29. kolejka zaczęła się dla Rakowa Częstochowa lepiej niż dobrze. Legia przegrała z Wartą, więc tym samym Medaliki dostały szansę,na powiększenie przewagi nad „Wojskowymi” do aż jedenastu punktów. I wykorzystały ją. Oznacza to, że do upragnionego mistrzostwa wystarczą im już tylko 4 punkty i to przy założeniu, że Legia wygrałaby wszystkie pozostałe spotkania.
Przeciętne widowisko
Raków rozpoczął mecz bardzo przebojowo. Ich grę charakteryzowała intensywność, całkowita dominacja na boisku i oblężenie bramki Miedzi. Trwało to około 15 minut. Później mecz przybrał formę, którą utrzymał aż do ostatniego gwizdka sędziego Kuźmy. Było to senne widowisko, w którym piłkarze z Częstochowy utrzymywali się przy piłce, prowadzili grę, próbowali budować ataki od bramki. Kulała jednak faza końcowa ataków i skuteczność. Kilka razy zawodnicy Miedzianki spróbowali szczęścia wychodząc z kontrą, ale tylko raz udało im się wykreować niebezpieczną sytuację pod bramką Vladana Kovacevica, swoją drogą po wrzucie z autu w pole karne, a nie po kontrze.
Pochwały i nagany
Zdecydowanie należy pochwalić Jeana Carlosa, co zresztą od jakiegoś czcasu uchodzić może jako standard. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to najlepiej i najrówniej grający piłkarz Rakowa w tej rundzie. Piękny transfer. Dużo z przodu pokazał także Bartosz Nowak, po którego dośrodkowaniu padł gol. Damian Tront odbił głową piłkę i trafił prosto w okienko – bardzo pechowy samobój.
Fabian Piasecki, który dostał około 20 minut, pokazał się lepiej niż w meczu z Widzewem. Cieszy że powoli wraca do pełni formy. Zrobił w tym meczu niestety więcej niż Vladislavs Gutkovskis przez ostatnie cztery, co poważnie już martwi. Naciągając, możnaby przypisać „Piaskowi” asystę, gdy piłka, którą próbował władować do siatki, odbiła się od defensora Miedzi i trafiła do Bogdana Racovitana, który zdobył w ten sposób swojego pierwszego ligowego gola w tym sezonie. Bogdan zagrał zresztą dość kiepskie spotkanie, zanotował dużo strat i był niepewny w rozegraniu. Reszta zespołu grała coś pomiędzy meczem poprawnym, a przeciętnym. Martwiłyby także kartki Tomasa Petraska i Giannisa Papanikolaou. Na szczęście, meczem który przegapią, będzie tylko domowe starcie z Lechią Gdańsk, na które wróci już Svarnas. Nie powinno więc to specjalnie zemścić się na Medalikach.
Stabilność zespołu
Biorąc pod uwagę fakt, że w meczu tym nie zagrał ani Ivi Lopez (uraz), ani Stratos Svarnas (zawieszenie za kartki), drużynę należy ocenić pozytywnie. Regres w grze Rakowa nie był z powodu tych nieobecności widoczny. Nie dało się też zauważyć rozprężenia lub dekoncentracji z powodu środowej nowiny o odejściu Marka Papszuna po sezonie. Oczywiście, mecz przeciwko 18. drużynie w tabeli nie musi być w tych kwestiach miarodajny – prawdziwy test przyjdzie dopiero 2 maja, w finale Pucharu Polski przeciwko warszawskiej Legii.
Fot.: Materiały prasowe Rakowa Częstochowa