35. kolejka LOTTO Ekstraklasy. Lech Poznań i Lechia Gdańsk, czyli zespoły truchtające za plecami Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok. Przy ul. Bułgarskiej kibice oczekiwali dziś walki, zaangażowania i emocji od pierwszego gwizdka. Zamiast tego dostarczono im mały obóz przetrwania. Działo się niewiele, a najwięcej emocji przynosiły starcia piłkarzy obu drużyn pod koniec meczu. W całym spotkaniu oddano trzy celne strzały, wszystkie autorstwa gospodarzy. Remis, który jest bezwartościowy.
Na imię im bezradni
Po raz kolejny wszystko składało się na całkiem niezłe widowisko. Do tego przy sprzyjającej aurze wydawało się, że dzisiejszy mecz może być idealnym pomysłem na spędzenie niedzielnego popołudnia. Jeśli ktoś liczył na taki scenariusz, to gospodarze bardzo się starali, aby taki scenariusz się nie ziścił. Po przegranej w Warszawie i podłożeniu sobie pod korki podkładów kolejowych lechici nie mieli innego wyjścia, niż wygrać wszystko do końca. Od pierwszego gwizdka większość decyzji była spóźniona. Przez ponad trzydzieści minut piłkarzom Lecha Poznań nie wychodziło za wiele.
Poznański hamulcowy
U gospodarzy zawodziło kilka czynników, a głównym był jeden. Zwie się on Majewski. Radosław Majewski. Przez pierwszą połowę pomocnik gospodarzy miał ogromne problemy z odnalezieniem się na boisku, tym samym ciężko mówić o tym, aby był w stanie odpowiadać za kreowanie gry swojego zespołu. W szeregach Lecha nie współgrało wiele elementów. Największym osiągnięciem piłkarzy Nenada Bjelicy były dwa celne strzały na bramkę Dusana Kuciaka. I to by było na tyle.
Cichy gość
Niewiele więcej można opowiedzieć o poczynaniach gości. O ile przez pierwszy kwadrans wdzierali się na połowę Lecha, to w dalszej części zaprosili gospodarza, aby ten pierwszy usiadł przy stole. Początkowo nieźle wyglądała współpraca Rafała Wolskiego i Sławomira Peszki. Obaj często wymieniali się pozycjami i starali takimi ruchami wprowadzić element zamieszania. Z czasem lechici przeczytali poczynania gdańszczan. Dorobek pierwszych trzech kwadransów? Brak straconego gola i brak, chociażby jednego celnego strzału w stronę Matusa Putnockiego.
Jasna strona mocy
W meczu piłkarskim można szukać pewnych odniesień do filmowych pozycji. Czasami można zabawić się w grę słów z wykorzystaniem tytułu produkcji, która akurat pasuje do kontekstu. Dziś w polu biegało dziewiętnastu piłkarzy po ciemnej stronie mocy, z większym lub mniejszym poziomem wtajemniczenia. Najjaśniejszym punktem był Rafał Wolski, reprezentujący jasną stronę mocy. Piłkarz, który pomimo realizowania planu założone przez zespół, starał się być czynnikiem „X” w gdańskiej drużynie. Niestety, brakowało mu kompanów, którzy byliby w stanie podążyć jego ścieżką.
Śnijmy o mistrzostwie
Dzisiejsze starcie i anty mecz w wykonaniu Radosława Majewskiego oraz Mihaia Raduta, czyli dwóch zawodników, którzy mieli być odpowiedzialni za budowanie akcji, a zamiast tego zdecydowanie oddalili marzenie o tytule w kończących się rozgrywkach. Pojedynek z Lechią Gdańsk, czyli z ekipą, która również celuje w mistrzostwo, nie pomógł ani jednym, ani drugim. Remis, który dla każdej ze stron jest bez większej wartości. Podział punktów, który obu stronom zdecydowanie utrudnia walkę o tytuł.
[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”22330″ img_size=”full” onclick=”link_image” title=”Statystyki EkstraStats.pl”][/vc_column][/vc_row]
Hobby pismak, miłośnik angielskiej piłki, archeolog historii, krnąbrny brodacz, pracoholik. Prywatnie kibic Manchesteru United i Lecha Poznań. Piszę dla: @retro_magazyn, @watch_esa i @ManUtd_PL. M: klama.mufc92@gmail.com.