Obserwuj nas

Rozgrywki

Kolejorz się nie zatrzymuje #MinąłWeekend – 4. kolejka

Lech wygrał trzeci mecz z rzędu, Wisła Płock odrobiła dwubramkową stratę, ale i tak przegrała, a Stal wygrała pierwszy mecz w tym sezonie – to wszystko wydarzyło się w 4. kolejce Ekstraklasy.

Mecz kolejki

Wielkie strzelanie w Gliwicach

Piast Gliwice 4:3 Wisła Płock

Obie drużyny przed tym spotkanie wygrały po jednym spotkaniu. Faworyta tego spotkania trzeba było upatrywać w Piaście, który w poprzednim sezonie wygrał i zremisował z drużyną z Płocka.

Od samego początku przewagę miał Piast. Na pierwszego gola w tym spotkaniu, kibice zgromadzeni na stadionie musieli czekać do 13. minuty. Wtedy to, Arkadiusz Pyrka minął obrońcę i zagrał górną piłkę do Kristophera Vidy, który skierował ją do bramki. Pięć minut później było już 2:0. Nie najgorszym strzałem popisał się Jakub Rzeźniczak, tyle tylko, że umieścił piłkę we własnej bramce. Piast nie chciał się zatrzymywać, lecz Nafciarze mieli zamiar się odgryźć. No i odgryźli się w 38. minucie. Piotr Tomasik dograł piłkę z rzutu wolnego, a gola strzelił Anton Krywociuk. gospodarze chcieli jednak schodzić prowadząc dwiema bramkami. W 41. minucie swoja debiutancką bramkę dla Piasta zdobył Alberto Toril.

Wyrównali w dziesięciu

Wisła musiała w drugiej połowie odrobić dwie bramki. Ich sytuacja, wydawać by się mogło,  jeszcze bardziej skomplikowała się w 66. minucie. Od tej minuty Nafciarze grali o jednego zawodnika mniej, bo czerwoną kartkę dostał Dominik Furman. Pozornie mogło wydawać się, że Wisła była w fatalnym położeniu i raczej straciła już szanse na pozytywny wynik. To tylko pozory. W 74. minucie na boisku zameldował się Damian Warchoł. Były zawodnik m.in. Pelikana Łowicz i Legii Warszawa chwilę po wejściu na boisko zmniejszył straty Wisły, a w 79. minucie doprowadził do wyrównania.

Kibice Piasta już zaczęli wyklinać swoich ulubieńców. Lecz Piast w tym meczu chciał zgarnąć pełną pulę i uszczęśliwić kibiców. W 83. minucie Damian Kądzior cieszył się z debiutanckiego trafienia w barwach Piasta, ale jego radość była przedwczesna, bo bramka nie została uznana. No i bardzo dobrze, ponieważ Kądzior był na ewidentnym spalonym. Kądziorowi nie udało się zdobyć bramki, za to ta sztuka udała się Jakubowi Czerwińskiemu. Kapitan Piasta w końcówce meczu dobrze zamknął dośrodkowanie z rzutu wolnego i zapewnił swojej drużynie trzy punkty.

Cóż to było za szalone spotkanie. Zwroty akcji, czerwona kartka, siedem goli. Po co oglądać ligę francuską czy niemiecką, jeżeli w polskiej Ekstraklasie są takie emocje? Nie wiem. Ja oglądam tylko Ekstraklasę.

Cracovia to jakiś żart

Lechia Gdańsk 3:0 Cracovia

W podstawowym składzie Cracovii wyszło aż trzech polaków,  w tym dwóch którzy nie są młodzieżowcami. Czy zmieniło to coś w grze Cracovii? Nie.

Pierwsza połowa nie porywała. Na ciekawe sytuacje trzeba było czekać do końcówki pierwszej części. W 40. minucie Cracovia przeprowadziła szybką akcję. W końcowej fazie tej akcji Pelle van Amersfoort podał do ustawionego na piątym metrze Cornela Rapy. Rapa uderzył bez przyjęcia, ale piłkę z linii bramkowej wybił Conrado. Dwie minuty po akcji Pasów okazję miała Lechia. Z wolnego uderzył Maciej Gajos. Piłka odbiła się od muru i wtoczyła się do bramki. Zmylony Karol Niemczycki nie zdołał jej wybić.

Po przerwie ponownie na ciekawe sytuacje musieliśmy czekać do końcówki. W 83. minucie Mateusz Żukowski wywalczył piłkę w środku pola, przebiegł z nią pół boiska i zdobył swoją debiutancką bramkę w Ekstraklasie. Podopieczni Michała Probierza po stracie drugiego gola nadal nie potrafili stworzyć żadnej klarownej okazji. Za to potrafili stracić trzecią bramkę. Rafał Pietrzak posłał piłkę w okolice pola karnego gości. Dobiegł do niej Łukasz Zwoliński, który mocnym strzałem  ustalił wynik spotkania.

Lechia nadal jest niepokonana w obecnych rozgrywkach. Za to Pasy wciąż czekają na pierwsze zwycięstwo. Patrząc na grę drużyny z Krakowa można przypuszczać, że na pierwsze trzy punkty będą musieli jeszcze trochę poczekać. Cracovia nie potrafi sklecić kilku dobrych sytuacji. Michał Probierz na siłę próbuje pokazać, że granie bardzo średnimi obcokrajowcami daje efekty. Otóż nie, taka postawa trenera sprawia tylko, że Cracovia jest pośmiewiskiem. Śmieją się z niej wszyscy. Trener z taką renomą jak Probierz staje się powoli trenerem z średniej półki, który potrafi tylko obronić się przed spadkiem. Jednak mi Cracovii nie jest wcale żal. Fatalne zarządzanie jest w tym klubie od lat. Może jak Pasy wreszcie spadną, to w tym klubie coś się zmieni. Choć szczerze w to wątpię.

https://twitter.com/CommonSensePL/status/1426595730442043394?s=20

Warta poziomem nie odstawała, ale przegrała

Warta Poznań 0:2 Legia Warszawa

Legioniści przegrali w 3. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z Dinamem Zagrzeb i teraz pozostała im walka o Ligę Europy. W 4. rundzie eliminacji tych rozgrywek Legia zmierzy się ze Slavią Praga. Mecz z Wartą był próbą generalną przed czwartkowym spotkaniem z utytułowanym klubem z Czech.

Mecz w Grodzisku Wielkopolskim mógł znakomicie rozpocząć się dla Warty. Już w 2. minucie Artur Boruc musiał wyjmować piłkę z bramki. Radość gospodarzy nie trwała jednak długo, bo po analizie VAR sędzia gola nie uznał. Okazało się, że w początkowej fazie akcji Adam Zrelak był na minimalnym spalonym. W 31. minucie bardzo blisko gola był Ernest Muci. Młody Albańczyk okiwał trzech zawodników Warty i trafił w słupek. Osiem minut później Legioniści cieszyli się już z prowadzenia. Mateusz Hołownia zacentrował z lewej strony wprost na głowę Rafaela Lopesa. Portugalczyk skierował piłkę do bramki i wyprowadził Legię na prowadzenie. Warta bardzo dobrą okazję na wyrównanie miała tuż przed przerwą. Po rzucie rożnym piłka trafiła do Aleksa Ławniczaka, który uderzył z powietrza. Piłka po jego strzale zatrzymała się na słupku.

Nie minęły cztery minuty drugiej połowy, a Legia prowadziła już 2:0. Rafael Lopes zagrał idealnie na głowę Tomasa Pekharta. Czech dopełnił formalności i umieścił piłkę w bramce.  Legia nie zwalniała tempa. W 78. minucie dobra okazję miał Emreli, który znalazł się w akcji sam na sam, minął bramkarza i… uderzył tylko w boczną siatkę. Największe zagrożenie pod bramką Legii w drugiej połowie stwarzał, wprowadzony w końcówce, Mateusz Kuzimski. Jednak nie udało mu się ani razu pokonać Boruca.

Warta po raz kolejny pokazała się z przyzwoitej strony. Lecz podopieczni Piotra Tworka nie ustrzegli się też błędów. Legia te błędy wykorzystała i wywiozła z Grodziska trzy punkty.

Remis, ale czy słuszny?

Śląsk Wrocław 0:0 Górnik Łęczna

Górnik do Wrocławia przyjechał po dwóch dotkliwych porażkach i, nie oszukujmy się, faworytem nie był. Śląsk, co prawda, przegrał w czwartek w Izraelu 0:4, ale w Ekstraklasie w tym roku radzi sobie bardzo dobrze. Trener Zielono-Czarnych na ten mecz zmienił ustawienie. Górnik zagrał z trójką z tyłu i okazało się to niezłym pomysłem.

Pierwsze minuty to niezła gra Górnika, który przeprowadził kilka akcji, ale najczęściej kończyły się one rzutami rożnymi. Właśnie po tym stałym fragmencie Górnik miał najlepszą okazję na strzelenie gola. Piłkę z narożnika boiska dośrodkował Szymon Drewniak, centrę przedłużył Bartosz Śpiączka i ostatecznie trafiła ona do stojącego na trzecim metrze Sergieja Krykuna. Ukrainiec stał jednak o jeden krok za daleko, żeby dobrze uderzyć tę piłkę. W końcu, bardziej niż strzał, wyszło mu podanie do bramkarza. Śląsk obudził się dopiero po dwudziestu pięciu minutach.  W 29. minucie dobrą okazję miał Wojciech Golla, ale źle przyjął i piłkę bez problemów złapał Maciej Gostomski. Kilka minut później z dystansu uderzał Mateusz Praszelik, lecz jego strzał obronił Gostomski.

Po przerwie było dość nudno.  W sumie najciekawsze rzeczy działy się w ostatnich dziesięciu minutach. Najpierw Golla ładnie zagrał do Petra Schwarza, Czech jednak nie zdołał dobiegnąć do tej piłki i złapał ją Gostomski. Górnik długo dobrze się bronił, ale w 86. minucie popełnił błąd. Paweł Wojciechowski nie zdołał zatrzymać Bartłomieja Pawłowskiego. Pawłowski wpadł w pole karne i wyłożył piłkę Fabianowi Piaseckiemu, który skierował ją do bramki. Radość Wrocławian nie trwała długo, ponieważ po analizie VAR okazało się, że Piasecki był na spalonym. Tak wiec mecz zakończył się bezbramkowym remisem.

Kontrowersyjny spalony

Jednakże spalony, a raczej linia wyznaczająca spalonego narysowana przez sędziów VAR, była narysowana w kontrowersyjny sposób.  Eksperci i kibice mają pretensje o to, ze linia jest narysowana w złym miejscu. Zza linii wystaje kolano Pawła Wojciechowskiego i to ono powinno wyznaczać linię spalonego. Czy w takim układzie spalonego być nie powinno? Moim zdaniem ta perspektywa może być myląca. Możliwe, że gdybyśmy widzieli poniższą stopklatkę na wprost linii, a nie pod lekkim kontem, to nie byłoby wątpliwości, że spalony był. Tego się jednak nie dowiemy. Załóżmy jednak, że linia spalonego jest wyznaczana przez kolano zawodnika Górnika. W takim przypadku bardzo możliwe, że nadal byłby spalony, bo jak widzimy za linię spalonego wystaje cały but Piaseckiego. Śmiem twierdzić, że po przesunięciu linii nadal czubek buta by za tą linię wystawał i nadal byłby spalony.

Przepisy są jakie są. Nawet minimalny spalony to spalony. Moim zdaniem nie jest to do końca dobre. W mojej ocenie spalone praktycznie niedostrzegalne dla ludzkiego oka nie powinny być gwizdane. Lecz to tylko moje zdanie. Zapraszam do dyskusji na ten temat.

Dublet Kubicy, Mamrot pierwszą porażkę zaliczył

Jagiellonia Białystok 1:3 Górnik Zabrze

W poniedziałek do Białegostoku powrócił Grzegorz Sandomierski. Tym razem nie w barwach Jagiellonii, a Górnika Zabrze. Sandomierski jest wychowankiem Jagiellonii. To właśnie Jaga była jego poprzednim klubem w Polsce (ostatnio grał w CFR Cluj).

Górnik przystąpił do tego spotkania bez Lukasa Podolskiego, którego dopadł lekki uraz. Nie przeszkodziło to Górnikowi w dobrej grze. Podopieczni Jana Urbana od początku grali odważnie. Taka gra w końcu musiała zakończyć się bramką. Po raz pierwszy piłka zatrzepotała w siatce w 24. minucie. Alasana Manneh dośrodkował na dalszy słupek, a Krzysztof Kubica głową skierował piłkę do bramki. Jaga nie chciała po raz pierwszy w tym sezonie przegrać i szybko doprowadziła o wyrównania. Tomas Prikryl zagrał do Jesusa Imaza, który po chwili ją odegrał. Prikryl nie zmarnował dobrej sytuacji i doprowadził do wyrównania. Jednakże poniedziałek był dniem Kubicy. W 37. minucie młodzieżowiec po raz drugi wpisał się  na listę strzelców. Drugą bramkę również zdobył głową. Lecz tym razem dośrodkował nie Manneh, a Erik Janża.

W 54. minucie Górnik podwyższył na 3:1. Bartosz Nowak znakomicie podał do Jesusa Jimeneza, który znalazł się w sytuacji sam na sam  z bramkarzem. Hiszpan, choć „nieczysto” trafił w piłkę, to umieścił ją w bramce. Siedem minut później powinno być 2:3.  Lecz nie było. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie zna tylko Jesus Imaz, który po minięciu trzech zawodników Górnika uderzył obok bramki. No cóż kiedyś Jagiellonia przegrać musiał. Stało się to właśnie w tej kolejce.

Jaga przegrała zasłużenie. Górnik był wyraźnie lepszy. Czyżby machina Jana Urbana wreszcie ruszyła? Na takie wnioski trzeba jeszcze trochę poczekać, ale na razie idzie to w dobrym kierunku. Na pochwały zasługuje na pewno Krzysztof Kubica. Młody zawodnik po raz pierwszy w tym sezonie dostał szansę od początku i zdecydowanie ją wykorzystał.

Sprowadzeni do parteru

Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1:3 Lech Poznań

Kolejorz udanie rozpoczął sezon. Po 3. kolejkach ekipa z Wielkopolski była liderem ekstraklasy, a mecz w Niecieczy nie pozbawił ich tego miana przynajmniej na najbliższy tydzień. Lech Poznań pewnie pokonał beniaminka, który już od początkowych minut spotkania został sprowadzony na ziemie.

Tak mocnego uderzenia nie miał jeszcze żaden zespół w tym sezonie w ekstraklasie. W przeciągu niespełna dwóch minut Lech zadał dwa zabójcze ciosy za sprawą nowych starych piłkarzy gości. Mowa tu o Barrym Douglasie, który popisał się fenomenalnym strzałem z rzutu wolnego. Także Joao Amaral dołożył swoje trzy grosze. Dostał on idealną piłkę pod nogi od bramkarza gospodarzy Tomasza Loski. Portugalczyk pewnie wykorzystał jego błąd i po 4. minutach gry przyjezdni prowadzili już 2:0. Goście nieco zwolnili grę, czekali na swoje okazje, pozwalając przy tym na rozgrywanie piłki niecieczanom. Pod koniec połowy nieodpowiedzialnie zachował się Mikael Ishak, który niepotrzebnie faulował zawodnika Termalici. Piotr Wlazło strzelił gola z 11. metra i dał swoim kibicom nadzieję, że w drugiej połowie losy spotkania się odwrócą.

https://twitter.com/_Ekstraklasa_/status/1426246436878966790?s=20

Lech Poznań pozwolił gospodarzom na przejęcie futbolówki. Kolejorz skupił się na grze defensywnej. Grając uważnie w linii obronnej, przenosili powoli swoją grę do przodu. W konsekwencji w 81. minucie Mikael Ishak ustalił wynik spotkania. Przyjezdni wygrywają trzeci mecz z rzędu i pozostają liderem ekstraklasy. Natomiast Termalica będzie szukać pierwszego zwycięstwa przy Łazienkowskiej z Legią, gdzie o punkty będzie ponownie bardzo trudno.

Niespodzianka w Mielcu

Stal Mielec 2:1 Wisła Kraków

Biała Gwiazda przed meczem w Mielcu była pewnym faworytem do zgarnięcia kompletu punktów. W poprzednich kolejkach piłkarze Wisły pokazywali lepszą jakość gry niż zawodnicy Stali Mielec. Szczególnie było to widoczne w pierszej kolejce z Zagłębiem Lubin, gdzie odnieśli pokaźne zwycięstwo 3:0, ale także w przegranym spotkaniu, ale dość wyrównanym, z Rakowem Częstochowa. Na słowa pochwały w żadnym meczu  jednak nie zasłużyli mielczanie, których gra od początku sezonu nie wygląda dobrze.

Jednak przebieg spotkania zaskoczył. Oczywiście Wisła miała momenty w meczu, gdzie zwiększała przewagę w grze, ale tyle samo, jak nie więcej dobrych minut, zaliczyli zawodnicy Stali. Byli aktywni przy rozgrywaniu piłki, czego chyba nie spodziewali się przyjezdni. Po 3. kolejkach Stal w końcu „zatrybiła”. Ukoronowaniem dobrej gry gospodarzy  w pierwszej połowie był gol sprzed pola karnego Aleksandara Koleva. Takie bramki można oglądać bez końca.  Wisła Kraków wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Efekty były widoczne po dwóch minutach. Jan Kliment dał przyjezdnym wyrównanie. Po tym koncentracja w zespole gości spadła. Obrońcy Wisły nie upilnowali we własnym polu karnym Mateusza Maka, który po strzale głową dał Stali ponowne prowadzenie. Obie drużyny do końca spotkania miały swoje okazje, ale nie potrafiły ich już wykorzystać.

https://twitter.com/_Ekstraklasa_/status/1426283861563088896?s=20

Biała Gwiazda chwalona przez wielu po pierwszych kolejkach, powoli traci swój blask, czego potwierdzeniem jest porażka ze słabo spisującą się w na początku sezonu Stalą Mielec. Jednak trzeba przyznać gospodarzom, że w głównej mierze dzięki ich dobrej i aktywnej grze doprowadzili do takiego, a nie innego rezultatu. Nikt w tym meczu nic im za darmo nie dał. To oni sami wywalczyli sobie pierwszy komplet punktów w tym sezonie.

Kontry za trzy

Zagłębie Lubin 2:0 Pogoń Szczecin

Miedziowi podejmowali u siebie Portowców. Piłkarze Pogoni koncentrując już swoje siły na lidze, wystawili możliwie najlepszy skład.  Do wyjściowej jedenastki po tygodniowej przerwie wrócił Michał Kucharczyk. Jednak z powodu urazów nie wystąpił m.in. Alexander Gorgon oraz Rafał Kurzawa. Natomiast podopieczni Dariusza Żurawia po wygranej nad Górnikiem Łęczna musieli czekać blisko 2 tygodnie na swój kolejny mecz po tym, jak spotkanie przełożyła Legia Warszawa z powodu rewanżowego meczu z Dinamem Zagrzeb w el. Ligi Mistrzów.

Przebieg meczu nie wskazywał jednoznacznie przewagi którejś z drużyn. Kiedy dochodziło do sytuacji, bramkowych brakowało skuteczności. Pierwsi niemoc przełamali gospodarze, którzy dobrali się do bramki Portowców. Wszystko po sprawnie przeprowadzonym kontrataku, który skutecznie wykończył Erik Daniel, dając prowadzenie Zagłębiu. Po przerwie Kosta Runjaić postawił na nominalnego napastnika. Wpuścił na boisko Piotra Parzyszka za Jeana Carlosa. Mógł to być strzał w dziesiątkę trenera Pogoni. Polski napastnik wywalczył rzut karny, ale po analizie został anulowany z powodu spalonego.  Pogoń dążyła do wyrównania, ale w 90. minucie ostatecznie pogrzebała swoje szanse na jakikolwiek punkt w starciu z Miedziowymi. Ponownie po kontrze Zagłębie zdobyło bramkę. Tyma razem na listę strzelców wpisał się Łukasz Poręba.

Zagłębie inkasuje drugie zwycięstwo z rzędu i dołącza do szerokiej czołówki, mając w zapasie mecz zaległy. Skuteczne kontry dały miedziowym trzy oczka. Pogoni natomiast po raz kolejny brakuje wykończenia. Tak było między innymi w dwumeczu z Osijekiem czy w zremisowanym spotkaniu z Wartą Poznań, gdzie piłkarze ze Szczecina grali przez dłuższy czas w przewadze jednego zawodnika.

Mecz Raków Częstochowa – Radomiak Radom został przełożony.

Następna kolejka

GospodarzeGoście
Warta PoznańPiast Gliwice
Górnik ZabrzeRadomiak Radom
Jagiellonia BiałystokŚląsk Wrocław
Zagłębie LubinLechia Gdańsk
Stal MielecLegia Warszawa
Bruk-Bet Termalica NiecieczaWisła Płock
CracoviaWisła Kraków

Mecz kolejki: Lech Poznań – Lechia Gdańsk

Lider po czterech kolejkach podejmuje wicelidera. Obie drużyny w tym sezonie jeszcze nie przegrały.

Mecz następnej kolejki pomiędzy Rakowem Częstochowa, a Górnikiem Zabrze został przełożony.

Autorzy:

Mateusz Bartoszek 

Mateusz Adamczyk

 

Pasjonat polskiego sportu, zwłaszcza piłkarskiej Ekstraklasy.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Rozgrywki