyplinowana i zorganizowana gra w obronie.

W 28. minucie wrocławianom udało się oszukać obronę chorzowian. Morioka dostał piłkę na szesnasty metr i stojąc tyłem do bramki wykłożył ją Bilińskiemu. Napastnik Śląską futbolówkę jednak przyjął tak, jakby zamiast nóg miał dwie nieheblowane dechy, nad którymi nie ma żadnej władzy. Piłka padła łupem obrońców. Wystarczyło dobrze przyjąć i byłby sam na sam.

Zanotowałem też statystykę podań po 30 minutach gry:

Ruch: 124 z czego 89 celnych (72%).
Śląsk: 183 z czego 145 celnych (79%).

Do końca pierwszej połowy obraz gry się nie zmieniał. Śląsk atakował i stosował wysoki pressing, a Ruch się bronił i szukał kontr. W tak zwanym międzyczasie Biliński strzelił gola(!), ale ostatecznie okazało się, że był – chyba – na minimalnym spalonym. Swoją drogą widzę, że technologia nie dotarła jeszcze na ulicę Cichą do Chorzowa, skoro nie da się pokazać czy był spalony tak żeby kamera była w linii z zawodnikami.

***

Druga połowa mogła zacząć się z przytupem dla Ruchu. Lipski wyłożył piłkę Przybeckiemu, a ten w dziwny sposób zamiast wychodzić na czystą pozycję zatrzymał się i pozwolił wrócić obrońcom Śląska. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. W 69. minucie Niezgoda przebiega obok Dankowskiego. Tak, on go nawet nie minął, po prostu obok niego przebiegł. Dankowski zachował się podobnie jak w poprzednim meczu z Wisłą, kiedy Małecki nie zwracając uwagi na jego dziwne wygibasy po prostu obok niego przebiegł i minimalnie się pomylił. Wróćmy jednak do dzisiejszego meczu. Niezgoda kiwa Dankowskiego jak chce, po czym jakieś pół metra przed polem karnym drybluje Kokoszkę jak trampkarza i jest przez niego faulowany. Rzut wolny? A gdzie tam. Sędzia techniczny (zastąpił kontuzjowanego sędziego głównego, Bartosza Frankowskiego w przerwie) podyktował rzut karny, którego na bramkę zamienił były zawodnik Śląska – Rafał Grodzicki.

To w zasadzie tyle jeśli chodzi o ten mecz. Do samego końca dalej Śląsk nie potrafił zagrać skutecznie w ataku, z kolei Ruch grał pewnie w obronie. Śląsk niby prowadził grę, niby przez większość meczu atakował, ale to wszystko kończyło się w okolicach 18. metra albo na skrzydle.

Jeśli Ruch nadal będzie prezentował taką skuteczność to może być spokojny o utrzymanie. Co do Śląska, to jeśli utrzyma taką „skuteczność”, to zamiast myśleć o pierwszej ósemce trzeba zacząć drżeć o utrzymanie. Mam tylko nadzieję, że trener Urban w następnym meczu zdecyduje się wyjść od początku jedenastoma piłkarzami zamiast dziesięcioma i Bilińskim.

#GłosKibiców

[vc_row][vc_column][vc_video link=”https://soundcloud.com/watch-esa/kibic-slaska-tomasz-lechowski-po-rchsla-gloskibicow” align=”center”][/vc_column][/vc_row]

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”19786″ img_size=”full” onclick=”link_image” title=”Statystyki EkstraStats.pl”][/vc_column][/vc_row]

Piszę dla Watch-Esa i 2x45info. IT QA. Zakochany we Wrocławiu i Warszawie sprzed wojny.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Rozgrywki