Od poprzedniej reformy Ekstraklasy – ESA 37 minęły cztery lata. Przez ten czas system rozgrywek zyskał zdecydowanych zwolenników jak i wrogów. Najprawdopodobniej w następnym sezonie kształt ligi znowu ulegnie zmianie, na skutek propozycji prezesa PZPN – Zbigniewa Bońka, który zamierza powiększyć Ekstraklasę do 18 zespołów. Dzięki ESA 37 rozgrywki nabierały szczególnie wysokiego tempa w ostatnich siedmiu kolejkach, jednocześnie premiując na przestrzeni sezonu zasadniczego słabsze drużyny. Kto zyska, a kto straci po wprowadzeniu nowej reformy?
Większa liczba drużyn a poziom sportowy Ekstraklasy
Na niekorzyść wprowadzenia reformy działa fakt, że powiększenie ligi o drużyny z niższej klasy jest proporcjonalne z obniżeniem poziomu sportowego rozgrywek. Niewykluczone, że będziemy zmuszeni oglądać więcej „klasyków”, których sztandarowym przykładem było spotkanie: Górnik Ł. – Podbeskidzie. Z drugiej jednak strony należy wspomnieć, że od wprowadzenia systemu ESA 37 beniaminki nie odstawały od innych drużyn (szerzej ten temat opisywaliśmy: TUTAJ).
W ostatnich czterech sezonach, tylko jeden beniaminek bezpośrednio spadł z Ekstraklasy. Był nim GKS Bełchatów. W dodatku trzy zespoły w swoim pierwszym sezonie w Ekstraklasie awansowały do europejskich pucharów (Zagłębie przez wysokie miejsce w lidze, Arka i Zawisza dzięki zdobyciu Pucharu Polski). Do tego grona najprawdopodobniej dołączy Górnik Zabrze, który jest chyba najlepszym przykładem na to, że drużyna, która awansowała z 1. ligi potrafi rywalizować z ekstraklasowymi przeciwnikami.
Stawianie na młodzież i „przemielonych” zawodników
Gdyby każdy beniaminek wprowadzał się do Ekstraklasy tak jak Górnik Zabrze, to pewnie wszyscy obserwatorzy polskiej ligi podpisaliby się rękami i nogami pod reformą jej powiększenia. Klub ze Śląska postawił na utalentowaną młodzież wspomaganą przez doświadczonych zawodników. W ten sposób oprócz Ekstraklasy, zyskały także nasze reprezentacje, które mogą korzystać z młodych-zdolny: Damiana Kądziora czy Tomasza Loski.
Nie każdy zespół z pierwszej ligi może pochwalić się przyszłościowymi zawodnikami. Dlatego po wywalczeniu awansu powinny one sprowadzać wychowanków najlepszych polskich klubów, którzy nie łapią się do składu swoich drużyn, a dzięki wypożyczeniu mogliby się ogrywać na boiskach Ekstraklasy. To jest najbardziej optymistyczna wersja. Pozostali mogą pójść drogą, którą obrała w tym sezonie Sandecja Nowy Sącz, co wiąże się z kontraktowaniem zawodników nie mieszczących się w składach średnich polskich zespołów, ale i tak lepszych od piłkarzy świeżo upieczonego ekstraklasowicza. Im więcej takich beniaminków, tym większy będzie „przemiał” graczy siedzących obecnie na ławkach drużyn z Ekstraklasy, którzy w słabszych zespołach szukaliby gry. Jest to słaba perspektywa, jeśli chodzi o podniesienie poziomu rozgrywek. Jednak chyba najgorszym rozwiązaniem wydaje się być pozyskiwanie szrotu zza południowej granicy z paszportem UE. Zapewne taki wariant również znajdzie swoich amatorów.
Co powiedział Prezes?
„Nie wiesz, nie wiesz, co
ci powie ryba i skąd nadpływa.
Co powie ryba, kiedy cię zdyba.”
Elektryczne Gitary zastanawiały się co powie Ryba, kiedy cię zdyba. My zastanówmy się jak swój pomysł argumentuje Zbigniew Boniek, który był gościem programu Cafe Futbol. Prezes PZPN mówił o pieniądzach i wszechogarniającym zadowoleniu towarzyszącym reformie. Zadowolona będzie Ekstraklasa SA, zadowolone będą kluby, szczególnie te pierwszoligowe. Już w tym sezonie awansują aż trzy z nich, w dodatku czwarty zagra w barażu z piętnastą drużyną Ekstraklasy. W następnych latach model Nice 1. ligi będzie przypominał w pewnym stopniu ten z Championship. Awans uzyskają dwie pierwsze drużyny, pozostali z miejsc 3-6 zagrają w barażach.
W @_Ekstraklasa_ mnóstwo zawirowań, również za sprawą @BoniekZibi, który optuje za ligą 18-zespołową. Jaka opcja jest wg. Was najlepsza?
— Watch Ekstraklasa (@watch_esa) October 28, 2017
Do plusów powiększenia ligi można także zaliczyć popularyzację piłki w regionach. Stadion Chojniczanki szybciej zapełni się na meczu z Legią czy Jagiellonią, niż podczas starcia z Wdą Świecie… Za to zmniejszenie liczby zespołów występujących w Ekstraklasie do dziesięciu czy dwunastu w początkowym okresie na pewno podniosłoby poziom rozgrywek. Pytanie czy wobec rozgrywania czterech spotkań np. Legii z Lechem w sezonie, nie znudziłyby się one kibicom? W małej Szwajcarii, której ekstraklasa składa się z 10 zespołów, o czołowe miejsce regularnie biją się te same ekipy, pozostali walczą o ligowe resztki.
Pory rozgrywania meczów
Pisząc o porze rozgrywania meczów, należy wspomnieć też o transmisjach telewizyjnych. Obecnie Canal+ jest jednym z najważniejszych „sponsorów” klubów. Po sezonie 2018/19, zostanie ogłoszony przetarg, na którego zwycięzcę typowany jest dziś Polsat. O swój kawałek tortu postara się również Telewizja Polska, o czym wspominał Prezes TVP Sport, Marek Szkolnikowski.
Jak będzie ustawa regulująca wpływy abonamentowe powalczymy o najlepszy mecz w kolejce. Niestety @_Ekstraklasa_ jest bardzo, bardzo droga
— Marek Szkolnikowski (@mszkolnikowski) September 22, 2017
Terminarz ligi składającej się z 18. zespołów, prezentowałby się najprawdopodobniej w następujący sposób:
PT: 20.30
SOB: 15.30, 18:00, 20.30
NIE: 15.30 (x3), 18:00
PON: 20.30
Wedle nowej dziewięciomeczowej kolejki, najlepsze spotkanie znów mogłoby startować o godz. 18.00 w niedzielę. Według pomysłu Bońka „zniknąłby” termin piątkowego meczu o godz. 18.00, a poniedziałkowe starcie zostanie przesunięte z godz. 18.00 na 20.30. Prezes PZPN jest też zwolennikiem modelu angielskiego i kilku spotkań w tzw. „boxie”. Tylko czy z takiego rozwiązania zadowoleni byliby widzowie Ekstraklasy, którzy są w głównej części kibicami? Przecież każdy z nich chciałby obejrzeć wszystkie mecze swojej ulubionej drużyny. Jeśli propozycja prezesa weszłaby w życie, sympatycy będą musieli zadowolić się tylko skrótem jednego z meczów rozgrywanych o tej samej porze.
Reforma to początek zmian
Co do tego, że nowa reforma wejdzie w życie nie ma żadnych wątpliwości. Świadczy o tym zaangażowanie prezesa Bońka i znalezienie rozwiązania, z którego słabsze zespoły najlepszych rozgrywek i te z czołówki 1. ligi powinny być zadowolone. Pytanie czy kluby z zaplecza Ekstraklasy potrafią przeskoczyć poprzeczkę zawieszoną przez najwyższą klasę? Większość z nich nie spełnia wymogów licencyjnych. Druga kwestia to umiejętności prezentowane przez te zespoły. Czy nie zostaną zaopatrzone na początku sezonu w szrot, żeby jakoś egzystować w Ekstraklasie i czerpać korzyści? Oby nowicjusze w następnym sezonie mieli koncepcję, a nie tylko wyciągali ręce po pieniądze z transmisji. To głównie dla nich ma być początek kolejnego etapu w rozwoju.
Patryk Kapa & Marcin Malawko
Kibic. Piłka Nożna: od A-Klasy do Ekstraklasy.