Obserwuj nas

Rozgrywki

Ciekawie na górze i na dole #MinąłWeekend – 20. kolejka Ekstraklasy

Lech stracił punkty w Krakowie, Śląsk przegrał czwarty mecz z rzędu, gola strzelił bramkarz Warty, a w Derbach Mazowsza padł remis.

Mecz kolejki

Przyjaciele podzieleni punktami

Cracovia 3:3 Lech Poznań

W niedzielny wieczór przy Kałuży miał miejsce mecz przyjaźni. Przerwę zimową oba zespoły spędziły w spokoju. W ich szeregach nie było zamieszania, dotyczącego zmiany trenerów. Dlatego mogli skupić się na pracy. Faworytem spotkania był, będący liderem ligi, Kolejorz. Podopieczni Jacka Zielińskiego pragnęli urwać choćby punkt przeciwnikom ze stolicy Wielkopolski. Przyjezdni byli zdeterminowani, aby zgarnąć komplet oczek, dlatego że główni rywale poznanian w walce o mistrzostwo Polski wygrali swoje spotkania.

Lech od początku chciał zepchnąć rywali do głębokiej defensywy. Udało się tego dokonać przez kilka pierwszych minut. Ale po rozpoznaniu siły rywali, Pasy zaczęły się odgryzać na tyle skutecznie, że po przekroczeniu kwadransa gry objęli prowadzenie po golu Michała Rakoczego sprzed pola karnego. Filipowi Bednarkowi interwencję utrudnił rykoszet Antonio Milicia. Bramka Pasów podziałała na przyjezdnych, jak płachta na byka i po 10 minutach na tablicy wyników widniał już remis, po ładnym podaniu między Mikaela Ishaka do Joao Amarala, który wykończył akcję.

W drugiej połowie Lech zaatakował zaraz po wyjściu na boisko. Tym razem asystował Joao Amaral, a gola strzelił Jakub Kamiński, który latem przeniesie się do Wolfsburga. Cracovia szybko odpowiedziała golem, ale arbiter dopatrzył się spalonego. Lech chciał ustalić wynik spotkania i zapewnić sobie spokój do końca meczu. W 67. minucie ponownie gola strzelił Portugalczyk, a asystował Mikael Ishak. Zwycięzca wydawał się znany, ale Pasy nie poddały się. W ostatnim kwadransie gry dwa gole gospodarzom zapewnili Polacy Jakub Myszor oraz Filip Balaj. W doliczonym czasie gry, po drugiej żółtej karcie boisko opuścił zawodnik Pasów Sergiu Hanca. Mecz zakończył się remisem. Warto odnotować, że w drugiej połowie na murawie pojawił się Dawid Kownacki. 24-latek wrócił do Poznania po ponad czterech latach.

Lech może żałować straty punktów, wypuszczając dwubramkowe prowadzenie w końcówce. Cracovia dzięki zdobytemu punktowi umacnia się w środkowej części tabeli.

Podolski nadal w formie

Stal Mielec 1:2 Górnik Zabrze

Zimą z obu drużyn odeszli podstawowi napastnicy. Do Śląska Wrocław wrócił, wypożyczony jesienią do Stali, Fabian Piasecki. Ponadto ze Stali odeszli również pozostali napastnicy czyli Maciej Jankowski i Aleksandyr Kolew. Za to z Górnika odszedł Jesus Jimenez.

Gospodarze rozpoczęli spotkanie bez typowego napastnika, a goście z Lukasem Podolskim na „szpicy”. Własnie Podolski już w 6. minucie mógł mieć asystę. Były reprezentant Niemiec urwał się lewą stroną i wystawił piłkę Dariuszowi Pawłowskiemu. Jednak strzał Pawłowskiego fenomenalnie obronił Rafał Strączek. Pięć minut później znakomitą interwencją popisał się bramkarz Górnika. Po ciekawie rozegranym rzucie rożnym dobry strzał oddał Maksymilian Sitek, ale Daniel Bielica zdołał odbić piłkę. Mecz w Mielcu toczył się w szybkim tempie. Co chwila było gorąco pod jedną albo drugą bramką.

W 41. minucie z dośrodkowania Albina Granlunda wyszedł centro-strzał. Bielica miał problemy ze złapaniem piłki, lecz futbolówka została wybita sprzed linii przez jednego z obrońców. Po chwili w dobrej sytuacji znalazł się Mateusz Mak. Najlepszy strzelec Stali fatalnie spudłował i na tablicy wyników nadal widniał bezbramkowy remis.  W końcówce pierwszej połowy pod bramką gości działo się naprawdę bardzo wiele. W 45. minucie Adrian Gryszkiewicz sfaulował wbiegającego w pole karne Maka. Sędzia Daniel Stefański podyktował karnego, którego na gola zamienił Grzegorz Tomasiewicz.

Po przerwie też ciekawie

Nie minęło siedem minut drugiej połowy, a w Mielcu było już 1:1. Fenomenalna bramkę zdobył Bartosz Nowak. W 62. minucie fantastycznie z dystansu uderzył Krzysztof Kubica, ale piłka po jego strzale trafiła tylko w poprzeczkę. Mecz w Mielcu ponownie się rozkręcił. Dziesięć minut po strzale Kubicy groźnie było pod bramką gości. Krystian Getinger dostał dobre podanie w pole karne, wydawało się, że źle przyjął sobie piłkę, lecz ostatecznie zdołał oddać strzał. Tyle tylko, że piłka przeleciała nad bramką. W 79. minucie Maciej Domański pięknie dobrze podał do Maka, który pewnie cieszyłby się z gola, gdyby nie znakomita interwencja Bielicy. Niewykorzystana sytuacja maka zemściła się pięć minut przed końcem. Alasana Manneh posłał górne podanie do Podolskiego, który przyjął piłkę, minął Strączka i umieścił piłkę w bramce.

Bramka Podolskiego i koniec emocji? Nic z tych rzeczy. W 89. minucie po raz drugi w tym spotkaniu karnego sprokurował Gryszkiewicz. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze ponownie podszedł Tomasiewicz, ale tym razem górą był bramkarz Górnika. Chwilę po karnym Stali kropkę na „i” mógł postawić Bartosz Nowak, lecz w sytuacji sam na sam ze Strączkiem uderzył bardzo niecelnie.

Gospodarze nie zdołali wyrównać i trzy punkty pojechały do Zabrza. Okazało się, że bez Jesusa Jimeneza Górnik też potrafi wygrywać.

Wygrywa ekipa Runjaicia, po golach Wahana i „Grosika”

Piast Gliwice 0:2 Pogoń Szczecin

W przerwie zimowej szeregi Portowców opuścił Kacper Kozłowski. Za pieniądze z transferu Kozłowskiego do Pogoni przyszedł Wahan Biczachczjan. Piast zimą pozyskał kilku ciekawych zawodników. Do drużyny z Gliwic przyszli między innymi: znany z występów w Radomiaku Michał Kaput, reprezentant Estonii Rauno Sappinena i były król strzelców Ekstraklasy Kamil Wilczek.

Pierwsza połowa tego spotkania nie należała do najciekawszych. Co prawda na początku Damian Kądzior kilka razy dobrze dośrodkowywał na głowę albo pod nogi Kristophera Vidy, ale ten nie potrafił umieścić piłki w bramce. Tak więc na przerwę obie drużyny schodziły bez zdobyczy bramkowej.

Pierwsze minuty po zmianie stron, o dziwo, należały do podopiecznych Waldemara Fornalika. Najgroźniejszą akcję Piast przeprowadził dziesięć minut po wznowieniu gry. Groźny strzał oddał, wprowadzony w przerwie, Arkadiusz Pyrka. Dante Stipica „wypluł” piłkę przed siebie, a asekurujący go Benedikt Zech wybił ją z pola  karnego. Portowcy przez godzinę grali dość niemrawo. Zmieniło się to w 60. minucie. Wtedy to, Sebastian Kowalczyk podał do, będącego w polu karnym, Kamila Grosickiego. Wychowanek Pogoni uderzył bez przyjęcia i umieścił futbolówkę w bramce. Po stracie bramki Piast nie wyglądał jakby jakoś specjalnie chciał wyrównać. W 76. minucie na boisku zameldował się Wahan Biczachczjan, a już sześć minut później wpisał się na listę strzelców.

W mojej ocenie Biczachczjan będzie gwiazdą naszej ligi. Chłopak ma naprawdę papiery na granie. W sparingach pokazał, że jest w formie. Jego bramki mogą pomóc Pogoni dogonić Lecha i skutecznie walczyć o mistrzostwo Polski.

Sam Szromnik to za mało

Lechia Gdańsk 2:0 Śląsk Wrocław

Przed zimową przerwą Śląsk radził sobie fatalnie, przez co do rundy wiosennej przystępował z 10. miejsca. Zimą do Wrocławia ściągnięto Dennisa Jastrzembskiego z Herthy Berlin i skrócono wypożyczenie Fabiana Piaseckiego ze Stali Mielec. Zrobiono to głównie po to, aby zastąpić, będącego na wylocie z klubu, Erika Exposito. Bez Exposito podopiecznym Jacka Magiery grało się ciężko.

Od początku meczu zdecydowanie przeważała Lechia. W 14. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Flavio Paixao. Piłka odbiła się od jednego z obrońców i najpewniej wpadłaby do bramki, gdyby nie efektowna interwencja Michała Szromnika. Osiem minut później Lechia cieszyła się już z gola. Ilkay Durmus dośrodkował z rzutu rożnego,  centrę przedłużył Mario Maloca, a ustawiony na dalszym słupku Jakub Kałuziński zdobył swoją debiutancką bramkę w Ekstraklasie. Po golu gra się wyrównała, ale goście pierwszą groźną sytuację przeprowadzili dopiero w 45. minucie. Uderzenie z ostrego konta Fabiana Piaseckiego obronił Dusan Kuciak, a dobijający Robert Pich nie trafił nawet w bramkę.

Po przerwie Lechia narzuciła wysokie tempo i kwestią czasu była druga bramka. Blisko szczęścia byli Conrado i Joseph Ceesay. Uderzenie pierwszego zdołał wybronić Szromnik, a Ceesay trafił w poprzeczkę. Gdańszczanie dopięli swego w 57. minucie. Z rzutu wolnego dośrodkował Durmus, a piłkę do bramki, choć nie uderzył „czysto”, skierował Michał Nalepa. Śląsk trochę orzeźwił się dopiero po zmianach przeprowadzonych przez trenera Magierę. W 71. minucie Jastrzembski dobrze podał do Caye Quintany, lecz jego strzał obronił Kuciak. Dwie minuty później groźnie z dystansu uderzył Marcel Zylla. Kuciak czubkami palców zdołał sparować piłkę na rzut rożny. Najlepszą sytuację na gola miał jednak Jastrzembski. W 78. minucie nowy nabytek Śląska wykorzystał błąd Marco Terrazzino i pomknął w kierunku bramki gospodarzy. Z pojedynku sam na sam cało wyszedł Kuciak, a Lechia zdołała dowieźć zwycięstwo do końca.

Przed Śląskiem ważny mecz

Drużyna z Wrocławia przegrała już czwarty mecz z rzędu. W piątek wrocławianie zagrają w Łęcznej z tamtejszym Górnikiem, nad którym mają tylko pięć punktów przewagi. Ten mecz będzie bardzo ważny dla piłkarzy Śląska. Jeśli go przegrają, to realnie włączą się w walkę o utrzymanie.

Lis pola karnego

Warta Poznań 1:1 Górnik Łęczna

Mecz o tzw. 6 punktów. Górnik przezimował nad strefą spadkową, ale nie oznaczało to, że Zielono-Czarni byli faworytami tego spotkania. Warta również chciała wygrać i przeskoczyć w tabeli rywali z Łęcznej.

Spotkanie rozkręcało się powoli. Na pierwszy niebezpieczny strzał trzeba było czekać do 13. minuty. Z 16. metra w poprzeczkę uderzył Jason Papeau.  Na kolejną ciekawą akcję trzeba było czekać aż do 42. minuty.  Dośrodkowanie Łukasza Trałki  na gola zamienił Adam Zrelak. Jednakże po długiej analizie VAR sędzia Sebastian Krasny gola anulował. Okazało się, że Zrelak był na spalonym.

Drugą połowę lepiej rozpoczęli gospodarze. Warta od początku drugiej części przeprowadziła kilka ciekawych akcji. W 49. minucie z wolnego w poprzeczkę uderzył Damian Szelągowski. Zieloni byli coraz bliżej gola. W 54. minucie blisko szczęścia byli goście. Przemysław Banaszak dośrodkował z prawej strony, ale Serhij Krykun nie zdołał umieścić piłki w bramce. Co nie udało się Krykunowi, udało się dwie minuty później Bartoszowi Śpiączce. Śpiączka uderzył z przewrotki, Damian Lis popełnił błąd i to Górnik prowadził 1:0.

Gol bramkarza na wagę remisu

Warta mogła odpowiedzieć w 63. minucie. Do sytuacji strzeleckiej doszedł Szelągowski, ale jego uderzenie ofiarnie zablokował Kryspin Szcześniak. Dziesięć minut później z dystansu uderzył Łukasz Trałka, lecz piłka przeleciała obok słupka. Na kolejną dogodną okazję Warty kibice musieli czekać aż do doliczonego czasu gry. Przed szansą stanął Zrelak, ale jego strzał głową nie mógł zaskoczyć Macieja Gostomskiego. Jeszcze lepszą okazje miał po chwili Michał Jakóbowski uderzył w słupek. W następnej akcji gospodarze mieli rzut rożny. Trałka dośrodkował z narożnika, a gola strzelił bramkarz Warty Adrian Lis.

Adrian Lis okazał się lisem pola karnego. Górnicy mogą sobie pluć w brodę, bo te trzy punkty pozwoliłyby im przeskoczyć Zagłębie. Lecz z przebiegu meczu ten wynik Górnik musi szanować. Przed obiema drużynami  bardzo ważne mecze. Górnik podejmie u siebie Śląsk, do którego traci tylko pięć punktów, a Warta zagra w Warszawie z Legią.

Derby na remis

Radomiak Radom 1:1 Wisła Płock

Dwie najlepsze, jak do tej pory, drużyny z Mazowsza zmierzyły się ze sobą w derbach tego regionu. Faworyt mógł być tylko jeden. Radomiak u siebie radzi sobie bardzo dobrze i jeszcze nie przegrał. Wisła Płock na wyjeździe wygrała tylko raz, Nafciarze chcieli więc wygrać po raz drugi.

Już w 6. minucie znakomitą okazje miał Luis Machado. Portugalczyk dostał znakomite podanie od Filipa Majchrowicza, ale nie wytrzymał próby nerwów i Krzysztof Kamiński zdołał obronić jego uderzenie. Po chwili odpowiedzieć mogli goście. Jednak niepilnowany Jakub Rzeźniczak uderzył bardzo niecelnie. Po błędzie Dominika Furmana przed szansą stanął Leandro, lecz jego mocny strzał obronił Kamiński. Radomiak zaczął przeważać i był coraz bliżej gola. Bramka padła w końcu w 28. minucie. Fantastycznie z lewej strony podłączył się Dawid Abramowicz, który dośrodkował idealnie na głowę Raphaela Rossiego. Radomianie z gola cieszyli się tylko trzy minuty. W 31. minucie Rafał Wolski dośrodkował, a bramkę zdobył Damian Rasak. Dziewięć minut później ponownie świetnie podawał  Abramowicz, lecz tym razem piłka po uderzeniu Leandro przeleciała nad bramką.

Druga połowa bez bramek

Od początku drugiej połowy na boisku działo się bardzo dużo. Z dystansu próbował Damian Rasak, ale uderzył niecelnie. Kilka minut później blisko gola był Karola Angielski, ale piłka po jego uderzeniu trafiła w słupek. W 53. minucie pięknie zza pola karnego uderzył Mateusz Szwoch, lecz jego strzał fantastycznie obronił Majchrowicz. Cztery minuty później fenomenalną interwencją popisał się bramkarz Wisły. Angielski bardzo dobrze przyjął sobie piłkę w polu karnym i udało mu się oddać strzał. Kamiński zdołał go, jakimś cudem, obronić. W 76. minucie powinno być 2:1 dla Wisły Płock. Jednakże strzał Wolskiego zablokował Damian Jakubik. Do końca spotkania gole już nie padły, a więc obie drużyny podzieliły się punktami.

Ten remis na pewno bardziej cieszy Wisłę Płock, która zaliczyła pierwszy podział punktów na wyjeździe. Radomiak na pewno chciał wygrać. Kolejna okazja już w sobotę. Tym razem do Radomia przyjedzie Raków Częstochowa. Za to nafciarze podejmą u siebie Piasta.

Powrót trenera Nowaka po czterech latach

Bruk-Bet Termalica Nieciecza 2:1 Jagiellonia Białystok

Duma Podlasia zakończyła ubiegły rok laniem od Rakowa. Na wyjeździe przyjezdni musieli uznać wyższość częstochowian aż o 5 bramek. Między świętami a sylwestrem zaprezentowano nowego szkoleniowca Jagielloni Piotra Nowaka. Przed Bożym Narodzeniem zapewniano Ireneusza Mamrota, że to nie on jest przyczyną porażek białostoczan. Jak widać, stało się inaczej… Równie ciekawie było w Niecieczy, gdzie przez dwa dni stycznia trenerem był Michał Probierz. Jednak w wyniku nieporozumień między nim a zarządem doszło do rozwiązania współpracy. Ostatecznie Słoniki w walce o utrzymanie poprowadzi Radoslav Latal (kiedyś trener Piasta Gliwice). Czy równie interesująco było na boisku jak w kuluarach?

Spotkanie nie stało na najwyższym poziomie. Goście w pierwszej odsłonie powinni zdobyć chociaż jednego gola. Oddali cztery strzały w światło bramki, ale często mylił się Andrzej Trubeha. Gospodarze wykorzystali jedyną szansę, jaka im się nadarzyła. Arbiter Krzysztof Jakubik podyktował  jedenastkę, którą na gola zamienił Piotr Wlazło. Zatem 32-latek oficjalnie jako pierwszy rozpoczął strzelanie w 2022 roku.

Tuż po zmianie stron Słoniki ponownie wykorzystały błąd rywali, skutkujący kolejnym rzutem karnym. Wykonawca stałego fragmentu został zmieniony. Na dwubramkowe prowadzenie niecieczan wyprowadził Wiktor Biedrzycki. Była to jego pierwsza bramka w sezonie. Przyjezdni rzucili się do ataku. Zepchnęli gospodarzy do obrony, ale przez dłuższy czas nie mogli sforsować defensywy Termaliki. Dopiero w 70. minucie Tomasza Loskę pokonał Przemysław Mystkowski po asyście Bartosza Bidy. Jednak to było wszystko, na co było stać przyjezdnych.

Obie ekipy muszą jeszcze sporo popracować nad stylem gry, aby jakość drużyn była wyższa. Powrót trenera Nowaka nie wyszedł udanie. Natomiast Termalica dzięki wygranej zepchnęła ligowej tabeli na ostatnią pozycję Legię Warszawa. Jednak tylko na dwie godziny…

Odbicie się od dna

Zagłębie Lubin 1:3 Legia Warszawa

W przerwie zimowej dużo dyskutowano w stolicy o możliwym przejściu Marka Papszuna do Legii. Jednak każdy dzień zwłoki sprawiał, że finalizacja transferu była trudna do zrealizowania. Ostatecznie nie porozumiano się ze szkoleniowcem Rakowa Częstochowa. Stołecznych będzie prowadzić nadal Aleksandar Vukovic. Miedziowych także czekały zmiany. Po czterech latach na stare śmieci powrócił Piotr Stokowiec, który w sierpniu stracił posadę w Lechii Gdańsk. Nie tak dawno spotkały się ze sobą obie drużyny, bo jeszcze w grudniu, aby odrobić zaległą kolejkę. Tam warszawianie nie pozostawili złudzeń miedziowym, wygrywając pewnie na własnym stadionie 4:0. Lubinianie byli głodni rewanżu.

Przebieg pierwszej połowy nie wskazał wyraźnego faworyta. Dużo akcji kończących się w okolicach pola karnego rywali, ale bez częstych uderzeń w światło bramki przeciwnika. Wszystko zmieniło się w 40. minucie, kiedy to niefortunny strzał Josue spowodował, że piłka trafiła pod nogi Macieja Rosołka, który dał gościom prowadzenie. Lubinianie nie zdążyli się pozbierać i w doliczonym czasie gry dostali drugą bramkę. A raczej dali Legii sami w prezencie. Gola samobójczego zdobył Bartosz Kopacz.

Zdecydowanie miedziowi nie zasługiwali na przegrywanie dwoma bramkami. Potwierdzili to tuż po przerwie, kiedy po stałym fragmencie gry Patryk Szysz otrzymał podanie i dokładnym strzałem pokonał Artura Boruca. Legia nie zamierzała podwyższać prowadzenia. Nie prezentowali nic ciekawego w ataku i ustawili się defensywnie. Na Zagłębie to wystarczyło. Pod koniec meczu wynik ustalił Paweł Wszołek. Polak wrócił do Warszawy po nieudanym półrocznym pobycie w Unionie Berlin.

 

Przed Legią wciąż dużo pracy. Taka gra wystarczyła na Zagłębie, które ostatnie kolejki jest pod formą. Za tydzień warszawian czeka kluczowe spotkanie z Wartą Poznań. Stawką – jak najszybsze wydostanie się ze strefy spadkowej. Lubinianie pojadą do Szczecina, gdzie czeka ich trudna przeprawa z Portowcami.

Papszun został, a Raków wygrał

Raków Częstochowa 2:0 Wisła Kraków

Podopieczni Adriana Guli nerwowo spoglądają za siebie, ponieważ po ostatnich kolejkach strefa spadkowa zbliża się do nich wielkimi krokami. Wyjazd na trudny teren do Częstochowy nie dawał większej nadziei na powiększenie dorobku punktowego. Odmienne nastroje panują pod Jasną Górą, gdzie po tygodniach oczekiwań kibice doczekali się przedłużenia kontraktu z Markiem Papszunem do 2023 roku. Na skromnym obiekcie w Częstochowie dużo komentarzy i emocji wzbudziła „klatka” dla kibiców przyjezdnych. Miło ze strony częstochowian, że sprzymierzeńcy drużyny przeciwnej mogli pojawić się na stadionie. Jednak zamykanie ludzi, którzy zapłacili za bilety, w klatce jest trochę niepoważne…

https://twitter.com/sportmalopolska/status/1490321914274922509?s=20&t=eZmHDMxzeU-mU_8JJlUFfQ

Raków od początku przeszedł do ataku, nie dając żadnych złudzeń przyjezdnym, że mogą wywieźć z Częstochowy korzystny wynik. Problemem gospodarzy było to, że na 8 strzałów tylko 2 powędrowały w światło bramki. Wiślanie oddali tylko jeden strzał i była to najlepsza okazja na zdobycie bramki. Jan Kliment stanął sam na sam z Vladanem Kovaceviciem, ale futbolówka po rękach bramkarza wyszła poza linię bramkową.

Raków dostał ostrzeżenie, że pomimo wyraźniej przewagi wciąż może zostać boleśnie skarcony przez Wisłę. Dlatego gospodarze zmotywowani ruszyli po pierwszą bramkę. We własnym polu karnym faulował Maciej Sadlok Vladislavsa Gutkovskisa. Rzut karny na gola zamienił Fran Tudor. Goście nie potrafili przejąć inicjatywy. Wynik w 78. minucie ustalił Mateusz Wdowiak, który na raty pokonał golkipera Białej Gwiazdy.

Mecz doskonale odzwierciedla statystyka strzałów celnych. Wisła – jeden, Raków – jedenaście. Krakowianie muszą jak najszybciej znaleźć sposób na kreowanie dogodnych sytuacji bramkowych. W Rakowie nie mają takich bolączek i zgłaszają aspirację do walki o medale z najdroższego kruszcu.

Następna kolejka

GospodarzeGoście
Lech PoznańZagłębie Lubin
Piast GliwiceRadomiak Radom
Legia WarszawaCracovia
Górnik ŁęcznaJagiellonia Białystok
Śląsk WrocławGórnik Zabrze
Wisła PłockStal Mielec
Wisła KrakówWarta Poznań
Pogoń SzczecinBruk-Bet Termalica Nieciecza
Raków CzęstochowaLechia Gdańsk

Mecz kolejki: Radomiak – Raków

Radomiak u siebie jeszcze nie przegrał. Raków będzie chciał przerwać tę piękną serię i zbliżyć się do Pogoni.

Autorzy:

Mateusz Bartoszek

Mateusz Adamczyk

Pasjonat polskiego sportu, zwłaszcza piłkarskiej Ekstraklasy.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Rozgrywki