Z jednej strony ekipa z aspiracjami sięgającymi ligowego trofeum. Po drugiej stronie barykady drużyna, która przed sezonem miała niewiele mniejsze oczekiwania. Po 22 kolejkach Lech Poznań zajmuje miejsce na pudle. Pogoń zaś dopiero co wygrzebała się z ostatniego miejsca w tabeli, okupywanego od 3 miesięcy. Życie brutalnie zweryfikowało oczekiwania Portowców. Dla zwykłego śmiertelnika nie interesującego się polską piłką, patrzącego na tabelę jest to zwykły pojedynek biblijnego Dawida z Goliatem. Jednak każdy, kto choć trochę zna się na futbolu wie, że to starcie nie rozstrzygnie się przed 90. minutą i będzie trzymać w napięciu jeszcze długo po ostatnim gwizdku!
Pół roku temu udało się zatrzymać lokomotywę
Historia pojedynków pomiędzy obiema drużynami jest długa. My cofniemy się do tej nieodległej. Niecałe pół roku temu przeżywająca fatalny okres Pogoń nie dała się ograć poznańskiej ekipie dwukrotnie. W meczu ligowym Kolejorz nie był w stanie wywieźć 3 punktów, co więcej w rozgrywkach pucharowych Pogoń pozbawiła poznaniaków nadziei na trzecie podejście do odczarowania Stadionu Narodowego. Dwa poprzednie starcia odbyły się jednak na stadionie im. Floriana Krygiera. Teraz przed Portowcami cięższe zadanie. Od trzech starć nie potrafią wywieźć punktu z Poznania. Pora odczarować stadion przy Bułgarskiej. Patrząc na obecną dyspozycję obu ekip, zadanie to nie jest zadaniem z kategorii science fiction.
Nastąpi przełamanie?
Granatowo-bordowi notują świetną serię 4 meczów bez porażki ligowej. Wliczając w to mecze sparingowe bilans staje się jeszcze bardziej imponujący. Ostatni pojedynek z Sandecją tylko utwierdza w przekonaniu o świetnej postawie portowej jedenastki. Po przyjściu Kosty Runjaića widać wiele pozytywnych zmian na wielu płaszczyznach. Największą, a zarazem najbardziej radującą kibiców jest odbudowanie Łukasza Zwolińskiego. Fakt, że brał udział przy każdej ze zdobytych bramek w ostatnim meczu mówi sam za siebie. Najwyższy czas, by Łukasz wpisał się na listę strzelców. Poznań wydaje się na to idealnym miejscem. Z pewnością Zwolak ma w pamięci jeszcze przestrzelonego karnego i fatalną dobitkę. Okazja do przełamania jest idealna. Wszyscy też oczekują tego, co pokażą nowe nabytki. Jak na razie nie mieli okazji. „Duncan” Rasmussen dostał co prawda pół godziny na zaprezentowanie się, jednak przy prowadzeniu 4 bramkami, drużyna odpuściła już granie wysokim pressingiem i ciągły atak na bramkę.
Zwycięski marsz w końcu ruszy?
W ubiegłą niedzielę z kolei zacząć się miał triumfalny marsz po koronę poznańskiego Kolejorza. Już na pierwszej przeszkodzie napotkali kłopoty. Gdyńska Arka nie położyła się przed faworyzowanymi przez większość gośćmi z Wielkopolski. Mogłoby się wydawać, że z przebiegu meczu na 3 punkty zasłużyli nawet bardziej gospodarze. W konsekwencji oba zespoły podzieliły się punktami. Poznaniacy nie wykazywali w tym meczu zbyt wielkiej determinacji, w konsekwencji czego akcje kończyły się przeważnie przed 20. metrem bramki gospodarzy.
***
Niedzielny wieczór dla obu ekip jest kolejnym przystankiem w drodze po swoje szczyty. Kolejorz dzięki zwycięstwu zbliży się do 1. miejsca, z kolei Portowcom kolejne 3 punkty dadzą szansę na coś więcej niż sama walka o utrzymanie. Dodatkowe animozje między kibicami obu zespołów dodają tylko pikanterii temu widowisku. Czy poznańska lokomotywa zacznie się rozpędzać, czy też może szczecińskie pendolino wykolei ją z torów, jakie obrali przed rundą?
Wszystko stanie się jasne w niedzielny wieczór koło godziny 20:00. Zapraszamy!