Obserwuj nas

Rozgrywki

Zmiany w ESA37 – nowe opakowanie dla gorzkiego produktu

Ekstraklasa ogłosiła propozycje zmian w systemie rozgrywek ESA37 na sezon 2017/2018. Najważniejszą zmianą jest rezygnacja z dzielenia punktów po rundzie zasadniczej. Mam wrażenie, że zmiany w ESA37 to ciągle kosmetyka, to mieszanie herbaty bez dosypania cukru, to nowe opakowanie z ciągle gorzkim i niestrawnym produktem.

Ja jako kibic kochający Ekstraklasę miłością nieodwzajemnioną zwykle idealizuję te rozgrywki. Jestem nieobiektywny w ocenie poziomu i piłkarzy w niej grających. Jednak nawet i ja dostrzegam jej cierpki smak. To jak z kobietą, którą kochasz. Fajna, nawet zgrabna i można powiedzieć zadbana. Na pierwszy rzut oka takie 7/10. Jednak gdy ją dobrze poznałem wiem, że to straszna bałaganiara, wodę przypala, a i w seksie daje radę bardzo rzadko i to tylko wtedy, gdy najmniej tego oczekujesz. Taka jest właśnie Ekstraklasa, czasami chętnie bym ją zamienił na jej niemiecką koleżankę. Jednak przyrzekłem jej miłość do końca życia, w zasadzie to mimo tych wad kocham ją, więc nie pozostaje mi nic innego jak pracować z nią by choć trochę się zmieniła.

Zostawmy już mój ten rzewny wywód i skupmy się na merytoryce.  Stan na wczoraj to gra w systemie ESA37 z podziałem punktów. Cele reformy:

  • zwiększenie emocji wśród kibiców,
  • wyeliminowanie meczów „o pietruszkę”,
  • podniesienie poziomu rozgrywek,
  • podniesienie poziomu meczów,
  • zwiększenie liczby meczów,
  • zwiększenie dochodów klubów,
  • zwiększenie medialności rozgrywek,
  • zwiększenie frekwencji na stadionach.
Jak było z realizacją?

Podział punktów to nic innego jak pochwała dla słabszych, to druga szansa dana klubom, które przez 30 kolejek olewały kibiców. Najlepsi tracili na dzieleniu najwięcej w imię „emocji”.

Emocje może i były, ale tylko przed meczem. Stan ten udzielał się trenerom, którzy serwowali nam defensywną taktykę, byleby nie przegrać meczu. Widoczne to było zarówno w rundzie zasadniczej, gdzie tak naprawdę mecze były rozgrywane o 1.5 punktu, jak i w rundzie finałowej. Mecze „o pietruszkę” tak naprawdę mieliśmy co kolejkę w rundzie zasadniczej. W rundzie finałowej też nie było lepiej, bo nasze kluby – tu przykład Pogoni Szczecin – zaczynały wtedy już urlopy.

Na dłuższą metę taka piłka dla kibica oglądającego Ekstraklasę jest niestrawna. Mimo trzech lat trwania reformy nie mamy znaczącej poprawy frekwencji na stadionach. W sezonie 2014/2015 średnio na trybunach 8043 kibiców (dane dzięki stronie EkstraStats.pl). Średnią znacząco obniżyły mecze bez publiczności, a także tylko jedna otwarta trybuna stadionu Górnika Zabrze. W roku 2015/2016 średnio przychodziło 9005 kibiców, a w aktualnie trwającym sezonie 9590. Jak widzimy frekwencja dupy nie urywa, a i wzrost jest raczej symboliczny. Medialność też niestety nie wzrosła. W sezonie 2014/2015 mecze Ekstraklasy oglądało przed telewizorami średnio 106 tysięcy kibiców. W sezonie 2015/2016, mimo że mecze były też transmitowane na antenach Eurosportu, średnia oglądalność wzrosła tylko do 122 tysięcy widzów. W aktualnym sezonie oglądalność Ekstraklasy spadła do 118 tysięcy widzów. Dane mówią jedno: Zmiana systemu rozgrywek nie wpłynęła znacząco na poprawę frekwencji i oglądalności Ekstraklasy.

Jeśli chodzi o poziom rozgrywek to świetną analizę zrobił Andrzej Gomołysek, w której stwierdza w oparciu o dane: aktualny system rozgrywek Ekstraklasy w żaden sposób nie poprawia jej poziomu. Nie sprawia, że walczy się o każdy punkt, ani nie przyczynia się do przenoszenia prawidłowych wzorców zachowania na boisku do meczów w europejskich pucharach.

Jak widzimy, niestety zmiana opakowanie nic nie dała, nadal mamy cierpkie nadzienie, a kibice nie nabrali się na sztuczkę zwaną ESA37.

Likwidacja dzielenia punktów – krok w dobrą stronę?

Od nowego sezonu najprawdopodobniej nie będzie już dzielenia punktów. Uważam to za krok w dobrą stronę. Likwiduje mecze o 1.5 punktu, przywraca sprawiedliwość rozgrywkom. Jednak to nadal grzebanie przy opakowaniu, a nie przy nadzieniu. To nadal oczekiwanie na cud w postaci zwiększenia frekwencji i oglądalności. Na pewno nie zwiększy to poziomu rozgrywek, nie sprawi, że będziemy oglądać lepszych piłkarzy, że mecze będą stać na lepszym poziomie.

Co zrobić by było lepiej?

Przede wszystkim kluby Ekstraklasy muszą spojrzeć na siebie. Muszą przyznać, że toczy ich choroba. To zajebiście trudne zadanie, bo tak jak w wypadku alkoholika trudno przyznać się do swojej choroby, często jej się nie zauważa, chociaż wszyscy wokół mówią, że masz problem.

Brak szkolenia młodzieży

Większość klubów Ekstraklasy traktuje szkolenie młodzieży po macoszemu. Niby mają akademie, ale to jak w sławnej scenie z toaletą z filmu Kogel-mogel – jest bo musi być, ale nie do użytku. Szkółki szumnie nazwane Akademiami mają mało wspólnego z profesjonalnym szkoleniem. Nie ma odpowiedniej liczby boisk, a jak są to dzieciaków trenują pasjonaci, stażyści lub trenerzy niskiej klasy. Kto normalny przyjdzie trenować dzieci za 800 zł? Chcemy dogonić Europę? Z czym do ludzi? Oczywiście są wyjątki, ale nadal to incydentalne przypadki. Nie ma planu, koncepcji, a co gorsza wszystko realizowane jak najmniejszym kosztem.

Nie widać niestety refleksji, nadal kluby ładują pieniądze w komin zapominając o fundamentach. Kluby wspólnie powinny nałożyć sobie większe wymogi odnośnie szkolenia młodzieży. Nie powierzchowne tak jak to jest w podręczniku licencyjnym, ale szczegółowe podpunkty, które jako całość będą świadczyły o tym, że Ekstraklasa stawia na szkolenie młodzieży.

Wymagać i wynagradzać

PZPN jak i ESA powinny wspierać finansowo kluby, które szczegółowo dostosowałby się do wymogów szkolenia młodzieży. Spełniasz warunki, działasz profesjonalnie możesz grać w ESA, możesz liczyć na nasze wsparcie merytoryczne jak i finansowe. Tak to powinno działać.

Brak Skautingu

Jeśli chcemy mieć dobrych zawodników, musimy ich umiejętnie wyławiać. Niestety nasze kluby znów olewają temat. W wielu klubach skauting opiera się tylko na trenerze i jego koneksjach z menedżerami. Część klubów opiera skauting na wolontariacie i stażystach, których zadaniem jest zbudowanie bazy piłkarzy. Amatorstwo wychodzi z butów. Zawód skauta w Polsce istnieje tylko teoretycznie. Kluby nie przeznaczają na skauting praktycznie żadnych pieniędzy. Bardzo dziwi taka sytuacja w porównaniu z kwotami płaconymi piłkarzom i menedżerom. Nasze kluby wolą przepłacać. Płacimy słabym piłkarzom wielkie kontrakty. Sprowadzani zawodnicy z zagranicy często nie sprawdzają się. Bez skautingu ryzykujemy duże pieniądze.

Postawić na ludzi

Nasze kluby stać na dobry skauting, mamy też ludzi chętnych do takiej pracy. To jednak inwestycja na kilka lat, a takich inwestycji polskie kluby nie realizują, bo chcą efektu na już!

Brak dnia meczowego

Dzień meczowy to powinno być święto i żniwa dla klubów. U nas tylko w pojedynczych przypadkach tak jest. Odnoszę wrażenie, że fajnie by było dla polskich klubów, gdyby kibic płacił za bilet, ale najlepiej jakby na stadion w ogóle nie przychodził. Kluby polskie nie próbują przyciągnąć kibica na mecz, nie wspominając o tym by ściągnąć go na mecz odpowiednio wcześnie. Klubom nie zależy na zarobieniu na cateringu meczowym. Zwykle ten catering oddają kibolom, firmie X lub też po prostu zostawiają to operatorowi stadionu. Mają w dupie co na ich meczu konsumuje kibic. Potem w sieci pojawiają się zdjęcia hot-dogów, gdzie parówka z całą tablicą Mendelejewa ginie w suchej bułce. Jednym zdaniem: szkoda strzępić ryja. Następna sprawa to sklepy z pamiątkami i odzieżą sygnowaną nazwą i herbem danego klubu. Tu tylko Legia jako tako radzi sobie na tym rynku, reszta wywiesiła białą flagę lub oferuje koszulki dla dresiarzy spod Żabki.

Dobra oferta to sposób na frekwencję

Jestem przekonany, że pieniądze włożone w dobrą ofertę cateringową i w merchandising, a także bezpośrednią sprzedaż pamiątek/odzieży to nie tylko przyszły zysk w postaci gotówki, ale także wzrost frekwencji na stadionach. Niestety to znów inwestycja w przyszłość, obliczona na kilka lat. Niestety dla naszych klubów liczy się to co jest tu i teraz.

Brak wspólnych działań

Niby mamy produkt szumnie nazwany ESA, ale w tym produkcie każdy sobie rzepkę skrobie. Nie ma praktycznie wspólnych działań na rzecz poprawy wizerunku Ekstraklasy. Nie widziałem ogólnopolskiej akcji marketingowej zachęcającej do odwiedzenia stadionu. Nie ma próby dobrego przekazu. Mamy produkt zamknięty w kodowanej telewizji o szemranej przeszłości i dziwimy się, że nie zwiększamy statystyk popularności tego produktu. Każdy bierze kasę dla siebie i tylko na swoim poletku rzeźbi, a właściwie pali nią w piecu wydając kasę na słabych piłkarzy, którzy widowiska nie tworzą.

Pozytywny przekaz w Polskę

Wspólny budżet, współpraca, jeden produkt i ludzie z pasją. To powinny być główne założenia. Osoby do kontaktów z mediami powinny wymagać od mediów rzetelności i pozytywnego przekazu. Ekstraklasa musi otworzyć się na kibiców, musi być produktem przyjaznym.

Rozmycie odpowiedzialności

Zwykły kibic gubi się kto jest za co odpowiedzialny. Ja odnoszę wrażenie, że spółka Ekstraklasa SA to w ogóle nie ma nic do powiedzenia. Zwykle jak coś się stanie, to ludzie z ESA winią a to komisję ligi, a to PZPN. Brakuje jeszcze kosmitów i cyklistów. Mnie jako kibica guzik obchodzi kto jest tak naprawdę winny. Zwalam winę na Ekstraklasę i mam rację! Bo w końcu to jeden produkt. Tak czy nie?

Uproszczenie procedur – transparentność!

Drodzy działacze, tu potrzeba jasnych procedur, uproszczenia procesów i ludzi z jajami. Ludzi, którzy wezmą odpowiedzialność za rzeczy związane z kształtem ligi, przebiegiem sezonu, licencjami etc. Transparentność i otwartość na kibica czyli klienta!

Podsumowując

Poruszyłem w tym tekście tylko kilka problemów toczących naszą Ekstraklasę, bo naprawdę jest tego dużo. Kluby muszą spojrzeć na siebie. Powiedzieć: jesteśmy amatorami, chcemy to zmienić! Wiemy, że efekty nie przyjdą w następnej kolejce, nie przyjdą także za rok, jednak nasze inwestycje przyniosą efekt prędzej czy później i dzięki nim będziemy mogli skutecznie walczyć z klubami zachodniej Europy. Jeśli kluby tego nie zrozumieją, będziemy nadal rozmawiać o opakowaniu mając w środku gorzki produkt, a i zakochanych w tym produkcie będzie coraz mniej.

Paweł Nowak
pomysłodawca Watch Ekstraklasy

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Rozgrywki