Kiedy myślę o piłkarzach, za którymi kibice pójdą w ogień, mam przed oczami takie nazwiska jak: Maldini, Chellini czy Puyol. Do tej grupy koniecznie musi dołączyć mniej znany europejskim fanom Alexis Viera. Jego historię opowiada dokument dostępny na Netflixie: „Alexis Viera: Historia przetrwania”.
Kto to Viera?
Prawdopodobnie gdy europejski kibic wpisze w wyszukiwarkę nazwisko „Viera” ta zaproponuje hasło: „Vieira” – nazwisko legendy Arsenalu. Jednak Viera (bez „i”) także zasłużył sobie na status legendy. Legendy zarówno klubu America Cali jak i całego miasta.
Viera to urugwajaski bramkarz, który posiada cechy typowego przedstawiciela swojego narodu. Piłkarze z niziny „La Plata” znani są ze swojej nieustępliwości i poświęcenia. Takimi cechami goalkeeper przez lata swojej kariery zaskarbił sobie (i tu nie przesadzę) miłość tysięcy kibiców.
Legenda przez wielkie „L”
My – polscy kibice – niekiedy narzekamy na obcokrajowców, występujących w naszej lidze. Uważamy, że gra dla naszego klubu jest dla nich tylko pracą. Nie dziwimy się, że szybko zmieniają pracodawcę, gdy otrzymają lepszą ofertę. Jednak istnieją jeszcze piłkarze, którzy są kompletnym przeciwieństwem tego podejścia do życia. Tym wydałoby się – utopijnym dla wszystkich kibiców zawodnikiem jest Viera.
W 2008 roku Urugwajczyk przeprowadził się do Kolumbii, by zagrać w klubie z historią – Americe. W dokumencie Netflixa sam Viera podkreśla, że ten klub wybrał m. in. z powodu kibiców i z jego ust nie brzmi to jak wyświechtana formułka.
Obcokrajowiec? Nie, nasz!
Takimi słowami mogliby określić Vierę kibice z Cali. W pewnym momencie bramkarz przeniósł się do klubu z Chile, a wkrótce później America spadła z ligi. Urugwajczyk w tamtym momencie postanowił wrócić do Kolumbii i pomóc w awansie. Już sam fakt, że przeżywał każdą porażkę swojej drużyny (niekiedy nawet płakał na boisku), zrodził miłość kibiców.
Brzmi dobrze, prawda? A ta historia się dopiero rozkręca!
Wypadek
I tu dochodzimy do najważniejszego momentu w życiu Viery. W 2015 r., po tym jak wrócił z zakupów z żoną, został napadnięty przed swoim domem. Napastnik postrzelił go dwukrotnie. Mimo szybkiej pomocy, życie bramkarza wisiało na włosku. Kula uszkodziła rdzeń kręgowy, więc o kontynuowaniu dotychczasowego – sportowego trybu działania nie było mowy. Ba, lekarze nie dawali wiary Vierze (nomen omen), że ten będzie mógł chodzić.
Oczywiście, jak każdy nieustępliwy zakapior nie chciał o tym słyszeć. Po serii zabiegów rehabilitacyjnych, dzięki swoim staraniom, już po 4 miesiącach (!) mógł odbyć krótki spacer o kulach.
Brzmi dobrze, prawda? A ta historia się dopiero rozkręca! – nie, to nie błąd
Wybaczam
Dotychczasowa historia Viery nadawałaby się na niezły film. Urugwajczyk jednak na tym nie pozostał. Ludzie, którzy go znali, twierdzili, że tak szybkie efekty mógł uzyskać tylko dzięki wybaczeniu swojemu oprawcy.
Viera poszedł także krok dalej i postanowił spotkać się z chłopakiem, który go postrzelił. Na filmie możecie obejrzeć obrazki, jak bramkarz przyjaźnie przytula lekko zestresowanego młodziana. A na dodatek (sic!) bramkarz postanowił zaproponować mu pracę we własnym projekcie. Oczywiście po odbyciu kary.
Zło wyszło na dobre
Mówi się, że są ludzie, których można albo kochać albo nienawidzić. Viera jest człowiekiem, którego można tylko kochać. Powiedzieć, że zazdroszczę kibicom z Cali takiej legendy, to nic nie powiedzieć. Nie dość że walczył za klub, to jeszcze po tym wszystkim, co złego go spotkało w mieście, postanowił tam pozostać. W dodatku obecnie prowadzi piłkarski projekt zajmujący się lokalnymi dzieciakami. Tak, żeby nie popełniali takich błędów jak jego napastnik. Alexis Viera – chodzące dobro.
Długość: 1h 9 min
Ocena: 9,5/10 (Historia sprawiła, że ten film już mógł być swoistym „samograjem”. Jednak przedstawienie sytuacji z życia Viery oczami jego bliskich, znajomych i jego samego zrobiło dodatkową robotę.)
Kibic. Piłka Nożna: od A-Klasy do Ekstraklasy.