Twierdza Wrocław padła. Pierwszy raz w tym sezonie. Moje odczucia po tej porażce są jednak zupełnie przeciwne od tych, które poznałem w zeszłym sezonie. Mam wrażenie, że ta porażka może się okazać pozytywem. Trochę zimnego prysznica nie zaszkodzi. Nie jest mi wstyd. W trakcie meczu nie miałem ochoty urwać sobie ręki i rzucić nią w któregoś z piłkarzy Śląska. Tak, nawet w Tarasovsa, który w tym meczu doprowadzał mnie do szału. Śląsk grał, walczył i się starał. Wisła… Wisła miała tego niesamowitego Carlitosa i to wystarczyło.
Śląsk przegrał 0:2. Mimo to uważam, że kibice którzy przyszli w sobotę na mecz nie mogą czuć się rozczarowani poziomem widowiska. Nie był to typowy, ekstraklasowy mecz walki. Był to mecz szybkich wymian i groźnych kontr. Był to też mecz, który powinien utwierdzić Jana Urbana w przekonaniu, że Igors Tarasovs kompletnie nie nadaje się na stopera. Jest wolniejszy od żółwia na środkach uspokajających. Posiada zwrotność czołgu sprzed II wojny światowej. Mam też wrażenie, że ma problem z przewidywaniem zachowań przeciwników. Dlaczego? Pokażę wam to na obrazkach.
Jak widać na powyższym Tarasovs za plecami ma Imaza. Widzi go, więc doskonale wie, że on tam jest. Powinien się spodziewać, że zaraz może wykonać jakieś działanie mające na celu dojście do piłki. Jak wyszło w praktyce?
Między pierwszym, a drugim obrazkiem jest jakieś trzy do pięciu sekund różnicy. Imaz ostatecznie wychodzi na czystą pozycję. Dostaje ciasteczko o Brożka, ale nie trafia w bramkę. Swoją droga mam też pytanie. Po co Pawelec kryje Celebana?
Teraz druga sytuacja na którą zwróciłem uwagę, a która może świadczyć o problemach Igorsa z koncentracją.
W tym przypadku Tarasovs również wiedział, że ma Imaza za plecami, a mimo to zostawił go i ruszył w długą drogę, w stronę Pawelca, z odsieczą. Zapomniał tylko, że zostawia Cotrę samego z dwoma Wiślakami. Ostatecznie piłka poszła wzdłuż pola karnego, a Imazowi zabrakło milimetrów żeby wepchnąć ją do siatki.
Nie twierdzę, że jest to słaby piłkarz, bo statystyki ma naprawdę imponujące. Wygrał 71% swoich pojedynków. Trzynaście razy odzyskał piłkę. Wygląda to nieźle, ale jednak zanotował też pięć strat. Dla porównania Celeban stracił trzy, Głowacki dwie, a Ivan Gonzalez tylko jedną. Dlatego właśnie w mojej opinii od powrotu Adama Kokoszki Igors natychmiast powinien być traktowany tylko i wyłącznie jako defensywny pomocnik. Na stopera jest według mnie zbyt „elektryczny”.
Urban powinien zdawać sobie sprawę z problemu Tarasovsa. Trener Wisły natomiast powinien zdawać sobie sprawę z faktu, że musi albo zrobić wszystko, żeby Carlitos został w Wiśle do końca sezonu albo dłużej. Jeśli to niemożliwe to już teraz powinien szukać następców. Napisałem to w liczbie mnogiej bo Carlos Lopez to dla Wisły mózg i serce jednocześnie. On był wszędzie. W każdej groźnej akcji Wisły musiał mieć przynajmniej minimalny udział. Facet sam oddał pięć strzałów z czego trzy celne, a jak dobrze wiemy w naszej kochanej Ekstraklasie takie statystyki często trudno wykręcić całym drużynom, a co dopiero jednemu zawodnikowi. Co drugie jego podanie trafiało do adresata. Co drugi pojedynek przechylał na swoją korzyść, a wygrał ich w meczu aż czternaście! Jeśli w zimie Wiśle nie uda się go utrzymać lub zastąpić to Biała Gwiazda straci jakieś 40% swojej jakości.
***
Sam mecz pokazał, że obie drużyny robią spore postępy jeśli chodzi o grę kombinacyjną czy szybkie wychodzenie z kontrami. Szczególnie Wisła w tym meczu wyjątkowo szybko potrafiła odzyskać piłkę na swojej połowie i przy pomocy dwóch, trzech podań znaleźć się pod bramką Śląska.
Wrocławianie z kolei coraz lepiej radzą sobie w ataku pozycyjnym. Myślę, że gdyby nie nieodpowiedzialne zachowanie Piotra Celebana to byłaby szansa przynajmniej na remis. Niestety, Piotrek zachował się jak nieopierzony trampkarz, który nie radzi sobie z presją i szarpnął w polu karnym jednego z Wiślaków za koszulkę. Sędzia sprawdził i słusznie podyktował jedenastkę. Zastanawiam się tylko po co Celeban szarpał za koszulkę zawodnika, który nie miał szans sięgnąć piłki?
W trakcie meczu oprócz Tarasovsa obserwowałem również grę Sito Riery. Musze przyznać, że jestem pod wrażeniem tego jak prowadzi grę i tego ile widzi na boisku. Zresztą, 93% skuteczności podań świadczy o tym, że Sito ma smykałkę do prowadzenia gry. Ma też jednak jeden dosyć poważny problem. Bardzo często traci piłki w środku pola. W meczu z Wisłą zanotował siedem strat. Dla porównania jego odpowiednik w Wiśle Pol Llonch zanotował tylko dwie takie straty.
Słabiej od Sito wypadł jego kolega z środka pola. Michał Chrapek również zanotował siedem strat, ale na korzyść Sito przemawiają odbiory. Hiszpan zanotował ich pięć, a Polak tylko dwa. U Chrapka zauważam też problem z szybkim podejmowaniem decyzji. Często kiedy jest atakowany przez przeciwnika próbuje szybko pozbyć się piłki, a to zazwyczaj kończy się niedokładnym podaniem. Myślę, że z tego wynika jego 85% dokładność podań. Nie jest to oczywiście zły wynik, ale wiem, że Michała stać na wiele więcej.
Najbardziej jednak „boli” mnie Arkadiusz Piech. Jego statystyki po tym meczu są wręcz katastrofalne. Jeden celny strzał przez 90 minut. Jeden i to w sytuacji w zasadzie sam na sam, która powinna skończyć się golem. Oprócz tego dwa razy został sfaulowany, raz był na spalonym i osiem razy stracił piłkę. Wygrał tylko 40% swoich pojedynków. Bardzo mocno życzę Arkowi gola, bo tylko wtedy wróci mu pewność siebie. Mam wrażenie, że teraz trochę mu jej brakuje.
***
Tak jak pisałem w tytule. Paradoksalnie ta porażka może wyjść Śląskowi na dobre. Czasem trzeba wejść pod zimny prysznic. Na szczęście obyło się bez lodu jak w przypadku meczu Reprezentacji Polski w Danii. Liczę, że ta porażka nakręci piłkarzy pozytywnie. Z drugiej strony jak patrzę na Kubę Koseckiego to jego już bardziej nakręcić się chyba nie da. Wręcz przeciwnie trochę go trzeba „przyciszyć”, bo w swoim boiskowym szale czasem traci głowę. Mam do Kuby też jedną prośbę. Kuba jak Cię proszę. Graj do gwizdka. To co zrobiłeś w 78. minucie woła o pomstę do nieba!
Próbujesz nabić faceta. Twierdzisz, że jest ręka, ale zapominasz, że gra się do gwizdka. Zatrzymujesz się i kłócisz się z sędzią zamiast gonić faceta, który idzie praktycznie sam na sam z Wrąblem, któremu zresztą powinieneś postawić dobrą flaszkę (po sezonie oczywiście) za to, że to obronił i uratował Ci tyłek. Następnym razem mniej dyskusji, więcej gry proszę, bo to drugie idzie Ci zdecydowanie lepiej.
Gdybym miał wskazać największy plus i minus meczu biorąc pod uwagę graczy obu drużyn to z plusem oczywiście nie byłoby żadnego problemu. Carlitos zagrał rewelacyjnie. Co do minusa to chyba postawiłbym go przy Robercie Pichu. Robo przez 90. minut był praktycznie całkiem wyłączony z gry, niewidoczny i apatyczny. Tylko jeden celny strzał, siedem strat i mniej niż 80% dokładnych podań. Słabo. Wszyscy wiemy, że Roberta stać na wiele, wiele więcej.
***
Podsumowując. Jeśli chodzi o Śląsk to największym zwycięzcą tego meczu jest dział marketingu. Pierwszy raz w historii udało się trzy razy z rzędu zebrać frekwencję powyżej dwudziestu tysięcy. Mam nadzieję, że kibice nie zniechęcą się porażką i za dwa tygodnie na spotkanie z Pogonią Szczecin stawią się w liczbie równej lub większej. Dział marketingu i biuro prasowe zachęcam natomiast do kontynuowania tej strategii, bo póki co działa ona wybornie.
Co do piłkarzy… głowa do góry Panowie. Wstydu nie zrobiliście. Czasem są takie mecze, że gra się dobrze, a nic nie wchodzi. Szkoda tylko tej passy bez porażki, ale cóż nie można zawsze wygrywać. To jednak nie zmienia faktu, że rzucam Wam teraz wyzwanie. Pobijecie swój własny rekord meczów bez porażki?
Piotr Potępa
Piszę dla Watch-Esa i 2x45info. IT QA. Zakochany we Wrocławiu i Warszawie sprzed wojny.