Mam pewien problem, z którym chcę się z wami podzielić. Otóż nie mogę patrzeć na Rafała Wolskiego! Wkurza mnie, jak widzę go, gdy jest pod formą, a jeszcze bardziej się denerwuję, jak „Wolak” popisuje się fantastycznymi akcjami na polskich boiskach. Powiem krótko: on nie powinien tutaj grać!
Pamiętam, jak Rafała Wolskiego podziwiałem w roli kibica na stadionie Legii Warszawa. Mimo że w warszawskiej drużynie brylowali wtedy Danijel Ljuboja i Miroslav Radović, ja cieszyłem się, iż stołeczny klub ma kogoś na miarę… Roberta Lewandowskiego. Tak, uważam, że „Wolak” miał taki potencjał, by zrobić z niego piłkarza wielkiego formatu. Niestety, młody (wtedy) pomocnik „Wojskowych” jednak źle pokierował swoją karierą. Oczywiście, łatwo jest teraz się mądrzyć, w szczególności gdy nie trzeba było za niego podejmować decyzji. Jednakże do tej pory nie rozumiem, dlaczego wyjechał do Florencji.
*
Pół roku przed swoim transferem do Fiorentiny po Wolskiego zgłosiła się Borussia Dortmund. Nie znam szczegółów negocjacji pomiędzy niemieckim klubem a Legią, ale pamiętam, że media dowiedziały się, iż BVB chciało zapłacić za „Wolaka” 4 miliony euro, a warszawiacy chcieli jeszcze 500 tysięcy euro. Oba zespoły się nie dogadały i pomocnik został w Warszawie. Według mnie wyrządzono mu krzywdę. Możemy teraz oczywiście gdybać, co by się działo z jego karierą w Niemczech. Jednak nie wydaje mi się, aby Jurgen Klopp zrobił mu krzywdę.
Wolski został w Warszawie i doznał kontuzji. Z urazem zmagał się pół roku. Przegapił całą rundę jesienną i wyjechał z Legią na obóz przygotowawczy. Wtedy zgłosiła się po niego Fiorentina. Zapłaciła 2,7 miliona euro i „Wolak” zupełnie nieprzygotowany i nieograny udał się do Florencji. We włoskim zespole na jego pozycji występowali wtedy tacy piłkarze jak: Borjan Valero, Matias Fernandez, Alberto Aquilani, Joaquin. Kurczę, można wierzyć w swoje możliwości i walczyć o swoje, ale przydałoby się trochę zimnej wody na głowę i chłodnej kalkulacji. Trzeba oddać jednak szacunek wychowankowi Jastrzębia Głowaczów, bo kilka razy wyszedł na boisko. Zanotował kilka asyst, popisał się kilkoma akcjami, ale niestety na więcej nie mógł liczyć…
*
Nie chcę rozliczać Wolskiego za grę we włoskim Bari czy belgijskim Mechelen. Podejrzewam, iż musiał przyjść kryzys nie tylko sportowy, ale również psychiczny. Różne głosy dochodziły do Polski. Mówiono, że Polak zaczął zaglądać do szklanki… Nie chcę tego weryfikować.
Kiedy przyszedł na wypożyczenie do Wisły Kraków, wiedziałem, że znowu będzie czarował w Ekstraklasie. Może brakowało mu przygotowania fizycznego, ale techniki nie stracił. Znów zaczął prezentować swoje wysokie umiejętności. Niestety, skaza na jego piłkarskim CV już będzie zawsze. „Wolak” występuje obecnie w Lechii Gdańsk. Notuje lepsze bądź gorsze mecze. Niewykluczone, że jeszcze zrobi karierę na zachodzie, jednak miał „papiery” na coś większego. Nie wykorzystał tego.
Mam oto żal do Wolskiego. Naprawdę liczyłem na niego. Szkoda, bo teraz zamiast Rafała w kadrze oglądamy Piotra Zielińskiego, który nie zapowiadał się tak obiecująco jak „Wolak”. Jednak jak widać, w piłce potrzebna jest chłodna głowa, ciężka praca i szczęście. Mam nadzieję, że młodzi adepci futbolu będą o tym pamiętali.
ŁUKASZ PAZUŁA