Śląsk Wrocław pewnie awansował do drugiej rundy kwalifikacji Ligi Konferencji UEFA. Do dwóch strzelonych na wyjeździe bramek, dokładając kolejne dwie zdobyte u siebie. Tym samym pokonał w dwumeczu, zajmujący aktualnie trzecie miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej Estonii Paide Linnameeskond 4:1. W kolejnej rundzie na wrocławian czeka zdobywca Pucharu Armenii, Aratat Erywań.
Trener Magiera kontynuuje tworzenie taktycznego DNA
Najważniejszym wnioskiem z pierwszych spotkań o stawkę zespołu z Wrocławia, przed startem ekstraklasy jest kontynuacja taktycznego zamysłu Jacka Magiery. Według którego Wrocławianie bronią się piątką defensorów, a atakują z silnym wykorzystaniem wahadłowych. Wykonawcy założeń taktycznych zmienili się na niektórych pozycjach względem poprzedniego sezonu. Natomiast założenia pozostają takie same – aktywne wahadła były dobrze obsługiwane otwierającymi podaniami przez Krzysztofa Mączyńskiego czy Wojciecha Gollę. W szybkim ataku ostro bite dośrodkowania z głębi pola między bramkarza a linię obrony stwarzały realne zagrożenie pod estońską bramką. Trzeba przyznać, że konsekwencja taktyczna Jacka Magiery, od momentu objęcia sterów w Śląsku może imponować, a realizacja jego pomysłów wyraźnie zmierza w dobrym kierunku.
Dominacja z piłką przy nodze
Pierwsza połowa spotkania przebiegła pod znakiem wysokiego pressingu czwartego zespołu PKO Ekstraklasy. Dużo pracy w tym aspekcie wykonywał Waldemar Sobota. Nie był tak odpowiedzialny za kreację, co za doskok do rywala po stracie i wywieranie presji na piłkarzach Paide przy rozegraniu piłki na własnej połowie. Kilkukrotnie w pierwszej odsłonie pressing Soboty wymusił albo długie zagranie, łatwe do przechwycenia przez stoperów polskiej drużyny, albo fatalny błąd bramkarza w rozegraniu piłki, który poślizgnął się i nieomal doszło do przechwycenia piłki w polu karnym przez Exposito.
Nie brakowało również dobrych podłączeń przez wahadłowych. Tak Victor Garcia (pierwszy raz w wyjściowym składzie w meczu o stawkę) w 6. oraz 20. minucie stworzył zagrożenie w polu karnym groźnym dośrodkowaniem. Jak i Patryk Janasik najpierw w 28. minucie dobrze dośrodkował między bramkarza a linię obrony, co niecelnym strzałem zakończył Garcia. Później sam znalazł się w polu karnym i wykończył akcję po świetnym górnym podaniu z środkowej strefy przez Mączyńskiego do Exposito. Duża rola przy bramce zdobytej przez prawego wahadłowego przypadła właśnie Erikowi Exposito. Świetnie opanował piłkę i z dwoma rywalami na plecach zdołał się odwrócić w kierunku bramki. Następnie wyłożyć piłkę potencjalnie łatwą do wykończenia, którą Janasik zamienił na gola otwierającego wynik. Końcówka pierwszej odsłony, po zdobyciu gola nie przyniosła kolejnych emocji. Śląsk wyraźnie kontrolował grę, więcej operując piłką. A goście z Estonii kilkukrotnie posyłali nieudane, długie zagrania w kierunku swojego napastnika.
Kontrola, jakość utrzymania się przy piłce i debiutancki gol Victora Garcii
Druga połowa nie przyniosła zmiany obrazu gry obydwu zespołów. Jednak na początku tej odsłony meczu mogliśmy obejrzeć kilka naprawdę profesorskich, długich podań ,,na nos” w wykonaniu Krzysztofa Mączyńskiego. Żołnierz Adama Nawałki z pamiętnej kampanii francuskiej z 2016 roku emanował spokojem, precyzją i regulował tempo gry podopiecznych Jacka Magiery. To zarządzanie wynikiem, poprzez wysoki procent posiadania piłki zostało jeszcze nagrodzone debiutanckim trafieniem Victora Garcii. Ten wykończył, rozpoczętą przez świetnie podłączenie się z prawej strony Patryka Janasika i odegranie na skraj pola karnego Waldemara Soboty, akcję. Sobota, jak na rutyniarza przystało, położył dwóch rywali w polu karnym i miękką wrzutką otworzył Hiszpanowi drogę do bramki.
Warto pokrótce ocenić występ Victora Garcii – hiszpański wiatr, jaki wniósł na lewą stronę z pewnością przyniósł dużo zagrożenia. Jednak należy zauważyć, że po drugiej stronie Szymon Lewkot we współpracy z Patrykiem Janasikiem stanowili mur nie do przejścia. A stroną Marka Tamasa i Victora Garcii napędzały się najgroźniejsze ze stworzonych tego wieczora akcji przyjezdnych z Estonii. Po tym spotkaniu Jacek Magiera z pewnością również uzna to jako element do poprawy.
Szymon Lewkot niczym Francesco Acerbi
Najciekawszym dla mnie taktycznym pomysłem, jaki zobaczyłem w trakcie tych 90 minut, to miejsca, w których w ataku pozycyjnym operował półprawy stoper Szymon Lewkot. Jest to schemat bardzo przypominający dwa rzymskie zespoły – Lazio oraz Romę. Gdzie Francesco Acerbi i Gianluca Mancini wykazują się bardzo podobną aktywnością w ofensywie. Zupełnie inaczej niż półlewy stoper w tym ustawieniu z wahadłowymi. Współpraca Lewkota z Janasikiem, podobnie jak Acerbiego z Lazzarim, czy Manciniego z Karsdorpem, to element, który już przynosi wrocławianom sporo korzyści w ofensywie. Z biegiem sezonu może stać się dla podopiecznych Magiery bronią numer jeden. Nie zapominajmy, że Śląsk posiada w polu karnym rosłego Erika Exposito. Który dziś również miał dwie okazje do zdobycia bramki głową. W obu przypadkach obrońca estońskiej drużyny przytrzymywał Hiszpana w sposób nie do końca przepisowy, czego nie zauważył arbiter.
Dużo mniej zagrożenia stoperom Paide stworzył Fabian Piasecki, który zastąpił Exposito w 65. minucie. Również w tym samym momencie meczu na placu gry pojawił się Robert Pich. Miał w końcówce meczu bardzo dobrą sytuację na podwyższenie wyniku. I tu również należy wyróżnić Victora Garcię, który odważnym dryblingiem otworzył sobie przestrzeń do wejścia w pole karne i wyłożył piłkę na jego skraj Słowakowi. Ten jednak oddał niegroźny strzał w środek bramki. Na uwagę zasługuje również debiut, znanego nam doskonale z występów w zespole wicemistrza Polski Rakowa Częstochowa Petra Schwarza. Czech pojawił się na boisku w 71. minucie za Waldemara Sobotę, jednak nie zdołał w tak krótkim czasie zaznaczyć swojej obecności na boisku.
Jaka przyszłość Śląska w Conference League?
Następnym rywalem wrocławian będzie Aratat Erywań. Zespół, który pokonał dziś u siebie węgierski MOL Fehervar również 2:0, a w całym dwumeczu 3:1. Czy będzie to rywal trudniejszy od Paide Linnameeskond? Sądzę, że tak. Nie tylko zwracając uwagę na wyeliminowanie węgierskiego zespołu, ale również na to, że ormiańską piłkę cenię trochę bardziej niż estońską. Szczególnie jeśli chodzi o zaangażowanie, wolę walki, które często nadrabiają ewentualne braki piłkarskie. Jednak moim zdaniem Śląsk idzie w dobrą stronę. Biorąc pod uwagę wynik, ale przede wszystkim też sposób grania. Widać pomysł. Realizacja nie zawsze wychodzi idealnie. Mimo tego uważam, że z meczu na mecz będziemy oglądali zespół z wyraźnym stemplem taktycznym Jacka Magiery. To czyni mnie pełnym nadziei, że przygoda Śląska Wrocław z nowymi rozgrywkami z ramienia UEFA nie zakończy się 29 lipca.
Piłka nożna, skoki narciarskie, MMA, kolarstwo itd..... Pasjonat sportu, fan BVB09 ⚽️