Nowe rozdanie praw telewizyjnych zbliża się wielkimi krokami. Tu i ówdzie daje się usłyszeć, że faworytem na tym etapie jest Polsat, który już wcześniej odebrał NC+ prawa do pokazywania europejskich pucharów w nadchodzących trzech sezonach.
Wolcie na rynku praw telewizyjnych może paradoksalnie sprzyjać nowe rozdanie we władzach ESA. Do władzy w spółce wracają ludzie chcący iść pod rękę z prezesem Bońkiem, niż gotowi toczyć z nim jakikolwiek spór, a Bońkowi ostatnio bliżej do Polsatu (vide Puchar Polski czy rozgrywki 1. Ligi). Na finał przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Nie dla takiego pokazywania polskiej piłki
Kto oglądał mecz Drutex Bytovii z Legią w Pucharze Polski ten zaznał piekła o nazwie prawa do pokazywania sportu w kanałach Polsatu. W moich oczach stacja ze słoneczkiem w logo dokonała wczoraj widowiskowego „samoznokautowania” i to tak ciężkiego, że na dziś trudno mówić o kolejnej walce. Oglądanie piłki nożnej w stacji Solorza dla mnie to rodzaj samobiczowania się, masochistycznej pokuty. Ten, komu przyszło zmierzyć się z transmisją via IPLA doskonale zrozumie mój punkt widzenia. Wspomnę pokrótce tylko o poziomie komentarza, bo żadne słowa nie oddadzą krasomówczych wyczynów Bobo Kaczmarka i Bożydara Iwanowa. Do trzydziestej minuty zmuszony byłem zastanawiać się kim jest do cholery jasnej Jozicz, by przez kolejne słuchać bełkotu pomieszanego z dowcipem rodem ze „Studia Yayo”. Naprawdę byłem bliski modłów o śmierć, która ukróciłaby moje cierpienia. A opowieści o matce fryzjerce przejdą do kanonu – majstersztyk…
Na żywo, a jednak z dużym opóźnieniem
Opóźnienia na IPLI obrosły legendą, ale w dniu wczorajszym operator przeszedł sam siebie i zafundował mi intelektualną gimnastykę. Oglądając mecz z otworzonym Twitterem musiałem – modne słowo – antycypować twitterowe śmieszki, gdyż kiedy naród zaśmiewał się z kolejnych lapsusów Bobo ja musiałem na nie cierpliwie czekać, przynajmniej byłem na nie gotów i mogłem przyjąć je z godnością. Przesunięcia na IPLI były tak potężne, że mógłbym zejść na dół, ugotować rosół i wróciwszy przed telewizor nadal czekać na coś o czym czytałem. Szanowny operatorze – wstyd.
Nie będę się już pastwił i wypominał drugiej bramki dla warszawian. Po prostu jej nie widziałem, zresztą jak każdy.
Dla kogoś, kto poziom transmisji Polsatu znał dotąd tylko z przekazów lub incydentalnych meczów, choćby finał Pucharu Polski wczorajsze wydarzenie było jak cios obuchem w tył głowy. Ciężko uwierzyć, że można zrobić transmisję gorzej, niż piłkarze grają, ciężko uwierzyć, że można sport pokazywać w tak niezjadliwej formie.
Lepsze wrogiem dobrego
Przemyślenia po katuszach transmisji mogą być tylko jedne – błagam szanowne NC+, kupcie prawa do pokazywania padołu łez zwanego dla niepoznaki Ekstraklasą. Wychowałem się na ligowej piłce w Canal +, sam od lat jestem abonentem i jak inni utyskuję na to, co czasem przychodzi mi słuchać i widzieć. Naprawdę nie wierzyłem, że może być gorzej, ale oto ja niewierny otworzyłem oczy i przejrzałem na nie. Po stokroć wolę słuchać Remka Jezierskiego z Wojciechem Jagodą, ba, nawet Grzegorza Mielcarkiego niż Hajto, Bobo czy wizjonera Romka Kołtonia. Po stokroć wolę produkt zapakowany w piękny papierek, niż w papierek z logo Polsatu. Pójdę dalej i obwieszczam światu, że wolę gale Ekstraklasy prowadzoną przez Bartka Ignacika i jego żarty, niż super profesjonalnego Borka. Wybieram nawet Czarka Olbrychta z jego rebusami. Zrobię wszystko tylko nie każcie mi oglądać Ekstraklasy w Polsacie.
Dlaczego Ekstraklasa w NC+ to dobry pomysł?
Teraz zupełnie merytorycznie – dlaczego ESA powinna zostać w NC+ i co należałoby zmienić, aby dało się ją oglądać bez zgrzytania piachu w zębach.
Po pierwsze
Dla spółki zarządzającej to sprawdzony partner, taki który o robieniu produktu wie wszystko, ma odpowiednie know how i naprawdę oddaje produkt premium, gdzie opakowanie dostarczane przez niego, cała otoczka jest częstokroć lepsza od samej ligi.
Po drugie
NC+ jest silne słabością innych. Polsat nie ma środków, zwłaszcza osobowych, aby przygotować ligę, całą jej otoczkę, cotygodniowy magazyn i udowadnia to na każdym kroku. Wbrew wszelkim pozorom pokazywanie ośmiu spotkań w tygodniu to trudne zadanie logistyczne, do tego potrzebny jest sztab ludzi. Oczywiste jest, że profity są więcej niż pewne, ale w sytuacji gdy Polsat inwestuje środki, a po trzech latach straci prawa to może to prowadzić do finansowego wykrwawienia się stacji Solorza.
Po trzecie
Siła przyzwyczajenia. Jak już wspominałem przywykłem do oglądania rozgrywek ekstraklasy w Canal+ i trudno wyobrazić mi sobie jakąkolwiek zmianę. Niemniej mój opór nie jest tu ślepy i podyktowany jedynie moimi nawykami. Po prostu oceniając potencjał, innowacyjność wiem, że NC+ zrobi to lepiej.
Po czwarte
Potrzeba zmian. Każdy z kim rozmawiam widzi, że format pokazywania ligowej piłki potrzebuje zmian. Potrzeba świeżej krwi, zarówno wśród komentatorów, jak i ekspertów. Samo zaproszenie publiki w roli paprotki do studia Ligi + nie zmienia jej skostniałej formy. Ganianie za piłkarzami przez reporterów po murawie nie uatrakcyjnia przekazu, a coraz częściej irytuje.
Po piąte
Potrzeba różnorodności. My kibice mówimy, że wokół ESA narosło towarzystwo wzajemnej adoracji, że rządzi nie merytoryka, a znajomości. Robiący telewizje powinni pochylać się nad vox populi choćby dlatego, że finalnie produkt jest do kibiców kierowany, że końcowym konsumentem jest kibic i że to on swoim portfelem określa, czy produkt jest wart swojej ceny.
Po szóste
Parafrazując słowa Billa Clintona – internet głupcze. Świat się zmienia i pora, żeby włodarze stacji pokazującej ligę zrozumieli fenomen zmian. Dlaczego dziś nie mogę sobie kupić prawa do obejrzenia konkretnego meczu za niewygórowaną opłatę? Idę o zakład, że formuła taka przyniosłaby więcej profitów niż obecna. Dlaczego konkurencyjny Polsat może zaoferować w IPLI takie rozwiązanie, nawet mając na uwadze niesamowite przesunięcia. Powiecie, że jest nc+go, a ja się pytam dlaczego nie mogę go streamować do telewizora i oglądać meczu na dużym ekranie?
Po siódme
Nowe otwarcie. Dla wielu wraz z odejściem Tomasza Smokowskiego i Andrzeja Twarowskiego skończyła się pewna epoka, dla mnie pewnie w jakimś stopniu też, niemniej dla kanałów sportowych NC+ otwierają się nowe horyzonty, pojawią się szansa na odświeżenie formuły. Dziś percepcja wydarzeń sportowych się zmienia, mecz jest polem do wymiany poglądów, co obserwujemy choćby na Twitterze. Telewizja powinna wchodzić w interakcję z widzem, prowokować do refleksji i zajmowania stanowiska.
Słuchajcie kibiców!
Na sam koniec jedna uwaga – szanowny nadawco, ktokolwiek i kiedykolwiek nim będzie – słuchaj widza, to on jako klient ma zawsze rację, nawet kiedy się myli, to musi się czuć wysłuchany i ważny, bo to on decyduje swoim portfelem, czy coś wam się udało, czy nie. Jeśli kibice Legii chóralnie mówią, że mają dość słuchania Mielcarskiego, to wsłuchajcie się w głos waszych widzów. Jeśli to samo mówią kibice innego klubu o kimś, zróbcie to samo, robicie w końcu telewizję dla widza, a nie ekspertów, komentatorów czy dla samej siebie.
Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.
2 Comments