
To był dziwny dzień. Wszystko było jakoś tak na opak. Pacjenci w poradni mnie nie irytowali, ordynator był uśmiechnięty, posprzątałem garaż z przyjemnością, pojechaliśmy do znajomych i to żona się spiła, teraz wymiotuje. Śląsk przekonująco wygrał (meczu nie widziałem), Lech zagrał z Wisłą tak samo jak z Górnikiem Łęczna (meczu nie widziałem także). Dlatego jestem najwłaściwszą osobą do zrelacjonowania dzisiejszego dnia na boiskach ekstraklasowych.
Jak mawiają na mieście „nie znam się to się wypowiem”. Ja czasami mówię „bardzo się cieszę, że nie mogę pomóc”. Ale spokojnie mawiam tak tylko tak zwanym kolegom, z tak zwanej redakcji. W ogóle to nasza redakcja, he he he, ostatnio się bardzo rozwinęła (żona znowu wymiotuje), co spowodowało, że zaczęła mi przypominać dlaczego odszedłem z TT. Brakuje tylko kotów i Jóźwiaków z wyrwą w klawiaturze. Są ciepłe rozmówki, wspomnienia z liceum, koledzy opisują swój pierwszy raz. Nowak wrzuca zdjęcia z wakacji, Krupson linki Martyniuka. Mieliśmy jechać na jakiś wspólny biwak, ale bałem się, że ktoś zaproponuje grę w butelkę i podchody.
Ostatnio wchodzę na nasz wewnętrzny czat po kilku godzinach… 146 postów. Większość o pierdołach. Paweł Nowak pyta mnie o to, czy przeszczep głowy jest możliwy, Łukasz Kawiak powołuje się na szkolny paradygmat i uznaje mnie za zmarłego, znowu. Paweł Krupiński najebany, a nasz młody narybek hasa sobie wymyślając kolejne tematy do opisania. Czuję się zbędny, wyłączam komputer.
Żona chyba czuje się troszkę lepiej. Dziękuję!
***
Mam swoje przemyślenia o meczu we Wrocławiu. I są one kompatybilne i zbieżne ze zjawiskiem „przyjdzie kryska na Matyska”. Kiedyś ktoś się połapie, że to wszystko we Wrocławiu się rozsypie na małe drobinki w kształcie sześcianów foremnych. I nawet skrót wczorajszego meczu, który obejrzałem przed chwilą, nie przekonał mnie do tego, że Jan Urban potrafi. Nie odbierzcie mnie źle, mówię to od obu kibiców Śląska Wrocław, którzy przeczytają ten, pożal się Boże, tekst. Ja po prostu nie wierzę, że Jan Urban potrafi bez transferów doklubowych dobrych i ułożonych już piłkarzy zbudować przyzwoitą drużynę. Pamiętam jego narzekania i zawodzenia na jakość piłkarską jaką miał czy to w Legii, czy w Lechu. Pamiętam jego fochy, gdy wolał zabrać 5 rezerwowych niż posadzić tam jakiegoś zdolnego młodziana.
Ale wracając do meczu. Trzecia bramka zamknęła mecz. Twierdzę tak, gdyż po trzeciej bramce skrót meczu zakończył się.
***
W drugim wczorajszym zmaganiu lokomotywa się lekko zapowietrzyła powietrzem uchodzącym z nieszczelnej pompki do fetowania mistrzostwa. Nie twierdzę, że Lech nie wygra ligi, może to zrobić… Ale czy nie możemy mówić tu o klątwie Michała Probierza? Probierz Michał wygłasza 04.11.2016 takie o to słowa:
„Najpierw musi zdobyć mistrzostwo, a będzie miała chyba problemy w tym sezonie. Liga za chwilę przyzwyczai się do ich stylu gry, a kolejne drużyny będą urywać im punkty. Do końca roku Legia może zgubić ich dużo. Liga Mistrzów będzie warszawian kosztować mnóstwo zdrowia. Do tego dojdą kontuzje, kartki, trudne boiska. Czy odskoczy? Nie, bo wewnątrz klubu jest chyba za dużo problemów i to zgubi Legię.”
I Legia nie gubi punktów i jakoś tak nie zgubiła się w wewnętrznym labiryncie problemów.
13.01.2017 Probierz Michał wygasza zaś:
„Lechia Gdańsk. Dla mnie to mocniejszy kandydat od Legii.”
I oto Lechia zaczyna wędrówkę w dół tabeli…
12.03.2017 – znowu Probierz Michał:
„Trzeba pogratulować Lechowi mistrzostwa i pucharu.”
I co spotyka Lecha… Przerwanie imponującej serii, strata 4 punktów w dwóch meczach i piach w trybach.
Krakowska Wisła zaś, skazywana na mocną przeciętność, gra na nosie ekspertom i znawcom. Coś co miało szanse na powodzenie – zbliżone do szansy Bilińskiego na udaną ruletę – udaje się. Wisła gra solidnie, bez fajerwerków, ale solidnie. Oglądając trzyminutowy skrót z meczu, większość czasu poświęcono akcjom Lecha, a w internecie narzekanie na Kolejorza i na Bille Nielsena, choć nie wiem dlaczego. Na podstawie skrótów zagrał 2 razy lepiej od Robaka, bo przynajmniej pokazano go w relacji.
Żona rzuciła kolejnego pawika i poszła spać.
W Krakowie piłkarze biegali, Patryk Małecki uderzał z dystansu, napastnicy Lecha nie umieli strzelić, Zdenek Ondraszek imponował tatuażami, kibice śpiewali i jedli obwarzanki, Arkadiusz Głowacki z Pawłem Brożkiem mieli razem 71 lat, a Szymon Pawłowski zmienił Macieja Makuszewskiego.
