Po sobotnim meczu moja koleżanka (totalny antyfutbol) zapytała mnie: „Piechota, ty to jesteś taki »fifa rafa« (bo jestem)… Weź mi powiedz, jaki jest sens grania meczu przy pustych trybunach?” Z jednej strony pytanie bardzo głupie. Wiadomo, prawa telewizyjne, terminarz nie jest z gumy i ogólnie kasa, misiu, kasa. Z drugiej jednak strony, pytanie na wskroś inteligentne. Bo czym jest futbol bez nas, bez kibiców? Zbieraniną 22 gogusiów popierdzielających za dmuchanym balonem. Niestety, Cracovia zmierza do scenariusza, gdzie legendarne słowa o milczących stadionach znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości.
O Wielkich Derbach Krakowa było na tym portalu już coś niecoś pisane. Mimo że od spotkania minęły dwa miesiące, echa tamtych wydarzeń wciąż są słyszalne przy ulicy Kałuży. Kara została oczywiście zapłacona. 100 tysięcy złotych – co to za pieniądze dla profesora Filipiaka? Klub się z tego otrzepie. Najbardziej w tym wszystkim ucierpią kibice. Mecz ze Śląskiem – bez publiczności. Mecz z Legią (24 lutego) – początkowo też miał się odbyć przy pustych trybunach, ale decyzją Komisji Ligi ze środy, kara została zawieszona na okres sześciu miesięcy. Walentynkowy prezent…
Utrzymany został zakaz organizacji wyjazdów do końca sezonu. Natomiast sam klub chcąc „podnieść bezpieczeństwo na stadionie” wymyślił sobie, że na kolejne domowe mecze w tej rundzie wstęp będą mieli tylko karnetowicze. Zamknięty zostanie sektor A (tam znajdowało się główne źródło ostrzału artyleryjskiego podczas derbów) oraz D, czyli młyn (chyba, że ma się tam wykupiony karnet na cały sezon, wtedy możesz wejść, ale musisz być „grzeczny”). Biletów jednorazowych nie będzie w sprzedaży.
Postanowiłem sprawdzić, co w trawie piszczy i udałem się do kasy. Na potrzeby tekstu panią, z którą rozmawiałem nazwijmy I. Potwierdziła mi ona wszystko, co wisi na oficjalnej stronie klubu. Drążyłem dalej. Komuny to ja na oczy nie widziałem, ale w każdym Polaku, jest ten gen załatwienia czegoś „po znajomości”. Cóż, odbiłem się od ściany. W systemie zablokowana jest możliwość druku pojedynczego biletu. Pozostaje jedynie kupno karnetu. Najtańszy to wydatek 149 zł. Podziękowałem. Studenci dotychczas wchodzili za „piątkę”, więc nie trzeba być ekonomistą, żeby uznać taki zakup za nieopłacalny.
Odchodząc zobaczyłem dwóch konwersujących ze sobą mężczyzn w średnim wieku. Jeden z nich owinięty był pasiastym szalikiem. Podchodzę, pytam: – Panowie po karnet? Ten w szaliku, aż podkręcił wąsa. – Panie, idź pan w piździec… Kupiłem, ale niechętnie. Mam szkuta 10-letniego i to głównie dla niego, bo on wejdzie ze mną za darmo. Ale pomyśl pan, normalnie przychodziło z 5 tysięcy ludzi, to teraz ile będzie? 2 tysiące to max. A ten drugi dodaje: – Tyle to na Niecieczę chodzi. To wstyd! Nie sposób się z tym nie zgodzić (choć arena Termaliki nie takie frekwencje widziała). Coraz głośniej fani Cracovii mówią o bojkocie. Pytanie tylko, kto kogo przetrzyma: Filipiak – kibiców czy kibice – Filipiaka.
Klub poszedł na wojnę ze stadionowymi bandytami – i to dobrze. Jednak niektóre tęgie głowy powinny się zastanowić, czy rykoszetem nie oberwało się „normalnym” kibicom, którzy raz na jakiś czas chcieliby się wybrać w niedzielę, z rodziną, przy piwku i kiełbasce na miłe popołudnie…
Czy nie lepsza okazałaby się zasada ograniczonego, ale zaufania? Nie każdy kibic jest chuliganem. Gdyby mechanizm zakazów stadionowych działał jak należy, nie potrzebowalibyśmy wymyślać zasad, mających w głębokim poważaniu tych, którzy w tym sporcie są najważniejsi. Panie Januszu, nie idźmy tą drogą. Jeśli jest jakiś problem, rozwiążmy go wspólnie, na drodze konsultacji i kompromisu. My nie gryziemy, a im wcześniej pan to zrozumie, tym lepiej.
Weź udział w typerze #SztukaFryzjera!
