Niedzielne granie w 29. kolejce PKO BP Ekstraklasy otwieraliśmy starciem drużyn walczących o utrzymanie. Do Kielc przyjechało rozdrażnione po ostatnim meczu Zagłębie. Faworytem tego meczu byli zdecydowanie gospodarze, którzy wygrali sześć meczów z rzędu na własnym stadionie. Zapraszam na relacje z tego spotkania rozgrywanego na Suzuki Arenie.
Świetne widowisko do przerwy
Pierwsza połowa stała na solidnym poziomie. Od początku obie ekipy wykazywały chęć do ofensywnej gry i szybko oddawali pierwsze groźne uderzenia w kierunku bramki. Nie było widać jakiejkolwiek presji czy strachem związanym z walką o utrzymanie. Zwłaszcza po stronie gości mieliśmy do czynienia z dużym luzem i łatwością w dochodzeniu do sytuacji bramkowych. Widać było poprawę w porównaniu z ostatnim meczem z Górnikiem, gdzie tych okazji brakowało. Trzeba też zwrócić uwagę, że ,,Miedziowi” wrócili na mecz z Koroną do ustawienia czwórką z tyłu i to była trafiona decyzja trenera Fornalika. Ofensywa wyglądała dobrze, zwłaszcza wracający po kontuzji Kurminowski, który cały czas chciał być pod grą i szukać szansy na oddanie strzału.
Zagłębie udokumentowało swoją przewagę golem dość przypadkowym autorstwa Poletanovicia i kibice gości mogli być w miarę zadowoleni z początkowego fragmentu gry swojej drużyny. Jednakże defensywa lubinian wciąż spisywała się bardzo słabo. Nie można w polu karnym zostawić bez krycia napastnika Korony dosłownie przed bramką. Za łatwo do sytuacji strzeleckich dochodził wspomniany Szykawka, dlatego po jego dublecie Korona odrobiła straty i objęła prowadzenie w tym spotkaniu. Na szczęście dla ,,Miedziowych” w samej końcówce pierwszej połowy wyrównał Kurminowski i do przerwy mieliśmy wynik remisowy.
Szarpana druga połowa
Po zmianie stron tempo zdecydowanie siadło. Płynna gra obu zespołów została zastąpiona niedokładnością w podaniach i częstymi faulami. Trzeba też wspomnieć o zmianach gości, które znowu dały zdecydowanie za mało. Słabą zmianę dał Gaprindaszwili czy Pieńko, natomiast wchodzący Świerczok poza dwoma celnymi uderzeniami niewiele wniósł do gry swojego zespołu. Jeśli już ktoś był bliżej wyjścia na prowadzenie to byli to podopieczni trenera Kuzery. Jednakże to już nie były tak dobrze konstruowane akcje obu zespołów jak w pierwszej połowie. Brakowało intensywności, dobrych decyzji jak chociażby Pieńki w końcówce, gdzie po dobrym dryblingu w polu karnym zagrał za słabo to Jakuba Świerczoka. W ostatecznym rozrachunku mamy remis, z którego bardziej może być zadowolona drużyna ze stolicy województwa świętokrzyskiego.
Krótkie podsumowanie
Po takim meczu kibice gości mogą czuć niedosyt. Oczywiście przed meczem można było się bardziej spodziewać pewnej wygranej Korony, ale już z przebiegu gry można było odnieść wrażenie, że ten mecz lubinianie mogli wygrać. Z gry w ofensywie podopiecznych trenera Fornalika kibice Zagłębia mogą być w miarę usatysfakcjonowani. Z kolei w obronie dalej jest marazm, w którym piłkarze tkwią od długiego czasu. Na nic się zda dobry atak jeżeli nie będzie spokoju z tyłu. Słabo wyglądał Kopacz i zdecydowanie za często krycie gubił Kłudka. Bramek zdobytych przez ,,Scyzoryków” można było jak najbardziej uniknąć i to zapewne boli najbardziej kibiców z Lubina. Aczkolwiek tak jak wspomniałem wyżej, ofensywa dziś była w porządku do momentu zmian. Dobrze wyglądał Kurminowski, a także Chodyna. Martwi tylko strzelecka niemoc Damjana Bohara, który ostatniego gola strzelił w meczu z Radomiakiem na początku marca.
Już w najbliższej kolejce Zagłębie podejmie nienajlepszy w tej rundzie Widzew i jeżeli lubinianie chcą się utrzymać to taki mecz musi być absolutnie zwycięski, bo inaczej sytuacja Miedziowych bardzo się skomplikuje.
Oceny:
Sokratis Dioudis – 5/10
Bartłomiej Kłudka – 3/10
Bartosz Kopacz – 3/10
Aleks Ławniczak – 5/10
Mateusz Grzybek – 5/10
Marko Poletanović – 6/10
Łukasz Łakomy – 6/10
Kacper Chodyna – 6/10
Filip Starzyński – 5/10
Damjan Bohar – 4/10
Dawid Kurminowski – 7/10