Wisła Kraków
Zdeněk Ondrášek: Wróciłem do Wisły walczyć też o miejsce w składzie, “Klimiemu” i reszcie nic nie dam za darmo
-
Autor
Kuba Lewandowski

Zdeněk Ondrášek po kilku latach wraca do Wisły Kraków. Lubiany zawodnik bardzo ambitnie i optymistycznie podchodzi do swojej sytuacji. Napastnik opowiedział o pierwszych sezonach w Wiśle, o przygodach i zawirowaniach w USA, Czechach, Norwegii i Rumunii, obecnej Wiśle, a także reprezentacji Czech.
Kuba Lewandowski: Zacznijmy od przeszłości. Gdy odchodziłeś z Wisły miałeś 30 lat, teraz jesteś 3 lata starszy. Czujesz, że dalej stać Cię na takie samo granie jak dawniej, czy odczuwasz regres umiejętności, a może pojawiają się jedynie braki fizyczne, a czysto piłkarsko nic się nie zmieniło?
Zdeněk Ondrášek: Szczerze jest jeszcze lepiej, jak kiedyś.
No to idźmy chronologicznie. W 2019 roku zdecydowałeś się na transfer do FC Dallas. 22 mecze, 9 bramek. Jak oceniasz ten czas? Jesteś z siebie zadowolony? Mogło pójść trochę lepiej, czy wyciągnąłeś najwięcej, ile mogłeś?
Nie, oceniam ten czas bardzo pozytywnie. Początek nie był łatwy, bo nie grałem, oczywiście przeprowadzka na drugą stronę świata nie była łatwa, ale podsumowując ten czas mogę powiedzieć, że był on dla mnie korzystny. Oczywiście, jeśli patrzymy wyłącznie na statystyki, bramki, to mogło być lepiej pod tym względem.
Który piłkarz był najlepszym, z którym grałeś w Dallas?
Powiedziałbym, że Bryan Acosta.
A przeciwko któremu grałeś?
Prawdopodobnie Zlatan.
Następnie był powrót do Czech. Viktoria Pilzno. Jakby nie patrzeć brałeś udział we wszystkich meczach – 36. 16 to były wejścia z ławki, ale mimo wszystko byłeś tam ważnym elementem układanki. Dlaczego zdecydowałeś się odejść z Viktorii?
Zmierzyliśmy się tam z trudną sytuacją w klubie. Właściciel przed końcem sezonu miał jakieś osobiste problemy, musiał sprzedać klub, w związku z tym finansowo nie stał w takiej pozycji, żeby utrzymać aż tylu piłkarzy. Otrzymałem sygnał i poszedłem dalej. Znalazłem sobie nowe miejsce.
Wtedy w Pilznie przez pewien czas Twoim trenerem był Adrian Gula. Jak oceniasz tamtą współpracę z Twoim obecnym trenerem?
Bardzo pozytywnie. Podobało mi się jego myślenie i patrzenie na piłkę. Podobało mi się to, że widzi w każdym piłkarzu jego pozytywne strony, które chce jak najlepiej wykorzystać dla dobra zespołu, natomiast jeszcze mocniej pragnie poprawić te gorsze strony piłkarza, bardziej go rozwinąć i ukierunkować. A dlaczego zwolniono tam Adriana Gulę, co było głównym powodem? Co można było lepiej zrobić w tamtym czasie? Zdobyć więcej punktów, bo my graliśmy dobrze, ale zaliczyliśmy kilka meczów, w których nie zdobyliśmy punktów i nie wytrzymaliśmy tej presji. Po prostu nie wychodziły nam tamte mecze i to był najważniejszy powód, dlaczego zwolnili trenera.
A to były jakieś problemy mentalne czy taktyka szwankowała?
Szczerze? Po prostu nie zdobywaliśmy bramek, robiliśmy głupie błędy, przeciwnicy wykorzystywali wszystkie szanse, wszystko wpadało do siatki i niestety przegrywaliśmy mecze. To było 5-7 meczów, w których nie mogliśmy wygrać i w klubie tego nie wytrzymali, szukali zmian i niestety padło na trenera.
Po Pilznie był Bukareszt. Największe nieporozumienie w Twojej karierze? Bardzo delikatnie mówiąc, to na świecie są bardziej lubiani ludzie przez Zdenka Ondraska od George Becaliego. Możesz opowiedzieć tę całą sytuację związaną z rumuńskim klubem z Twojej perspektywy?
Ja bym nie powiedział, że najgorszą sytuacją w mojej karierze, ja bym powiedział najtrudniejszą. Poszedłem do tamtego klubu, poznałem bardzo fajnych ludzi. Bukareszt to zresztą bardzo piękne miasto i niestety znalazł się tylko jeden człowiek, któremu się nie spodobałem. Najgorsze było to, że to był najważniejszy człowiek w tym klubie i skończyło się, jak się skończyło, ale ja na to patrzę inaczej. Mam teraz takie doświadczenie, że mogę młodym piłkarzom, którzy się rozwijają, dzięki temu pomóc. Życie idzie dalej i ja idę dalej.
Po tym epizodzie zatrudniło Cię Tromso. To była taka wzajemna pomoc. Ty dla siebie łapiesz minuty i nie wypadasz z obiegu, dajesz przy okazji radość i ratunek dla Tromso, czyli swojego byłego klubu?
Chciałem wrócić już do domu po ostatnich przeprowadzkach, czyli do Polski. Miałem nadzieję, że wrócę do Wisły. Wszystko fajnie, ale dzisiaj już mam żonę, chcielibyśmy mieć prawdziwą rodzinę, mam też aktualnie dwa psy, także takie zmiany miejsc zamieszkania są mocno utrudnione. Natomiast Tromso bardzo chciało, żebym do nich dołączył, żebym pomógł tej drużynie w utrzymaniu się w Ekstraklasie. Bardzo dobrze wspominam ten klub, lata tam spędzone i wywiązaliśmy się z tego, na co się umówiliśmy.
A jeszcze tak zapytam. Była w lecie przed tym sezonem oferta z Wisły? Niektóre media informowały, że po pierwszej konferencji prasowej Adrian Gula powiedział, że jest bardzo prawdopodobne Twoje przejście do Wisły, a chwilę później, bodajże Interia, podawała, że podpisanie Twojego kontraktu z Wisłą to kwestia czasu. Jak to wyglądało?
Zawsze, jak mieliśmy wolne, to wracałem do domu, do Krakowa i gdy tylko ludzi mnie widzieli na miejscu, to od razu wiązali mnie z Wisłą. Cały czas byłem z trenerem w kontakcie, od momentu odejścia z Pilzna. Bardzo cieszyłem się, że przyszedł do Wisły, bo wiedziałem, że może dać temu klubowi dużo. Rozmawiałem z nim, natomiast miał grupę zawodników i był z niej zadowolony. Miał Forbsa, przyszedł “Klimi”, dwaj napastnicy wystarczyli. Do konkretnych rozmów wtedy nie doszło.
Teraz po tych wojażach wróciłeś w końcu do Wisły. Jednak chciałbym jeszcze na chwilę wrócić do przeszłości i zadać takie drobne pytania.
Kogo najlepiej wspominasz z tamtych lat spędzonych w Wiśle?
Wszystkich. Jestem z tamtymi chłopakami w kontakcie, z trenerem Stolarczykiem też. Mogę wspomnieć chociażby Maćka Sadloka, który jest do dzisiaj w Wiśle, Rafała Pietrzaka, Michała Buchalika czy Jesusa Imaza, ale nie chcę wymieniać wyłącznie jednego, dwóch czy trzech. Jestem w kontakcie z tą grupą cały czas, oglądam oczywiście też reprezentację trenera Stolarczyka. Te wspomnienia zostają, to było niesamowite.
To tylko potwierdza jaka tam była fantastyczna atmosfera.
Tak.
Opowiedziałbyś może jakąś anegdotę dotyczącą tamtego zespołu? W końcu przewinęło się sporo barwnych postaci wtedy, m.in. Marcin Wasilewski czy Sławomir Peszko.
Tam zawsze było super, anegdot nie będę opowiadał (śmiech w głosie), ale po prostu było pozytywnie i każdy myślał tylko o tym, żeby walczyć jeden za drugiego i żeby zostawić sto procent na boisku.
Oglądałeś na pewno kilka meczów “Białej Gwiazdy” w tym sezonie, teraz jesteś po kilku dniach treningów z zespołem. Jak myślisz, co trzeba poprawić w grze Wisły?
Oglądałem – żeby nie skłamać – nawet 90% meczów. Nie byłem jednak wcześniej w tej szatni, więc nie chcę się wypowiadać. Na pewno jakość i potencjał są duże w tej grupie, moce zauważalne i jak będziemy walczyć jak jedna drużyna, to damy radę. W ogóle się nie boję o to, co będzie.
A jak oceniasz swój występ w sparingu z Tatranem Liptowski Mikulasz?
Jako drużyna pokazaliśmy dużo pozytywów, ale jeszcze jest sporo przed nami do poprawy. Patrząc wyłącznie na mnie, to nie jestem zadowolony, bo oczywiście chciałem strzelić bramkę. Fizycznie czułem się jednak dobrze, co mnie cieszy. Uważam, że jestem na dobrej drodze i pozytywnie patrzę w przyszłość. Fajnie było zobaczyć znów kibiców Wisły!
Przychodzisz do Wisły z myślą, że masz dużo do zaoferowania w kontekście szatni i bycia gwarancją dobrego zmiennika czy jednak z myślą, by stać się bardzo dobrym ekstraklasowym strzelcem?
Nie, ja nie przyszedłem tutaj tylko po to, aby pomóc zadbać o fajną atmosferę w szatni i wzmacniać grupę. Na pewno jest to moje dodatkowe zadanie, ale nie podstawowe. Wróciłem do Wisły walczyć też o miejsce w składzie, “Klimiemu” i reszcie nic nie dam za darmo.
A jeśli jesteśmy jeszcze przy temacie szatni. W tej aktualnej nie ma Rafała Pietrzaka czy Michała Buchalika. Z kim teraz trzymasz się najbliżej?
Próbuję zagadać z każdym, poznać kolegów, chociaż jestem z nimi dopiero tydzień. Natomiast najwięcej czasu spędzam z Maćkiem Sadlokiem, z Michałem Frydrychem, z Plewiciem, który był młody, jak odchodziłem. Staram się jednak porozmawiać z każdym, zagrać sobie w siatkonogę, żeby złapać kontakt.
Po tych kilku treningach, który piłkarz Wisły zrobił na Tobie największe wrażenie?
Szczerze mówiąc pozytywnie patrzyłem na to, jak gra Skvarka. Bardzo dobrze mi się z nim gra, bo jest bardzo dobry technicznie, widzi dużo na boisku. Jego umiejętności przyciągnęły uwagę na pierwszych treningach. Jest tu jednak dużo chłopaków, którzy mają jakość.
Jak oglądałeś te mecze, to na pewno też musiał Aschraf El Mahdioui duże wrażenie zrobić, no bo to jednak piłkarz technicznie z innej ligi.
Jeszcze go nie widziałem w treningu, ale to pamiętam z meczów Wisły. Nie ma o czym mówić – jest topowym piłkarzem, więc cieszę się i czekam na niego.
Na co stać Wisłę w drugiej części sezonu, ile pozycji w górę możecie pójść, czy może to będzie walka o utrzymanie?
Jeśli po prostu będziemy walczyć jak jedna drużyna, to uważam, że nie będzie walki o utrzymanie, a walka o najwyższe pozycje w Ekstraklasie. Nie mówię, że o mistrzostwo – to jeszcze trochę dalej przed nami, ale w moim podejściu nie ma patrzenia do tyłu, tylko realizacja jasno nakreślonych zadań.
W Wiśle już chcesz zostać na stałe, do końca kariery? Jeśli tak, zdobyłeś już 21 bramek w Wiśle, myślisz, że do ilu jesteś w stanie dobić?
Mam swój cel, którym jest poświęcenie dla drużyny i pomoc jej. Nie wiem nawet, co będzie jutro, dlatego nie wybiegam w przyszłość, wolę się skupić na tym, co tu i teraz. Na pewno chcę grać tu jak najdłużej.
Ale tak ostatecznie jeszcze nie jesteś zdecydowany, czy Wisła to jest ostatni klub już do końca?
Mam nadzieję, że tak.
Ok, no to może teraz przejdźmy to tematu reprezentacji, bo była jedną z lepszych Twoich przygód, chociaż zadebiutowałeś dopiero w wieku 30 lat. Jak to było strzelić bramkę Anglii przy dopingu 18 tysięcy fanów?
Niesamowite uczucie strzelić bramkę w takim meczu przed własnymi kibicami! To następna rzecz, która po prostu może pomóc nie tylko młodym piłkarzom. To pokazuje, że nigdy nie jest za późno, bo w każdej chwili może przyjść Twój czas i i nie jest ważne, czy masz 20, 15 czy 30 lat. Bardzo się cieszę, że tę szansę dostałem. Nie wiem, czy może być coś lepszego, może finały Mistrzostw Świata. Wspomnienia, które mam są piękne, ale zapewniam, że będę nie tylko walczył o miejsce w składzie Wisły, ale także w reprezentacji.
A który z piłkarzy, wtedy w czeskiej kadrze, był najlepszy z którym grałeś, no bo teraz pewnie to byłby Patrik Schick, który jest w fantastycznej formie?
Patrik ma top jakość, to jest top piłkarz. Wszyscy mają jednak swoją jakość, każdy piłkarz jest wyjątkowy w czymś innym. Siłą tej drużyny jest kompaktowość i wspólne działania na boisku, które jednoczą zawodników, każdy walczy za każdego w jednym celu.
No to prawda, zdecydowanie. To było widać na Euro bardzo dobrze, gdzie ta drużyna przeszła do ćwierćfinału.
Oczywiście. Myślę, że pokazaliśmy charakter, pokazaliśmy jakość, natomiast zawsze może być lepiej. Zgadza się natomiast, że jest moc w tym zespole.
Masz jakieś plany po zakończeniu kariery?
Tak, mam oczywiście plany. Mam rodzinę i chcę zostać w Krakowie, bo żona pochodzi z Tarnowa i takie rozwiązanie jak najbardziej nam pasuje. To są wstępne plany, natomiast, co będzie dalej i czym dokładnie się zajmę?
Fan Wisły Kraków, baczny obserwator ekstraklasy oraz piłki niemieckiej.
