Największym mankamentem zespołu z Gdańska jest nieskuteczność napastników. Jak dotąd najlepsze liczby spośród graczy, którzy żyją z bramek ma na swoim koncie Sobiech. Trzy trafienia w 8 rozegranych spotkaniach. Flavio ewidentnie nie może odnaleźć formy z poprzedniego sezonu, w którym strzelił 15 bramek. Dla porównania,w tym jeszcze ani jednej.
Strzelecka niemoc Flavio trwa
Paixao w pierwszych 7 meczach obecnego sezonu nie dość, że nie strzelił bramki, to także stracił miejsce w podstawowej jedenastce. W zeszłych rozgrywkach był po prostu nie do ruszenia. Swoją grą pokazywał, że jest głównym ogniwem w ataku. Na ten moment ma 2 żółte i 1 czerwoną kartkę. Ostatni raz w wyjściowym składzie Portugalczyk zagrał ze Śląskiem Wrocław, czyli w meczu, który był rozegrany 24.08.2019 roku. Była to 6. kolejka.
Spotkania z Piastem, z Lechem Poznań i Koroną zaczynał na ławce rezerwowych. Jedyne trafienia zanotował jak dotąd tylko meczach eliminacyjnych do europejskich pucharów, gdzie zdobył 2 bramki z Broendby. W tym sezonie Flavio 3 razy zagrał od pierwszej minuty. Dwa razy jako skrzydłowy w starciach z Rakowem i Jagiellonią, a raz jako napastnik ze Śląskiem Wrocław. Poza spotkaniami ligowymi wyszedł w wyjściowej jedenastce w Superpucharze Polski i w dwóch meczach z Broendby.
Sobiech korzysta ze słabej dyspozycji Flavio
Trzeba dodać, że Sobiech szybko zaczął strzelać gole, bo już w 3. kolejce. W spotkaniu z Wisłą Płock zagrał, bo trener chciał dać odpocząć Flavio z tego względu, że 1.08 piłkarze rozgrywali mecz z Broendby. Z kolei mecz w lidze odbył się 3 dni później. Artur zanotował dobrą serię, bo w 3.,4. i 5. kolejce miał na swoim koncie przynajmniej jedną bramkę.
Brak na boisku od pierwszej minuty Portugalczyka nie wpływa negatywnie na grę gdańszczan, bo cały czas potrafią wygrywać. Gdy mecz w wyjściowej jedenastce zaczynał Flavio to biało-zieloni zanotowali: 2 remisy i porażkę. Jeżeli na boisku przebywał Sobiech zdołali 4 razy wygrać, 2 razy zremisować i raz ponieśli porażkę.
Początek z Koroną na remis
Lepiej to spotkanie zaczęli goście z Kielc. Już w drugiej minucie oddali pierwszy strzał. Więcej czasu piłkę posiadali jednak gospodarze. Gracze Korony za bardzo nie kwapili się, żeby im przeszkadzać. Zawodnicy ubrani w żółto-czerwone pasy bardziej skupiali się na grze z kontry i tam szukali swoich szans. Z kolei Lechia – sądząc po obserwacji meczu – chciała mieć futbolówkę przy nodze, tworzyć sytuacje.
Do 18. minuty lepsze okazje stworzyli sobie goście. Zawodnicy trenera Stokowca próbowali grać w ataku pozycyjnym, szybko odbierać piłkę. Tworzyli kombinacyjne, składne akcje, lecz w umiejętny i przytomny sposób interweniowała obrona żółto-czerwonych. Momentami byli oni trudnym rywalem dla biało-zielonych.
Starania i wszelkie próby się opłaciły
Lechia się nie poddała i w 36. minucie otworzyła wynik meczu. Wszystko zapoczątkował Łukasik, który zaliczył świetny przerzut do lewej flanki, gdzie był już Mladenović. Lewy obrońca biało-zielonych zrobił to co potrafi najlepiej, czyli dośrodkował piłkę w pole karne, po wcześniejszym wygraniu pojedynku z obrońcą. Tam przytomnie zachował się Gajos strzelając swoją pierwszą bramkę w nowym sezonie. Cierpliwość i opór się opłaciły, dzięki czemu piłkarze trenera Stokowca zostali wynagrodzeni. Wynik mógł podwyższyć pod koniec pierwszej połowy Lukas Haraslin, bo przełożył obrońcę i wystarczyło mu tylko strzelić gola. Zrobił to co było najtrudniejsze, lecz bramki nie zdobył. Piłka poszybowała nad poprzeczką.
Drugi gol dla Lechii i pełna kontrola nad meczem
Na początku drugiej części w 51. minucie pięknym trafieniem popisał się Lukas Haraslin. To czego nie udało się strzelić pod koniec pierwszej połowy, wyszło w drugiej części. Świetnym otwierającym podaniem popisał się Kubicki. Dzięki temu zagraniu Słowak popędził w stronę bramki przeciwnika. Krótko prowadząc piłkę przełożył futbolówkę do lewej nogi i strzelił w długi róg nie do obrony.
Po zdobyciu drugiej bramki zawodnicy Lechii wykazywali się wyrachowaniem i pragmatyzmem. Kiedy mogli – grali z kontry, a kiedy było trzeba – utrzymywali się przy piłce. W każdej formacji bardzo pewnie się prezentowali. W ich poczynaniach można było dostrzec mądrość i odpowiednie przygotowanie taktyczne do meczu. Mieli korzystny wynik i chcieli dowieźć go do końca spotkania. Taka konsekwencja charakteryzowała Lechię z poprzedniego sezonu.
Trzecie zwycięstwo z rzędu
Biało-zieloni weszli na zwycięską ścieżkę od potyczki na wyjeździe z Piastem. W trzech meczach stracili tylko 2 bramki, a zdobyli 6. Ta gdańska maszyna pod wodzą Stokowca zaczyna się powili rozpędzać i wchodzić na właściwe tory. Po rozegranych dziewięciu spotkaniach piłkarze zdobyli 16 punktów i zajmują 6. miejsce w tabeli. Tracą tylko 1 oczko do trzeciego i drugiego miejsca. Z kolei do lidera – Pogoni Szczecin brakuje im 2 punktów. Cały czas utrzymują kontakt z czołówką. Wydaję mi się, że Lechiści łapią wiatr w żagle. Pokazuje to, że bez Flavio mogą grać i strzelać gole. Drużynę swoimi akcjami próbują ciągnąć skrzydłowi, dobrą dyspozycję złapał Peszko, a na domiar „złego” trener ma ten komfort, że w zespole istnieje rywalizacja na wszystkich pozycjach. Dlatego zawodnicy nie mają miejsca w składzie za darmo.