Obserwuj nas

Cracovia

Wróciła wyczekana – PKO Ekstraklasa kochana!

Prawie 3 miesiące, a dokładnie 81 dni, kazała czekać na siebie rodzima, najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce. Na szczęście w ostatni weekend wróciła z przytupem! Czy to przez dobre, emocjonujące mecze, czy też babole, które są nieodłączną jej częścią. Zapraszam na parę subiektywnych wniosków i opinii o PKO Ekstraklasie po 27. kolejce.

KONIEC WYŚCIGU ŻÓŁWI PO TYTUŁ?

Poprzednie sezony wyróżniały się emocjonującymi końcówkami, gdzie tytuł mistrzowski rozstrzygał się w ostatniej kolejce. Choć daleko Legii do dominacji absolutnej, jaką mieli piłkarze Wisły Kraków na początku XXI w., to teraz ma doskonałą sytuację, żeby zakończyć emocje pt. „Kto Mistrzem?” wcześniej niż w 37. kolejce. Jest to rozwiązanie bardzo prawdopodobne, ale – choć nic dwa razy się nie zdarza – trzeba pamiętać, że w analogicznej kolejce sezonu 2018/19 Piast również miał dużą stratę do lidera. Jednak na przestrzeni 10 meczów drużyna Waldemara Fornalika zdołała odrobić odpowiednio 10 i 5 pkt do Lechii i Legii. Wydaje się, że w klubie ze stolicy wyciągnięto wnioski i w tym roku odzyskają tytuł, a przeszkodzić im może jedynie Piast. Ciężko wyobrazić sobie, że zawodnicy Lecha odrobią 12 pkt straty, tym bardziej, że przegrali oba bezpośrednie mecze z „Legionistami”.

W KRAKOWIE JEDNAK ŻAŁUJĄ WZNOWIENIA SEZONU

Po wydarzeniach ostatniej kolejki kibice Wisły i Cracovii zdają się mówić jednym głosem, niczym po śmierci Papieża i chwilowym zawieszeniu maczet. Cracovia jest już w połowie drogi rekordowej serii 10 przegranych meczów z rzędu Wisły. Nastroje najlepsze nie są, a przed nimi dwa wyjazdy do Szczecina i Gdańska, gdzie o przełamanie nie będzie tak łatwo. Ciekawi mnie też, co zrobi trener Probierz, który lubi uciekać w przypadku problemów, a tu nieciekawa seria, widmo minusowych punktów, a kibice rozochoceni. Padł on ofiarą własnej propagandy. Jego wypowiedzi, że zawsze gra o mistrzostwo w każdym klubie, były odbierane raczej ze śmiechem. Nagle przyszły jednak bardzo obiecujące wyniki, Probierz dolał oliwy do ognia w stylu „mówiłem, że gramy o mistrzostwo”. Teraz balon pękł i jest wielkie rozczarowanie.

W Wiśle z kolei wyniki po serii porażek dawały odrobinę nadziei na górną ósemkę. Jednak już po jednej kolejce z pięciu punktów przewagi zostały raptem dwa. Wśród kibiców pojawił się z powrotem temat obaw o spadek. Na wnioski moim zdaniem jednak trzeba poczekać, bo o ile Korona może przy Bartoszku powalczyć o utrzymanie, tak Wisła niekoniecznie musi konkurować wyłącznie z nimi. Może się wszakże okazać, że o spadek „powalczy” Wisła z Płocka – z pozycji lidera coraz bardziej pikują w dół, a margines błędu drastycznie się zmniejszył. Ogólne nastroje panujące wśród krakowskich kibiców można by podsumować poniższym obrazkiem:

 

Tak czy siak, moim zdaniem dobrze, że liga wróciła i zostanie rozegrana w pełni. Jeśli moja Wisła ma się utrzymać, to niech udowodni to w pełnym sezonie. Podobnie ma się sprawa z innymi kibicami, np. Legii – fajnie by było dla nich już teraz być ogłoszonym mistrzem. Jednak nie byłoby to zwycięstwo kompletne i w przyszłości podnoszone jako niesprawiedliwe/niepełne wśród kibiców innych drużyn.

TRANSMISJA MECZÓW W ERZE KORONA(Ś)WIRUSA

 Dobrze – liga wróciła, ale jak do zmian zaadoptowali się realizatorzy i telewizja? Moim zdaniem sama transmisja w wykonaniu Canal + Sport jak zawsze na wysokim poziomie, choć jest się do czego przyczepić. Na pierwszy rzut weźmy sposób przeprowadzenia wywiadów z trenerami/piłkarzami. Rozumiem promowanie wszelkiego zapobiegania zarażeniu, ale czy to nie czasem po to dziennikarze, całe sztaby we wszystkich klubach odbywały kwarantannę, żeby nie zarazić się? Skoro więc wszyscy nie mają wirusa, to trochę kabaretowo odbieram prowadzenie wywiadów w taki sposób. Piłkarze też niby mają zachować dystans, bez podania rąk przed meczem. Jednak zaraz potem walczą na boisku albo cieszą się razem po bramkach. Jak piłkarze Jagiellonii w Krakowie po strzeleniu bramki w końcówce – wszyscy rzucili się na Mystkowskiego.

Realizatorzy nie podołali też podłożeniu sztucznych kibiców. Na Twitterze były 3 ankiety dotyczące tego pomysłu. W pierwszych dwóch głosowałem przeciw. Następnie pomysł wdrożył Eleven w Bundeslidze i wyszło to znakomicie. Kiedy więc pojawiła się trzecia ankieta, zmieniłem linię frontu i byłem jak najbardziej za. Potem przyszedł piątek, godz. 18:00 i wielkie rozczarowanie.

Pierwszy mecz z początku na obu ścieżkach dźwiękowych brzmiał podobnie – ciężko mi było ustalić, która jest która. W czasie meczu trochę to poprawili, ale raził fakt, że normalnie poziom szumu był niski, a w przypadku sytuacji bramkowej bardzo wysoki i taki właśnie nienaturalny. Postanowiłem dać szansę, w końcu to pierwszy mecz, więc do wszystkiego może muszą dojść. To rozwiązanie jednak nie do końca poszło w stronę poprawy, gdyż w meczu Lecha z Legią dochodziło do sytuacji, kiedy Lech prowadził akcję, był przy piłce, a z trybun słychać było gwizdy. Ciągle liczę, że nastąpi poprawa, chociaż nie wiem, czy problem nie naprawi się sam 19 czerwca, kiedy na stadiony wrócą kibice i atmosfera będzie naturalna, czyli taka, do jakiej wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni.

NAGRODA ZA CIERPLIWOŚĆ DLA WYPOSZCZONYCH KIBICÓW

Dla kibiców prawdziwy maraton piłkarski. Sezon 2019/2020 zakończy się w połowie lipca. Przerwa międzysezonowa będzie wyjątkowo krótka, a pamiętać należy, że kolejny sezon zakończy się wcześniej z powodu Euro 2020(1). Trzymiesięczny post meczowy odpłaci się więc ogromnym natężeniem gier praktycznie do końca roku. Oby piłkarze wytrzymali intensywne tempo. Może taka ilość spotkań będzie napędzała minuty dla młodzieży, a nuż odkryją się nowe talenty w polskich klubach? Wielka szansa też dla przyszłych pucharowiczów – do eliminacji LM i LE. Wszystkie nasze kluby przystąpią z rozpędem po lidze, nie będzie już tłumaczenia typu „przygotowaliśmy szczyt formy na fazę play-off” po odpadnięciu we wcześniejszej fazie kwalifikacji.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Cracovia