Obserwuj nas

Rozgrywki

Stracona szansa jest… szansą?

Piękny sen skończył się brutalnie. Wisła po zwycięstwach w derbach, z Legią czy efektownym tryumfie w Kielcach, nie znalazła się w elitarnym gronie ośmiu najlepszych drużyn w kraju. Do szczęścia brakło dwóch punktów. Zerkając na Lechię, Piast czy Cracovię, zaprzepaszczona szansa na górną ósemką, może paradoksalnie okazać się dla Wisły wielką szansą na drodze do odbudowy.

Europejska bzdura

Niezmiennie bawi mnie powtarzana przez wielu kibiców Wisły Kraków opowieść o europejskich pucharach. Szansą na nie ma być awans do górnej ósemki. To one są receptą na całe zło i jedyną drogą na to by Wisła znów była wielka. Zazwyczaj tego typu tezy są stawiane przez ludzi, którym pucharowe mecze z Lazio, Barceloną czy innym Realem wyryły się w pamięci do tego stopnia, że zupełnie przeoczyli  – już niemal dekadę – dzielącą nas od ostatniego mistrzostwa Wisły. Większość z nich uważa, że jeśli tylko Biała Gwiazda zajmie czwarte miejsce w lidze, dające jej prawo do udziału w eliminacjach do Ligi Europejskiej, co roku będziemy świadkami fety na krakowskim rynku.

To europejskie puchary mają być celem w samym sobie i załapanie się do nich, nawet zupełnie przypadkowo, rozwiąże wszelkie problemy. Na tej wierze swoją pozycję budował poprzedni zarząd. Pamiętam Damiana Dukata, wmawiającego mi, że warto utrzymywać 30-osobową kadrę, bo jak tylko Wisła zagra w eliminacjach Ligi Europy, to wszystko zwróci się z samych skyboxów. Włącznie z lotami do Kazachstanu. Potęgi nie buduje się jednak na skyboxach, tylko na solidnych podstawach. O jakich podstawach mowa? Choćby takich, jak fakt, że budżet dla poszczególnych działów w Wiśle pojawił się… miesiąc temu. To jest właśnie największy krok w stronę europejskiej piłki.

Pocałunek śmierci? Teraz tak

Europejskie puchary nie mogą być celem w samym sobie, a jedynie ewentualnością w przypadku dobrze wykonanej pracy. Wisła nie jest w stanie w ostatnich latach nawiązać rywalizacji z Legią, Jagiellonią czy Lechem, a są to kluby, które odpadają z nich po kilku spotkaniach. Gdyby jakimś cudem wywalczyła czwarte miejsce,  niczym nie różniłaby się od drużyn Piasta czy Zagłębia Lubin, które zaliczyły epizod w zmaganiach o Ligę Europy i w żaden sposób to tych zespołów nie rozwinęło.

Warto też dodać, że do Krakowa nie przyjedzie Barcelona. W środku wakacji pojawi się mistrz Mołdawii czy srebrny medalista z Węgier. Czy przyciągnie to tłumy na stadion? Wątpię. Aby nie spalić się grą na dwóch frontach, potrzebna jest szeroka kadra. Wisła w kolejnym sezonie przystąpi bez rezerw, a przez ostatnie tygodnie niektórzy zawodnicy musieli grać z urazami, bo raz, że chcieli pomóc, dwa, że nikogo nie było w zastępstwie. Powiecie – no ale można kogoś kupić! Tylko, który szanujący się gracz przyjdzie do tej ligi w czerwcu? Później jest już tak mało czasu, że nie ma szans na zgranie z zespołem i odpowiednie przygotowanie. I żeby nie było: europejskie puchary wcale nie muszą być pocałunkiem śmierci, ale w naszej sytuacji najpewniej by były.

Znowu ta sama historia

Część z Was, która raz na jakiś czas czyta moje teksty, pewnie zapyta: czemu znów o tym piszesz? Bo obecny zarząd w pewnym stopniu popełnił ten sam błąd. Jarosław Królewski (wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej Wisły), pisząc o walce o 4 miejsce, rozgrzał wiślackie głowy i na nic zdały się przezorne głosy, że ten bój jest dla nas nierealny. Zajęlibyśmy czwarte miejsce, z wizją odmłodzenia kadry, poszerzenia jej przy braku rezerw i co? Naprawdę wierzycie, że drużyna, nawet wzmocniona, która w ostatniej rundzie zdobyła 13 na 27 możliwych punktów, podbiłaby Europę? Patrząc na obecną sytuację naszej kadry, nie skończyłoby się to 4 miejscem, a ósmym. I dalibyśmy tylko Cracovii czy Legii okazję do rewanżu. Bo patrząc obiektywnie na nasz sportowy potencjał, sporo nam do tej elity brakuje.

Bardzo nie spodobał mi się ten wpis pana Królewskiego. Przypomniał mi te wszystkie historie, którymi karmiono nas za czasów Marzeny Sarapaty. Ambicji nie powinniśmy mylić ze zdroworozsądkowym myśleniem. Kibice Wisły, którzy tyle ostatnio przeżyli, naprawdę nie potrzebują wytartych frazesów i słów rzucanych na wiatr. Tyle już przetrwaliśmy, że każdy z nas wolałby transparentność, czasem brutalną rzeczywistość niż pompowanie balonika. Czyny, nie słowa.

Cierpliwa budowa fundamentów

Wiecie co łączy 3 z 4 najlepiej punktujących obecnie drużyn w Ekstraklasie? Wszystkie znalazły się poprzednim sezonie w dolnej ósemce i zostawiły wówczas trenera. Dla tych szkoleniowców był to dobry czas na przegląd kadry i budowę siły drużyny. Jak życie pokazało, Stokowiec, Probierz czy Fornalik ten okres wykorzystali. Nie mam wątpliwości, że Maciej Stolarczyk może równie efektywnie skorzystać z nachodzących siedmiu kolejek. Przy krótkiej przerwie między kolejnym sezonem, te 2 miesiące spokojnej pracy i zachowanie większości zawodników, okazuje się najlepszym sposobem na zyskanie przewagi nad ligową stawką.

Tak jak jednak wspominałem, czwarte miejsce nie może być celem w samym sobie. Na pewno nie teraz. Trzeba sprawić by organizacyjnie klub stanął na nogi i finansowo był w dużej mierze niezależny od wyniku sportowego. Podstawową kwestią będzie budowa działu scoutingu. Obecnie pracuje w nim jedna osoba. Drugą sprawą będzie znalezienie dyrektora sportowego.

Kluczowym wyzwaniem dla pionu sportowego będzie sprawienie, by wychowankowie płynnie przechodzili od juniorów do I drużyny. Ten aspekt był zaniedbany przez ostatnie lata, dlatego swoje nadziej pokładam w doświadczeniu prezesa Rafała Wisłockiego w zarządzaniu Akademią Wisły. Oczywiście trzeba będzie równolegle popracować nad klubowym marketingiem, tak by utrzymać wynik frekwencyjny z obecnego sezonu. Zarząd klubu deklaruje ogromne zaangażowanie w poszukiwania inwestora bądź sponsora strategicznego. Na razie jednak nie wygląda na to, by coś w tej sprawie mogło się zmienić. Oczywiście, lepiej działać po cichu, za to rzetelnie.

Utracona szansa stanie się szansą?

Jeśli Maciej Stolarczyk mądrze wykorzysta nadchodzące miesiące, Wisła może bardziej skorzystać na graniu w dolnej ósemce, niż na prestiżowych rywalizacjach z Legią czy Cracovią. Bez wątpienia to koniec euforii po uratowaniu klubu. Magnesem przyciągającym ludzi nie będą już topowe drużyny naszego kraju, a sama Wisła. Zaczyna się czas pracy w cieniu, bez meczów w TVP i wywiadów o uratowaniu klubu.

Ludzie, którzy trafili do Krakowa w styczniu, podjęli się wielkiej misji. Jednak życie pokazuje, że o wiele trudniej jest dźwigać niż dźwignąć. Oby solidną pracą udało się pomóc w wyjściu z Wisły z kryzysu, pozostawiając wszelkie medialne i nastawione na pochlebstwa deklaracje z boku. W myśl zasady, że najgorsza prawda jest lepsza od najlepszego kłamstwa.

Ekstraklasowy entuzjasta. Od zawsze z Wisłą Kraków. Nudny jak poniedziałkowy mecz w Eurosporcie. Mało trafne komentarze i wytarte frazesy. Całodobowo dostępny na twitterze.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Rozgrywki