Znów to zrobili. W ostatniej chwili Miedź traci gola na wagę zwycięstwa. Po nieszczęśliwym remisie z Legią, tym razem beniaminek podzielił się punktami ze Stalą (1:1).
Pod wodzą Kamila Kieresia Stal zdobyła cztery punkty na sześć możliwych. Podjęcie na własnym stadionie outsidera z Legnicy pozwalało wierzyć gospodarzom, że do dorobku punktowego dopiszą sobie kolejne trzy oczka. Choć przed meczem trener Miedzi – Grzegorz Mokry zaznaczał, że jeszcze powalczą o utrzymanie. Jednak patrząc czysto praktycznie, to zadanie wydawało się niewykonalne. Prawdopodobnie ostatnia nadzieja przez beniaminka została zaprzepaszczona w poprzedniej kolejce w spotkaniu przeciwko Legii, gdzie dwukrotnie legniczanie prowadzili i tyle samo razy dali się dogonić stołecznym. Przed rozpoczęciem meczu w Mielcu Miedzianka do bezpiecznego miejsca traciła 11 punktów.
Kamil Kiereś po raz drugi z rzędu w wyjściowym składzie postawił na polskich piłkarzy. Dla porównania w Miedzi zagrało pięciu polskich zawodników.
Gospodarze żwawo rozpoczęli spotkanie. Najbliżej objęcia prowadzenia byli po strzale Bartłomieja Ciepieli, ale jeden z obrońców skutecznie zablokował strzał 21-latka.
W pierwszej odsłonie głównie to Stal była stroną chcącą mieć wpływ na przebieg spotkania. Przyjezdni byli bardziej schowani, licząc, że wykorzystają jakiś błąd przeciwnika. Tych jednak do zmiany stron się nie doczekali. Mielczanie byli w stanie wykreować siedem sytuacji bramkowych przy czterech gości. Ale większość tych okazji nie została przekuta na strzały celne, nie mówiąc już o golach, których nie ujrzeliśmy.
Wynagrodzona bierna postawa
Po przerwie to ponownie Stal przejęła inicjatywę. Beniaminek próbował zmienić losy spotkania pojedynczymi zrywami. W 57. minucie Chuca popisał się dobry strzałem sprzed pola karnego, które dało Miedzi upragnione prowadzenie. Hiszpan także przed tygodniem umieścił piłkę w siatce.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1648029156901543936?s=20
Dość bierna postawa przyjezdnych została nagrodzona.
W poniedziałkowym spotkaniu niewidoczny był Mateusz Mak, który w ostatnich dwóch spotkaniach pod wodzą Kieresia dał coś ekstra, co pozwoliło osiągnąć mielczanom dobre rezultaty. Po godzinie gry trener Stali dokonał trzech zmian. Zszedł Mak, Ciepiela, Żyra, a w ich miejscu na placu gry pojawili się Lebedyński, Hinokio, Vallejo.
Legniczanie po zdobyczy bramkowej nie zmienili sposobu gry. Cofnęli się na swoją połowę i wyczekiwali na to, co zaprezentuje przeciwnik. Nie można powiedzieć, że beniaminek miał spotkanie pod kontrolą. Stal napierała. Mimo to w większości akcji brakowało im dwóch, trzech ostatnich kluczowych podań.
Czerwona kartka i wyrównanie
Zadania swoim kolegom z ekipy nie ułatwił Hiszpan Vallejo, który jako zmiennik pojawił się na boisku. W 77. i 90 minucie ukarany został dwoma żółtymi kartkami, w związku, z czym musiał opuścić murawę.
Jednak mielczanie się nie poddali. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry wyrównali po golu Mateusza Matrasa. Defensywa gości nieudanie chciała złapać 32-latka na pozycji spalonej. Trzeba pochwalić Leandro, który zdecydował się na dogranie piłki w pole karne niemalże z połowy boiska.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1648038178568171520?s=20
W drugim spotkaniu z rzędu legniczanie tracą wygraną w samej końcówce spotkania. Misja utrzymania jest tylko możliwa w teorii, ale praktycznie nie ma na to szans. Do zdobycia jest już tylko 18 punktów, a Miedź, aby wydostała się ze strefy spadkowej, potrzebuje na ten moment aż 10. Za to dla Stali ten punkt może okazać się niezwykle cenny w całkowitym rozrachunku. Obecnie mielczanie mają 4 oczka przewagi nad miejscem spadkowym.