Obserwuj nas

Rozgrywki

Jaka naprawdę będzie Jagiellonia Stolarczyka?

Jagiellonia Białystok w trzech pierwszych kolejkach sezonu zdobyła trzy punkty. Pewne zwycięstwo nad Piastem na otwarcie rozgrywek to coś, na co czekali kibice od wielu miesięcy. I choć porażka z Widzewem i Pogonią były rozczarowujące, to z tygodnia na tydzień żółto-czerwoni wyglądają na boisku coraz lepiej.  

Inauguracja na trzy 

Przed rozpoczęciem nowego sezonu, nastroje w szeregach Jagiellonii były umiarkowane. Z jednej strony na palcach jednej ręki zliczylibyśmy osoby, które uważały, że zespół będzie wyglądać gorzej niż w ostatnich miesiącach. Z drugiej jednak podchodzono chłodno do oczekiwań. Nie było pompowania balonika i kreowania w głowie myśli, że Jagiellonia po chudych latach wróci do czołówki. Kibice jednak byli pewni – za Macieja Stolarczyka ma być po prostu lepiej, a miejscem zespołu w tabeli jest górna ósemka. 

W pierwszej kolejce do Białegostoku zawitał Piast Gliwice, który w ostatnich latach był dosyć niewygodnym rywalem dla żółto-czerwonych. Mimo że Piast stworzył sobie lepsze okazje do strzelenia goli, to Jagiellonia zdobyła trzy punkty po trafieniach Jesusa Imaza i 16-letniego Mateusza Kowalskiego. Białostoczanie zagrali najpewniejsze spotkanie w defensywie od dawna, w dodatku kończąc je bez straconej bramki. W ataku nie było co prawda tak efektownie, jak mówił o tym trener na konferencji, lecz wszystko ma przyjść z czasem. 

Wygrana z Piastem podbudowała białostoczan, którzy w pierwszej połowie sprawiali lepsze wrażenie od przyjezdnych. Wszystko to jednak odbywało się daleko od pola karnego Widzewa, a solidna gra nie przekładała się na bramkowe sytuacje. Gorszy mecz w środku pola zagrał Nene, a swojego dnia ponownie nie miał Marc Gual. Do przerwy nie wyglądało jednak na to, aby żółto-czerwoni mieli opuszczać stadion z takim niezadowoleniem. 

Problem w tym, że białostoczanie, którzy ostatnimi czasy przyzwyczaili kibiców do lepszej gry w drugiej połowie, z Widzewem nie wyszli z szatni. To skutecznie wykorzystali łodzianie, którzy najpierw pokonali Alomerovicia po rzucie wolnym wykonanym przez Pawłowskiego. Potem też ośmieszyli defensywę Jagi po rajdzie Sancheza. Piłkarze dostali więc zimny prysznic od beniaminka, a na horyzoncie czekał wyjazd do Szczecina. 

Czas sprzymierzeńcem 

Starcie z podrażnioną odpadnięciem z europejskich pucharów Pogonią zapowiadało się interesująco. Maciej Stolarczyk nie zmieniał zbyt wiele w wyjściowej jedenastce, ale dalej nie miał do dyspozycji zdrowego Tarasa Romanczuka. Białostoczanie źle weszli w mecz, bo już po siedmiu minutach przegrywali po rajdzie Grosickiego z lewej strony. Z czasem jednak okazało się, że Pogoń nie miała nic więcej do zaoferowania. Z kolei Jagiellonia rozkręcała się, tylko brakowało najważniejszego. Wykończenia. 

Podopieczni Stolarczyka mogli pluć sobie w brodę, ponieważ stworzyli sobie więcej sytuacji niż w pierwszych dwóch meczach. Co z tego, skoro Bartosz Bida, Andrzej Trubeha czy Jesus Imaz nie potrafili wbić futbolówki do bramki z odległości kilku metrów. Lecz patrząc jedynie na dyspozycję zespołu, należy pochwalić organizację gry, ciągły pressing na połowie przeciwnika i łatwość stwarzania okazji bramkowych. 

Gdyby swój dzień mieli Jesus Imaz czy Marc Gual, który trafił w słupek, białostoczanie sięgnęliby po komplet punktów i ich sytuacja w tabeli byłaby spokojna przed domowym meczem z Radomiakiem. Mecz z Pogonią może jednak zwiastować to, o czym mówił szkoleniowiec na powitalnej konferencji prasowej. Jagiellonia zagrała efektowne spotkanie w ofensywie i wreszcie dało się na jej grę patrzeć z zadowoleniem. Jeśli piłkarze popracują nad wykończeniem, punkty w końcu przyjdą.  

Oczywiście nie należy spodziewać się, że w spotkaniu np. z Rakowem to Jagiellonia będzie przejmować inicjatywę. A do tego grać widowiskowo. Widać jednak wyraźnie, że trener z tygodnia na tydzień coraz lepiej zna swoją drużynę. Nie wszystkie jego wybory mogą zadowalać kibiców, którzy z pewnością woleliby oglądać w wyjściowym składzie kogoś innego niż chociażby Andrzej Trubeha. Lecz były szkoleniowiec z pewnością wie, że ma ograniczone możliwości, tym bardziej, że kontuzjowani są Matysik, Romanczuk czy Camara.  

Przed Jagiellonią kolejne ważne spotkania, które pokażą, w jakim miejscu żółto-czerwoni aktualnie są. Nie należy być nadmiernym optymistą, ale także nie wszystko w grze Jagi wygląda tak źle, jak w poprzednim sezonie. Czas jest sprzymierzeńcem Macieja Stolarczyka i im dalej w sezon, tym powinno być lepiej. 

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Rozgrywki