
Nowy sezon zaczyna nam się powoli rozkręcać. Czwartą serię zmagań rozpoczęło nam spotkanie Cracovii z Zagłębiem Lubin. Obie drużyny dotychczas nie przegrały swoich meczów i nie zamierzały takiego stanu rzeczy zmienić. Było to także starcie dwóch najbardziej doświadczonych szkoleniowców pracujących obecnie w Ekstraklasie. Jak przebiegało to spotkanie? Zapraszam na relację z meczu rozgrywanego przy ul. Kałuży.
Pierwsza połowa im. Patryka Makucha
Szkoleniowiec ,,Miedziowych” względem ostatniego zremisowanego spotkania z Lechem dokonał jednej wymuszonej zmiany. W obliczu kontuzji złapanej w tygodniu przez Ławniczaka, do składu trafił nowy zawodnik sprowadzony latem z Lechii – Michał Nalepa. Niedziwne, że trener Fornalik nie chciał dokonywać dużej liczby zmian w składzie, ponieważ większość zawodników w ostatnim meczu wyglądała naprawdę solidnie.
Ledwie rozpoczęła się pierwsza odsłona, a już sędzia Stefański musiał sięgnąć do kieszeni po żółtą kartkę. W pozornie niegroźnej sytuacji, Nalepa nierozważnie trafił w głowę Makucha i musiało się to skończyć napomnieniem. Było to kompletnie niepotrzebne zdarzenie i nie powinno mieć miejsca. Jednakże najgorsze dla kibiców lubinian dopiero miało nadejść. Cracovia, która zaczęła bardzo spokojnie, świadomie oddając piłkę rywalowi, czekała na szansę do kontrataku. Takowa się nadarzyła już w dziesiątej minucie, co bezwzględnie na nieszczęście Zagłębia, drużyna trenera Zielińskiego wykorzystała. Niedokładne zagranie Makowskiego wprost do przeciwnika zamieniło się w kontrę polegającą na długim zagraniu do Kallmana, który wykorzystał bierną postawę gości i wystawił piłkę Makuchowi, który trafił na 1-0.
Kiedy zazwyczaj drużyna traci gola to powinna bardziej się otworzyć i starać się odrobić straty. Lecz lubinianom w pierwszej połowie kompletnie nic nie wychodziło. Prawie każda groźna sytuacja dla ,,Pasów” rodziła się ze strat: czy to Nalepy, Makowskiego albo Kłudki w strefie środkowej, a to była woda na młyn gospodarzy. Jedyną szansę na wyrównanie miał Bohar w 21. minucie, lecz jego strzał w polu karnym zablokował Jaroszyński. Kilka minut później mogło już być 2-0, kiedy to szybki atak Cracovii zakończył się strzałem Rapy, ale piłkę dobrze zbił na rzut rożny Weirauch. Jednak co się odwlecze to nie uciecze i kolejna sytuacja zakończyła się bramką dla ,,Pasów”. Oshima przed dośrodkowaniem zdołał jeszcze ze trzy razy poprawić piłkę, wrzucić ją idealnie na głowę Makucha, a ten jak na napastnika przystało, nie marnuje takich okazji. Zasłużone prowadzenie do przerwy gospodarzy.
Pierwsza porażka od kwietnia
Druga połowa do pewnego momentu toczyła się już w bardziej spokojnym tempie jeśli chodzi o gospodarzy. Drużyna trenera Zielińskiego grała mądrze i cierpliwie, i nie próbowała za wszelką cenę zdobyć trzeciej bramki. Z kolei lubinianie byli bojaźliwi, a po przejęciu piłki zazwyczaj ich pierwsze podanie do przodu (a raczej jego próba) kończyło się stratą. Mnóstwo niedokładności i czasami brak komunikacji wśród zawodników trenera Fornalika nie dawał optymizmu kibicom z Lubina. Cracovia siała zamęt i zagrożenie tym razem głównie po stałych fragmentach, a goście próbowali coś wskórać z ataku pozycyjnego, aczkolwiek tego dnia ,,Miedziowi” byli bardzo przewidywalni. Jak słabo to wyglądało potwierdza nam pierwszy strzał celny, który Zagłębie w statystki dopisało dopiero w 70. minucie spotkania.
Pod koniec spotkania jakby coś ruszyło. W okolicach 80. minuty indywidualną akcją popisał się wprowadzony na boisko w drugiej połowie Wdowiak, ale jego strzał minął dalszy słupek bramki gospodarzy. Kilka minut później, świetną okazję na gola miał również wprowadzony na boisko w drugiej odsłonie Kamil Kruk. Ten z kolei z najbliższej odległości próbował zdobyć bramkę kontaktową, ale świetnie na linii wykazał się Madejski, broniąc to uderzenie. Kilkadziesiąt sekund po tej akcji, następne zamieszanie w polu karnym po stałym fragmencie, zakończyło się rzutem karnym. Brawa dla Mateusza Grzybka, który wypracował jedenastkę dla swojej drużyny. Gola strzelił Chodyna i kilka minut później sędzia Stefański zagwizdał po raz ostatni.
Wnioski po meczu
Po 119 dniach, Zagłębie Lubin w końcu zaznało smaku porażki. Zdecydowanie lubinianom, zwłaszcza w pierwszej połowie, zabrakło argumentów na dobrą postawę drużyny trenera Zielińskiego. Pamiętam, co mówiłem po pierwszej połowie w meczu z Ruchem na inaugurację. Tam również do przerwy ,,Miedziowi” wyglądali słabo i wspomniałem, że bardziej doświadczona drużyna od Ruchu wykorzystałaby niemoc przeciwnika. Tak też się teraz stało. Bardzo widoczny był brak Aleksa Ławniczaka, który prezentował się naprawdę dobrze. Z kolei zastępujący go Nalepa wyglądał tak samo słabo jak podczas minionej kampanii w barwach gdańskiej Lechii. Szybko złapana kartka nie pomogła, jednakże w drugiej połowie do momentu zmiany sam prosił się o wyrzucenie z boiska, popełniając kolejne przewinienia. Dlatego uważam, że w kolejnym meczu, obok Kopacza powinien zagrać Kruk.
Aczkolwiek, żeby się nie pastwić już tylko nad jednym zawodnikiem, trzeba jasno podkreślić, że każdy poza bramkarzem niczym pozytywnym się nie wyróżnił. Obrona gubiła krycie raz za razem, pierwsze podanie po przejęciu piłki było niedokładne i tak można wymieniać dalej kolejne złe decyzje lubinian. Gdyby nie Szymon Weirauch w bramce to po pierwszej połowie mogło się skończyć wynikiem wyższym i nikt nie byłby zdziwiony, bo Cracovia na to zasługiwała. Trudno będzie o gorszy mecz w wykonaniu podopiecznych Fornalika, który na konferencji pomeczowej zapewnił, że w kolejnych spotkaniach będzie wyglądało to lepiej. Kibice ,,Miedziowych” na pewno będą trzymać za słowo i czekają, aż potwierdzą się one na boisku. Szansa już w najbliższy piątek, kiedy to Zagłębie podejmie na własnym stadionie Puszczę Niepołomice.
Oceny:
Szymon Weirach – 5/10
Bartłomiej Kłudka – 3/10
Bartosz Kopacz – 3/10
Michał Nalepa – 2/10
Mateusz Grzybek – 4/10
Tomasz Makowski – 3/10
Damian Dąbrowski – 4/10
Kacper Chodyna – 5/10
Tomasz Pieńko – 4/10
Damjan Bohar – 3/10
Dawid Kurminowski – 3/10
Fot. Sławomir Czchowski
