Sezon 2022/2023 już za nami. Zagłębie Lubin po dobrej końcówce sezonu utrzymało się w Ekstraklasie i może zająć się budowaniem kadry na kolejne rozgrywki, które zaczną się już pod koniec lipca. Jednakże podczas trwania już zakończonej kampanii były różne momenty. Momenty, w których kibicom „Miedziowym” było wstyd za ich klub, ale również takie, w których można było się uśmiechnąć. Jaki zatem był to sezon? Zapraszam do lektury!
Rozbudzone transferami nadzieje
W Lubinie od lipca trwała transferowa rewolucja. Liczba zawodników przychodzących była naprawdę pokaźna, ale jak wszyscy wiemy, nie liczy się ilość, tylko jakość. Zagłębie bez żalu pożegnało wątpliwej jakości piłkarzy takich jak: Daniel, Chancellor, Wójcicki czy Podliński. Odeszły również trzy ważne postaci: Poręba, Szysz oraz Hładun oraz jeden z zasłużonych liderów w szatni, czyli Sasa Balic. Pozbyto się także Scekicia, który umiejętności może i miał, ale był kompletnym rozczarowaniem i nic dziwnego, że szybko z niego zrezygnowano. Z kolei do klubu przed sezonem dołączyło aż sześciu zawodników oraz trzech już w jego trakcie. Mieliśmy powroty Bohara, Jacha i Woźniaka, a także przyjście „żołnierza” trenera Stokowca – Tomasza Makowskiego. Listę piłkarzy przychodzących przed nowymi rozgrywkami zamykamy Poletanoviciem oraz Szymonem Kobusińskim.
Potwierdzeniem rozbudzonych interesującymi działaniami na rynku transferowym nadziei była frekwencja na pierwszym domowym meczu w sezonie 22/23. Prawie 10 tysięcy kibiców miało wątpliwą przyjemność oglądania Derbów Dolnego Śląska, które w ostatecznym rozrachunku zakończyły się bezbramkowym remisem. Przed kolejnym meczem w Warszawie do klubu dołączyło dwóch Gruzinów, którzy od razu mieli skrajny wręcz wpływ na wyniki dwóch ostatnich lipcowych meczów. Otóż Giorbelidze zawalił swoją grę w obronie przy obu trafieniach gospodarzy, a Gaprindaszwili strzelił zwycięskiego gola w Gliwicach i później otrzymał czerwoną kartkę.
Słodko-gorzki sierpień
W drugim meczu na własnym stadionie liczba kibiców wyniosła ponad 10 tysięcy. Było to spotkanie z mistrzem Polski, który nie zaczął sezonu najlepiej. Do pewnego momentu zgadzało się wszystko. „Miedziowi” prowadzili za sprawą uderzenia z dystansu Łakomego, nadawali tempo gry, ale ostatecznie tylko zremisowali. Piłkę słabo wyprowadził Jach, oddając ją rywalowi, a następnie Bieszczad sfaulował w polu karnym Amarala i po karnym Ishaka było 1-1. Jednakże najważniejszy mecz tamtego miesiąca to derby regionu z Miedzią, rozgrywane w Legnicy. Lubinianie wygrali po ciężkim meczu 1-0 i to było zarazem ich ostatnie ligowe zwycięstwo w sierpniu.
Kolejne mecze to porażka u siebie z Radomiakiem po kuriozalnym zachowaniu obrony Zagłębia i utracie gola z autu, a także totalna klęska w Szczecinie zakończona wygraną Pogoni 3-0. W tabeli po tej porażce ”Miedziowi” plasowali się na 15. miejscu, co nie wyglądało najlepiej. Pocieszeniem mogły być wygrane derby czy momentami nawet niezła gra, aczkolwiek to za mało na dobre miejsce w ligowej kampanii. Na koniec miesiąca lubinianie pewnie ograli Start Jełowa w Pucharze Polski i mogli w sposób chociaż odrobinę bardziej pozytywny spojrzeć na kolejne czekające ich starcia w Ekstraklasie.
Lepsza gra, a wyników wciąż brak
Początek września to starcie „Miedziowych” z Jagiellonią, którego jakimś cudem nie udało się wygrać. Zagłębie było bardzo nieskuteczne, a z kolei gościom wystarczyło jedno celne uderzenie, by w końcówce wyrównać stan rywalizacji. Na zwycięstwo drużyna z Lubina musiała poczekać do ostatniego meczu przed przerwą na kadrę, remisując po drodze w Grodzisku z Wartą 2-2. Na Dolny Śląsk przyjechał ówczesny wicelider z Płocka, który był rewelacją początku sezonu. „Miedziowi” wygrali i mogli cieszyć się z pierwszego triumfu na własnym boisku. Po przerwie na mecze reprezentacji lubinianie pojechali do Zabrza i zgarnęli tam trzy punkty. Trzeba przypomnieć, że był to chyba najlepszy mecz Damjana Bohara, odkąd wrócił do Zagłębia, a tych dobrych spotkań było w jego wykonaniu przecież niewiele. Następny mecz to deja vu z meczu ze spottkania z Jagą. Tym razem w końcówce meczu Korona wyrównała stan rywalizacji i Zagłębie znów musiało zadowolić się remisem.
Tydzień później doszło do pierwszej kompromitacji, po której wszystko zaczęło się sypać. Zagłębie przegrało w Łodzi bardzo boleśnie, bo aż trzema bramkami. Do dzisiaj mam w pamięci jak Jordi Sanchez objechał Jacha przy golu na 2-0. Rehabilitacja mogła nastąpić już trzy dni później w Pucharze Polski w Lublinie. Jednakże lubinianie polegli po dogrywce i w trzecim kolejnym sezonie odpadli w tych rozgrywkach z drużyną z niższej ligi. Dobrze, że chociaż piłkarze zwrócili kibicom pieniądze za bilety. Kolejny mecz, tym razem w lidze, to kolejna klęska. Do Lubina przyjechała Lechia i tak jak Widzew, wygrała trzema bramkami. Coraz więcej kibiców domagało się dymisji trenera Stokowca. Apogeum wściekłości sympatyków klubu z Dolnego Śląska nastąpiło po następnym przegranym meczu, czyli tydzień po porażce z gdańszczanami. Cracovia wygrała pewnie 2-0 w Lubinie, ale z tego spotkania i tak najbardziej zapamiętamy pewne poza boiskowe zdarzenie:
Nasz bohater. #twitterzl pic.twitter.com/PnE3Qs0uBK
— herej? (@ocb03pl) October 30, 2022
Nowa nadzieja
Zanim doszło do oficjalnego pożegnania trenera Stokowca miało miejsce jeszcze lanie w Mielcu, a skład jaki szkoleniowiec wystawił na ten mecz to jakiś sabotaż. Ostatnie jesienne spotkanie to porażka 1-2 z Rakowem już pod wodzą Pawła Karmelity. Można powiedzieć, że to była przegrana tylko 1-2, ponieważ wszyscy spodziewali się kolejnej kompromitacji. Runda się skończyła, więc wszyscy spoglądali już w kierunku zbliżającego się mundialu w Katarze. Tymczasem Zagłębie jeszcze w ostatnich dniach listopada ogłosiło nowego szkoleniowca, którym został Waldemar Fornalik. Zadanie nie było łatwe, gdyż trzeba było wyciągnąć drużynę z dołu tabeli, a konkretnie z 15. miejsca. Jednakże nowy trener „Miedziowych” z niejednego pieca jadł chleb, więc kibice z Lubina mogli mieć nadzieję, że runda wiosenna będzie o niebo lepsza od bardzo słabej jesieni.
Nowa runda to oczywiście również transfery. Do klubu przed pierwszym meczem przyszedł Mateusz Grzybek, a na wypożyczenie udał się Giorbelidze. Przechodząc do wydarzeń boiskowych, pierwszy mecz to tak jak na początku sezonu – Derby Dolnego Śląska. Doszło do niemałego zaskoczenia, ponieważ lubinianie zwyciężyli we Wrocławiu aż 3-0. Nadzieje po takim wyniku zostały mocno rozbudzone, ale niestety dla kibiców „Miedziowych” szybko ostudziła je Legia, która wygrała w Lubinie 2-1. Do rehabilitacji mogło dojść już tydzień później, ponieważ do Lubina przyjechał bezpośredni rywal w walce o utrzymanie, czyli Piast Gliwice. Zagłębie kompletnie położyło ten mecz nie robiąc zupełnie nic, żeby osiągnąć korzystny wynik. Piast wygrał 2-0 i zepchnął lubinian do strefy spadkowej.
Przed tym spotkaniem doszło do dwóch wzmocnień, w tym niemałej bomby transferowej. Do klubu prócz przychodzącego z Pogoni Luisa Maty, wrócił Jakub Świerczok, którego osiągnięć zza pierwszego okresu gry w miedziowych barwach nie trzeba przedstawiać. Miało to być wzmocnienie, dzięki któremu Zagłębie wreszcie będzie mieć porządnego snajpera, ale jak się ta historia skończyła – wszyscy wiemy.
Trzy zwycięstwa z rzędu i kolejny spadek formy
Przed meczem na terenie Mistrza Polski do klubu dołączył nowy bramkarz – Sokratis Dioudis, który od razu wskoczył do bramki na mecz z Lechem. Wyglądał nieźle, tak jak reszta drużyny, która wygrała niespodziewanie 2-1. Następne starcie to tym razem derby regionu z Miedzią. W przypadku wygranej lubinianie mogli powiększyć przewagę nad strefą spadkową i tak też się stało. „Miedziowi” wygrali 2-1 i powoli uciekali ze strefy zagrożonej spadkiem.
Marzec rozpoczął się nieźle. Zagłębie wygrało kolejny mecz, tym razem w Radomiu, po golu Bohara z rzutu wolnego. Było to jednak zarazem ostatnie zwycięstwo aż do ostatnich dni kwietnia. Małą serię zwycięstw zakończyła Pogoń, która w ostatnich minutach meczu zdobyła zwycięską bramkę. Na pewno kibicom z Lubina mogło być żal, ponieważ gra podopiecznych trenera Fornalika nie wyglądała źle. Ostatnie spotkanie przed przerwą na kadrę to potyczka w Białymstoku zakończona remisem 2-2, którego „Miedziowi” mogą żałować. Gdy liga wróciła już do gry po meczach kadry, doszło do starcia z Wartą Poznań, które również zakończyło się remisem, tyle że bezbramkowym. Był to bardzo przeciętny mecz, w którym nie mieliśmy do czynienia z huraganowymi atakami z obu stron.
Kwiecień miał być lepszy, a zaczął się fatalnie. Zagłębie przegrało w Płocku, co nie miało prawa mieć miejsca. Lubinianie mieli mnóstwo sytuacji, które na potęgę marnowali Bohar czy Chodyna, a gole stracili po błędach indywidualnych m.in Jarosława Jacha. Generalnie powrót do Lubina tego zawodnika nie był zbyt udany. Potwierdza to statystyka portalu EkstraStats, która mówi nam, że Jarosław Jach popełnił aż dziewięć błędów przy straconych golach „Miedziowych” w zakończonym sezonie. Kolejny mecz to również porażka, w dodatku w bardzo słabym stylu. Do Lubina przyjechał Górnik, który przed tym spotkaniem był niżej w tabeli od Zagłębia i dzięki wygranej w Lubinie wyprzedził „Miedziowych”. Któż by się jeszcze wtedy spodziewał, że będzie to ostatnia porażka lubinian w tej kampanii?
Udany finisz rozgrywek
Drużyna Waldemara Fornalika jeśli chciała mieć spokojną końcówkę sezonu, musiała natychmiast zacząć wygrywać. W meczu z Koroną jeszcze się to nie udało, gdyż po raz kolejny wyszła na jaw słaba postawa w obronie drużyny z Dolnego Śląska. „Miedziowi” wywieźli remis po nienajgorszym meczu i wszyscy skupiali już swoją uwagę na meczu z Widzewem. To był ostatni dzwonek, aby wykaraskać się z tej jakże trudnej sytuacji. Na szczęście dla lubińskich kibiców, Zagłębie podołało zadaniu i po raz trzeci wygrali u siebie w zakończonym niedawno sezonie. Lubinianie wreszcie do dobrej gry dołożyli skuteczność i widoki na przyszłość stały się trochę lepsze.
Następny arcyważny mecz miał miejsce w Gdańsku, gdzie „Miedziowi” chcieli wziąć rewanż za porażkę jesienią i przy okazji zabrać szansę Lechii na utrzymanie. Pierwsza połowa była bardzo słaba, a jednak udało się do przerwy remisować 1-1. W drugiej było już lepiej i po golach Chodyny oraz Pieńki Zagłębie wygrało i było bardzo bliskie pozostania w lidze. Oficjalne utrzymanie nastąpiło tydzień później, konkretnie w Krakowie, gdzie drużyna trenera Fornalika zgarnęła kolejne trzy punkty. Okazja do przedłużenia serii meczów bez porażki miała miejsce w ostatnim domowym meczu w sezonie. Lubinianie podejmowali Stal Mielec, która wciąż się jeszcze oficjalnie nie utrzymała. Osobiście uważam, że ten mecz był najlepszym spotkaniem Zagłębia w całej kampanii. Od początku do końca była kontrola nad meczem, dużo sytuacji podbramkowych i ostatecznie pewna wygrana 2-0 po golach Gaprindaszwilego i Kurminowskiego. Warto podkreślić, że była to czwarta wygrana z rzędu, co nie zdarzyło się od sezonu 16/17.
Ostatnia potyczka sezonu miała miejsce na terenie nowego Mistrza Polski, Rakowa Częstochowa. Mecz był toczony już w bardzo spokojnym tempie i bez większych fajerwerków. Spotkanie zakończyło się remisem 1-1 i tak oto sezon 22/23 przeszedł do historii.
Kilka zdań na koniec
Zagłębie Lubin zakończyło sezon na 9. pozycji, co po tak słabej jesieni wydawało się mało prawdopodobne. Drugi sezon z rzędu runda jesienna jest kompletnie do zapomnienia. Spośród letnich transferów tak naprawdę tylko Dawid Kurminowski pokazał, że bramki strzelać potrafi i cieszy fakt, że zostaje w naszej lidze. Ewentualnie za ostatnie mecze sezonu można pochwalić Poletanovicia, który wyglądał lepiej aniżeli jesienią, gdzie bardzo często tracił piłkę, przez co rodziły się z tego groźne kontry rywali. Transfery zimowe to przede wszystkim Sokratis Dioudis, który wypadł pozytywnie i też lada moment przyklepie swoje pozostanie w Lubinie. Przy tym wszystkim martwią jednak niektóre decyzje dyrektora sportowego, takie jak dużo nietrafionych transferów czy „lubińskie piekiełko”, jakim określał kibiców Zagłębia.
Teraz zaczęło się sprzątanie po de facto własnych złych decyzjach. Nie ma już Świerczoka, a lada moment zabraknie Dolezala, Dienga, Giorbelidze czy Jacha, z którym podobno także klub nie wiąże przyszłości. Lubinian czeka więc kolejna rewolucja i nie ma pewności, że teraz będzie lepiej. Priorytetem powinno być zatrzymanie Łakomego oraz Pieńki, a zwłaszcza tego drugiego, ponieważ otwiera się przed nim szansa na regularną grę w pierwszym składzie po odejściu Filipa Starzyńskiego.
W ostatecznym rozrachunku ten sezon był mocno średni. Utrzymanie nastąpiło szybciej niż w sezonie 21/22 i generalnie w lepszym stylu, co nie zmienia faktu, że kibiców „Miedziowych” nie interesuje trzeci sezon z rzędu z walką o utrzymanie. Musi dojść wreszcie do stabilizacji. Jaki będzie zatem ten nowy sezon? Czy Zagłębie zacznie grać o coś więcej? Ciąg dalszy tej historii rozpocznie się za nieco ponad miesiąc wraz ze startem nowego sezonu 2023/2024.