28.09.2019 r. zespół z Gdańska podejmował w Warszawie Legię. Było to szczególne spotkanie dla: Dusana Kuciaka, Rafała Wolskiego i Daniela Łukasika. Wcześniej występowali w barwach stołecznego klubu. Z tej trójki zawodników ostatnio problemy zdrowotne miał Wolski, przez co dostawał szansę z ławki. Trener w porozumieniu ze swoim sztabem medycznym dawał mu możliwość gry, gdy zawodnik był już gotowy. Można się cieszyć, że są zdrowi Kuciak i Łukasik, bo to zawodnicy pierwszego składu.
Od początku meczu lepsze wrażenie sprawiali Lechiści
Piłkarze Lechii konstruowali swoje akcje od tyłu. Spokojnie wymieniali podania, bo gospodarze w pierwszych minutach jakoś bardzo się nie kwapili, aby im przeszkadzać. Biało-zieloni chcieli jak najszybciej strzelić gola i wyjść na prowadzenie. Od początku spotkania grali odważnie i z pełną wiarą w swoje umiejętności. Dłużej utrzymywali się przy piłce od Legionistów, lecz przez długi czas nie oddali celnego strzału. Stoperzy z Gdańska w przytomny sposób zagrywali prostopadle piłki do drugiej linii rozpoczynając akcję zespołu. Podoba mi się to, że nie decydowali się na przerzuty, tylko grali po ziemi. Od pierwszego gwizdka zawodnicy Piotra Stokowca pokazywali, że nie będą łatwym rywalem dla Legii.
Do głosu zaczęli dochodzić gospodarze
Iluzoryczną przewagę mieli goście, lecz pierwszy celny strzał w meczu oddali gracze Aleksandara Vukovicia. Już w 8. minucie. Grę prowadzili Lechiści, ale gospodarze nie chcieli być im dłużni i odpowiadali. Gdańszczanie posiadali piłkę i szukali swoich szans po dośrodkowaniach czy to z prawej czy z lewej strony. Jednak nie potrafili celnie uderzyć i zaskoczyć przy okazji Radosława Majeckiego. Legioniści za to groźnie strzelali. Wydaje mi się, że właściwą taktykę objęła drużyna wicemistrzów Polski, mającą na celu oddanie inicjatywy rywalowi i – dzięki temu – szukanie swoich szans w grze z kontry.
Karygodny błąd popełnił Karol Fila. Legia mogła strzelić gola, lecz w ostatnim momencie piłkę wybił Augustyn. Dzięki interwencji stopera, drużyna gospodarzy miała rzut rożny, po którym bramkę zdobył Mateusz Wieteska. Głównym winowajcą – moim zdaniem – jest boczny obrońca z Gdańska, który w nieodpowiedzialny sposób zagrał futbolówkę do środka stwarzając sytuacje przeciwnikom. Osiągnęli oni swój cel i w tamtym momencie to goście byli w trudniejszej sytuacji.
Na problemy Michał Nalepa
Ostatnio Nalepa złapał wysoką formę. Pokazują to spotkania z Lechem Poznań, Koroną Kielce i Legią Warszawa. Może być zadowolony, bo do tej pory linia obrony, której jest liderem, w lidze straciła tylko 3 gole, a zawodnicy z formacji na dodatek zdobyli 8 bramek. Przed spotkaniem z zespołem Vukovicia Lechiści w Pucharze Polski rozgrywali jeszcze mecz, do którego podchodzili w roli faworyta. Jak inaczej można było nazwać to starcie, kiedy rywalizuje zdobywca Pucharu z poprzedniego sezonu z drużyną grającą na co dzień w II lidze? Zawodnikom trenera Stokowca udało się wygrać 3:2, ale nie było to dla nich łatwe i przyjemne starcie.
W ostatnich 3 meczach ligowych Nalepa strzelił 2 gole. Jak na obrońcę to bardzo dobry wynik. Trafił do siatki z Lechem i wicemistrzami Polski w ostatniej kolejce. Daleki wyrzut z autu w wykonaniu Lukasa Haraslina i w 37. minucie stoper z Gdańska zdobył bramkę, bo umiejętnie odnalazł się w polu karnym. Był to zarazem pierwszy celny strzał w wykonaniu drużyny Lechii. Później biało-zieloni złapali wiatr w żagle. Wyprowadzili podręcznikową kontrę, po czym dograli piłkę do prawej strony, lecz dośrodkowanie do Gajosa nie dało im gola, ponieważ piłkarz strzelił w środek bramki.
Augustyn daje prowadzenie Lechii
Obie bramki Lechiści zdobyli rozpoczynając grę z wrzutu z autu. Asysty zaliczyli odpowiednio: Lukas Haraslin i Artur Sobiech. Karol Fila popisał się bardzo dobrym zagraniem w pole karne, dzięki czemu Sobiech skorzystał ze swoich warunków fizycznych. Zagrał piłkę do partnerów i zanotował asystę przy trafieniu Błażeja Augustyna. Może napastnicy nie strzelają tyle ile powinni, ale za to pozostali piłkarze w zespole zdobywają bramki. Widać było, że wszystkie wspomniane elementy rozegrania akcji były ćwiczone na treningach. Zostały wykonane tak jak powinny.
Nieodpowiedzialne zachowanie Kante
W 55. minucie tuż po strzelonym golu przez zespół z Gdańska doszło do bardzo groźnej sytuacji. W polu karnym biało-zielonych napastnik Legii – Jose Kante kopnął w nos Michała Nalepę. Mogło się to skończyć po prostu tragicznie. Po tym ciosie obrońca padł jak rażony piorunem i można było odnieść wrażenie, że się długo nie podniesie. Za linią bramkową lekarze opatrzyli go i zatamowali krwawienie. Najbardziej dziwi mnie fakt, że piłkarz stołecznego zespołu po tym starciu nie dostał kartki. Była to bardzo groźna sytuacja. Po całym zajściu Nalepa kontynuował grę i za to trzeba okazać mu szacunek. Chciał grać, pokazał niezłomny charakter i wolę walki, które u sportowca są najważniejsze. Na boisku nie przybywał jednak długo, bo w 60. minucie został zmieniony przez Tomasza Makowskiego.
Wyrachowanie w grze Lechii
Po zdobyciu drugiej bramki Lechiści zaczęli grać tak jak w poprzednim sezonie. Nastawiać się na grę z kontry i pozwalać rywalowi na konstruowanie akcji. Choć były też momenty w meczu, kiedy agresywnie ruszali do Legionistów. Legia spieszyła się, żeby jak najszybciej doprowadzić do remisu, a z kolei gdańszczanie wiedzieli jak grać, żeby dowieść korzystny wynik do końca. W pewnych momentach gospodarze potrafili stworzyć tak dobre okazje, że brakowało tylko celności, a padłyby gole. Jeżeli oddawali strzał, po którym piłka leciała w światło bramki to na posterunku znajdował się Kuciak i umiejętnie wybijał futbolówkę. Goście wiedzieli na ile mogli pozwolić w tym spotkaniu przeciwnikom. Zawodnicy trenera Stokowca całym zespołem bronili się i uniemożliwiali Legii tworzenie groźnych akcji.