Kibice napotkani przeze mnie, zmierzający w poniedziałkowy wieczór na ulicę Kałuży, nawet w optymistycznych scenariuszach nie przewidzieli tak okazałego zwycięstwa gospodarzy. Pasy pokonały Pogoń Szczecin aż 3:0 i wdrapali się na 13. miejsce ligowej tabeli. Whisky nie była potrzebna, można za to było otworzyć szampana. Fani z biało-czerwonej części Krakowa upatrują w tej wiktorii początek końca kryzysu ekipy Michała Probierza i dumny marsz w górę.
150 dni, czyli 128 160 minut piłkarze Cracovii czekali na ligowe zwycięstwo. Ja sam wybierając się na ten mecz, wiedząc jakiego poziomu jest rywal (mizernego!!), obstawiałem wynik oscylujący wokół bezbramkowego. Moje prognozy już w 62. sekundzie można było potłuc o kant wiadomo czego. Precyzyjnym strzałem popisał się Malarczyk i pokonała Łukasza Załuskę. Była to jak dotąd najszybciej strzelona bramka w tym sezonie ekstraklasy. Później wiadomo – Polska – czyli okopujemy się i bronimy wyniku. Optyczną przewagę miała Pogoń, ale tak naprawdę nic z niej nie wynikało. Gracze ze Szczecina rzadko fatygowali Grzegorza Sandomierskiego. Na nic zdawało nie żywiołowe zachowanie Michała Probierza wyganiającego swoich podopiecznych z pola karnego.
***
Na sektorze I, w sektorze rodzinnym nagle rozszedł się krzyk niejakiego Siwego „K..wa, grać! K..wa, bo wam wje..ą!!!!” I okazało się, że wiedział co mówi. W tym samym momencie padła bramka dla przyjezdnych. Piłkę z ostrego kąta do siatki posłał Bułgar Delev. Gol, całe szczęście, nie uznany, bo na pozycji spalonej był Fojut, który przeszkadzał bramkarzowi pasów w wybronieniu tego strzału. Sędzia Frankowski z pomocą VAR-u anulował gola. Kto by pomyślał, że nowy system zadziała w końcu na korzyść drużyny Probierza (:P).
***
Cracovia utrzymała jednobramkowe prowadzenie do przerwy i na drugą połowę wyszła w dobrych nastrojach. Jednak po wznowieniu gry znów zarysowała się przewaga Pogoni. W tym momencie sprawy w swoje ręce ponownie wziął Siwy. Po pięciominutowej wiązance łacińskich sentencji, nie wiedząc czemu, gospodarze nabrali wiatru w żagle i podwyższyli na 2:0. Autorem bramki był Hiszpan Javi Hernandez. W tym momencie na twarzach sympatyków pasów pojawiła się ulga. Zwieńczeniem i swoistą krakowską „truskawką” na trawiastym torcie była akcja Krzyśka Piątka i gol na 3:0. Na trybunach niedowierzanie. Gdzie nie popatrzysz, wszyscy z miną zbliżoną do Pepa Guardioli podczas słynnej goleady Roberta Lewandowskiego przeciw Wolfsburgowi. Tylko ten Guardiola na ławce Cracovii dalej skakał, gestykulował, napędzał, wciąż miał uwagi do piłkarzy. Radek Murawski i spółka po tym trzecim ciosie już się nie podnieśli.
***
Arbiter zakończył spotkanie i około 4 tysiące gawiedzi wzniosło okrzyki. Może to nie była jeszcze taka Craxa, jak z Cetnarskim, Kapustką i Rakelsem, ale na pewno zobaczyłem drużynę walczącą i bardzo skuteczną. Na Kałuży zaświeciło się właśnie światełko w długim, czarnym tunelu i tylko od samych piłkarzy i oczywiście trenera zależeć będzie ile będzie się ono tliło, a może rozbłyśnie na dobre.
Student WZiKS UJ | Typer | Ekspert piłkarski | Felietonista | Obserwator życia publicznego | Znawca tureckich seriali | Znany nalewkarz |