Najbardziej ordynarna forma korupcji właściwie jest w naszym życiu publicznym nieobecna. Odpowiada za to zarówno skuteczna polityka antykorupcyjna państwa, jaki i społeczna zmiana, polegająca na wyrugowaniu z katalogu powszechnie akceptowanych zachowań korupcyjnych.
Dziś korupcja przyjmuje bardziej zawoalowane formy, jest misternie ukryta pod płaszczykiem z pozoru niewinnych elementów. Dziś nikt nie wkłada kopert wypchanych biletami NBP pod stół lekarza czy urzędnika, aby uzyskać profity z takiego, a nie innego zachowania korumpowanego.
*
Korupcja w podobny sposób została zredukowana do minimum w polskiej piłce. Dziś nie słyszymy o kolejnej fali aresztowań, zaryzykowałbym tezę, że gangrena została wypleniona ogniem i mieczem przez prokuraturę.
Dziś ryzyko dla czystości rozgrywek powstaje na styku zabawy w bukmacherkę przez sędziów i piłkarzy oraz powiązań towarzyskich. To właśnie w tych dwóch obszarach powinno się jasno zakreślać nieprzekraczalne granice, za którymi powinien, na delikwentów łamiących reguły, oczekiwać ostracyzm ze strony całego środowiska.
Przekroczenie tych reguł kosztowało karierę sędziego Huberta Siejewicza. Władze piłkarski jasno dały do zrozumienia, że nawet cień podejrzeń będzie skutkował drakońskimi konsekwencjami. Należy oczekiwać, że sytuacja ta nie będzie jednorazowa i każdy taki występek powinien być ścigany i karany z pełną stanowczością.
*
Podobnie należy uważnie przyglądać się towarzyskim powiązaniom sędziów ze środowiskiem piłkarzy. Rozumiem, że sędzia i piłkarz mogą się znać prywatnie, lubić, szanować, jednak nie może to nigdy prowadzić do sytuacji mogących nawet postawić obiektywizm sędziego pod najmniejszym znakiem zapytania.
Po meczu Lecha z Lechią pod znakiem zapytania postawić należy zachowania Szymona Marciniaka. Mówiłem i pisałem już wielokrotnie, że Szymon Marciniak w Europie i Szymon Marciniak w Ekstraklasie to dwaj zupełnie różni sędziowie. Europejska wersja Marciniaka to maszyna, mechanizm pozbawiony wad i ukierunkowany na bycie jednym z najlepszych arbitrów w Europie. Z kolei wersja krajowa to coraz częściej karykatura samego siebie. Marciniak sędziując rozgrywki ligowe popełnia coraz więcej błędów, często przesądzających o wyniku spotkań. Ze środowiska sędziowskiego słychać głosy o „sodówce”, jaka miała uderzyć naszemu eksportowemu arbitrowi, o braku motywacji i koncentracji.
Wśród kibiców zaczynają się coraz częściej pojawiać głosy o pozasportowych motywach Marciniaka, czemu on sam wybitnie pomaga. W wywiadzie dla „Weszło” daje wyraz swojemu zażyłemu podejściu do Łukasza Trałki, po czym tenże we wspomnianym już meczu Lecha z Lechią popełnia szereg przewinień, z których każde kwalifikowało się do pokazania żółtej kartki. Wcześniej Trałka brutalnie traktuje Kaspera Hamalainena i również nie otrzymuje żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartki. Z pozoru sytuacje jakich wiele, ot arbiter zawiesił poprzeczkę kontaktowości w grze wysoko. Tylko w całej sytuacji niepokojący jest fakt, że bohaterem tych w sumie kilku sytuacji jest ten sam piłkarz, o którym Marciniak mówi z nieukrywaną sympatią.
*
Kolejna sytuacja z udziałem Szymona Marciniaka i kolejny bohater – Sławomir Peszko. Kibice Legii mają za złe Marciniakowi tolerowanie nadmiernej agresji w grze skrzydłowego Lechii, jak choćby brutalny atak na Duszana Kuciaka. Z pozoru kolejna sytuacja jakich wiele, jednak sam Szymon Marciniak po raz kolejny stawia się w dwuznacznej moralnie sytuacji.
https://twitter.com/_turi/status/838654703089168384
Prowadzenie jakichkolwiek zajęć w akademii piłkarskiej czynnego zawodowo piłkarza przez czynnego zawodowo sędziego musi budzić co najmniej niesmak. Czy ktoś z Was wyobraża sobie, że sędzia sądu powszechnego, dajmy na to, że z wydziału gospodarczego, prowadzi szkolenia dla pracowników lub klientów firmy, w sprawie której następnie orzeka? Jestem gotów pokusić się o twierdzenie, że w najlepszym wypadku byłaby to przyczyna wniesienia wniosku o wyłączenie sędziego przez stronę. Znam praktykę sądów i jestem skłonny przyjąć, że w 99% sędzia z własnej woli dokonałby wyłączenia.
Pozostaje pytanie, dlaczego brakuje wyobraźni Szymonowi Marciniakowi w takich sytuacjach? Nie twierdzę, że w powyższych sytuacjach dokonywał wyborów kierując się kryterium „koleżeńskości”, jednak sam stawia swoją wiarygodność, swój obiektywizm w niekorzystnym świetle i zmusza do zadawania pytań.
W sytuacji tej pozostaje jeszcze kwestia reakcji środowiska. Kiedy przychodzi do oceny Marciniaka następuje zazwyczaj przedziwna ekwilibrystyka werbalna zmierzająca do umniejszenia błędów, pokazania wydumanych aspektów, które uniemożliwiły prawidłowe rozeznanie sytuacji. Szczytem hipokryzji jest wyciąganie na zasadzie „a u was biją Murzynów” dennego poziomu sędziowania meczów w Hiszpanii.
*
Odważnie stawiam więc pytanie – czym różni się sytuacja Siejewicza i Marciniaka? Czy bukmacherka Siejewicza jest dużo gorsza od braku rozwagi – żeby nie powiedzieć głupoty – Marciniaka? Czy ktoś ma dowody, że Siejewicz obstawiał mecze, które następnie sędziował i czerpał z tego profity? Czy ktoś ma dowody, że Marciniak celowo oszczędzał swoich kolegów? W obu wypadkach odpowiedź brzmi nie, ale pozostaje coś takiego jak zaufanie. W lidze, gdzie kupczono czym się da i jak się da, gdzie można było kupić sobie Puchar Polski zaufanie do czystości reguł powinno być priorytetem. I radzę o tym nie zapominać, bo przyzwolenie na mniejsze zło, powoduje powstanie dogodnych warunków do rozwoju patologii na nowo.
Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.
1 Comment