
Każda passa kiedyś się kończy. Ponad półtora roku trwała seria Legii Warszawa bez przegranego meczu na własnym stadionie. Do 8 października 2023 roku zespół trener Kosty Runjaicia był niepokonany u siebie w rozgrywkach PKO Ekstraklasy. Obecny mistrz Polski, Raków Częstochowa zdołał przełamać tę niemoc drużyn i zwyciężył przy Łazienkowskiej 2:1 po trafieniu Koczerhina i samobójczej bramce Augustyniaka. To już trzecia porażka Wojskowych w ostatnich trzech spotkaniach, licząc wszystkie rozgrywki. Czy hit kolejki stanął na wysokości zadania i czy można już mówić o kryzysie Legii Warszawa? Wreszcie – czy Raków Częstochowa faktycznie zdominował zespół ze stolicy? Zapraszam na cykl „Komentarz ze stadionu”.
Uczta taktyczna i „ekstraklasowe partidazo”
Dwa najlepsze zespoły w Polsce względem poprzedniego sezonu i jedni z najlepszych trenerów w Ekstraklasie. Brzmi wręcz jak idealna reklama PKO BP Ekstraklasy. I tak to wyglądało – szybkie tempo, gra taktyczna obu trenerów i mnóstwo niuansów w ofensywie, które decydowały o sytuacjach bramkowych. Szkoda, że taki obraz mieliśmy tylko przez 45 minut… Jednak zanim o „ekstraklasowym partidazo”, czas na wojnę taktyków. Wiemy, że zarówno Dawid Szwagra, jak i Kosta Runjaić uwielbiają grę wysokim pressingiem i starają się jak najszybciej odzyskać piłkę na połowie rywala.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1711062141921329265
Raków świetnie wszedł w spotkanie i od samego początku próbował zgasić w zarodku akcje ofensywne Legii Warszawa. Kluczowym elementem był doskok do wysuniętych najbardziej w skrajne strefy środkowych obrońców z odcięciem możliwości podania w kierunku środka boiska. Czemu akurat odcięcie środka? Ponieważ Dawid Szwarga zauważył, iż Kosta Runjaić ustawił swoich wahadłowych bardzo wysoko. Co ogółem mnie dziwi, uważam że gdyby Wszołek wraz z Kunem nieco niżej pokazywali się do gry, byłaby większa szansa na wyjście spod pressingu Rakowa z piłką przy nodze Legionistów. Tak Burch i Ribeiro musieli ograniczać się do zagrywania długich piłek w kierunku Pekharta i Marca Guala. Raków Częstochowa był przygotowany na takie zagrania i dobrze przewidywał ruchy napastników Legii.
***
– To dziwne uczucie dla mnie w Legii, żeby przegrać domowy mecz w lidze. Ostatnie nasze trzy spotkania wyglądały w ten sposób, że prezentujemy się solidnie, ale brakuje nam tak ważnego szczęścia. Zdajemy sobie sprawę, że nie było to nasze najlepsze spotkanie. Nie pokazaliśmy poziomu, do jakiego przyzwyczailiśmy. Po pierwszych 15 minutach wyglądaliśmy lepiej, mieliśmy swoje szanse. Koniec końców to my strzeliliśmy samobójczego gola, ale takie rzeczy w futbolu się zdarzają. Drużyna jest bardzo rozczarowana. W szatni powiedziałem zawodnikom, że taką serię lepiej mieć w październiku niż w maju. Jestem przekonany, że szybko dojdziemy do siebie. Będzie czas na analizę, odpoczynek. Zaczniemy wygrywać, jestem o tym pewny. Nie chcę tracić więcej czasu na myślenie o tej porażce. Nienawidzę przegrywać. Jestem pewny, że po przerwie na reprezentację wrócimy silniejsi. – powiedział Kosta Runjaić po meczu z Rakowem Częstochowa.
Druga połowa to już typowa PKO Ekstraklasa, jak za starych dobrych czasów. Mnóstwo fauli, dużo przerywania gry oraz szarpane akcje ofensywne. Choć trzeba przyznać, że Legia Warszawa przejęła inicjatywę w drugich 45 minutach i nieco zepchnęła zespół z Częstochowy. Brakowało jednak postawienia „kropki nad i” w postaci bramki. W pierwszej połowie postawił ją Paweł Wszołek tuż przed zejściem na przerwę. Znów prawy wahadłowy warszawskiego zespołu pokazał, że czego się nie dotknie, zamienia w złoto. Mam nadzieję, że trener reprezentacji Polski Michał Probierz odważy się na zmiany i wystawi go od pierwszych minut w meczu z Wyspami Owczymi. To idealny rywal na sprawdzenie, czy Wszołek pasuje do koncepcji byłego trenera Jagiellonii Białystok.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1711061401849016330
***
Dużo mniej szczęścia miał Rafał Augustyniak. Stoper warszawskiego zespołu wraca powoli do regularnego grania po odniesionej kontuzji. I naprawdę mógł zostać bohaterem spotkania, ponieważ raz piłkę z linii bramkowej wybijał zawodnik Rakowa, a za drugim razem Kovacevicia uratowało obramowanie bramki. Na nieszczęście kibiców Legii Warszawa, na kwadrans przed końcem po dośrodkowaniu w pole karne Bartosza Nowaka, wpakował piłkę do własnej bramki. W kilka minut przeszedł drogę z nieba do piekła. W końcówce to Legia przycisnęła Raków pod własne pole karne, ale nie przyniosło to pożądanego efektu.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1711066896471081382
https://twitter.com/Rakow1921/status/1711099460955037849
Kryzys w Warszawie?
To był trzeci mecz z rzędu Legii Warszawa, w którym musiała uznać wyższość rywala. Sam trener po spotkaniu stwierdził, że to bardzo dziwne uczucie przegrać na Łazienkowskiej w PKO Ekstraklasie. Czy można już mówić o „kryzysie w Warszawie”? Ktoś, kto spogląda tylko i wyłącznie na wyniki zespołu z Warszawy, może tak stwierdzić. Ja jednak uważam, że każdy kibic oglądający choć jeden z trzech ostatnich meczów będzie miał odmienne zdanie.
Legia przegrała trzeci mecz z rzędu, ale szczerze mówiąc nie widzę tu symptomów kryzysu. Kryzys dla mnie jest wtedy, jak coś działa i mimo stosowania podobnych środków, co wcześniej, przestaje działać. Ale czy ja wiem, czy można tutaj tak mówić?
Pierwsza porażka – wyjście na…
— Przemek Langier (@plangier) October 8, 2023
Zacznijmy od meczu z Jagiellonią Białystok. Meczu, w którym skład ustalały markery zmęczeniowe zawodników. Nie ma co ukrywać, że Jagiellonia świetnie się przygotowała do tego spotkania, ale wystawionemu składowi na Podlasiu daleko było do optymalnego. I z perspektywy czasu, uważam że ryzyko wyniku z ekipą popularnych Pszczół było wkalkulowane, ponieważ główna uwaga skupiona była na meczach z AZ i Rakowem. Wszyscy dobrze wiemy, że w Holandii niewiele brakowało, aby to goście wywieźli stamtąd komplet punktów. Mecz równorzędnych drużyn. Porażka z Rakowem?
***
Co się naczytałem, że Raków się skończył, a Dawid Szwarga nie daje rady zastąpić Marka Papszuna… Tymczasem zerknąłem na taką jedną ciekawą rzecz. Tabelę. Z zeszłego sezonu.
Rok temu po 11. kolejce Raków był liderem z 23 punktami na koncie. Bilans bramkowy – 19:9.
Dziś po 11.…
— Wojciech Bąkowicz (@WBakowicz) October 8, 2023
Raków Częstochowa pokazał, że nawet po porażce ze Sturmem Graz potrafi się zmobilizować na jedne z najważniejszych starć w sezonie. W szeregach legionistów było widać, że u niektórych siedzi w głowie incydent z Alkmaar, lecz nie jest to żadne wytłumaczenie co do porażki. Uważam, że spotkanie z Rakowem było naprawdę równe, a jeśli padłby remis, to nikogo by on nie zdziwił. Goście byli po prostu bezlitośnie skuteczni względem gospodarzy oraz mieli plan od A do Z, jak minuta po minucie rozegrać to spotkanie. Natomiast piłkarze Legii Warszawa momentami byli zagubieni, bądź bezradni względem ustawienia gości. No i przede wszystkim skuteczność… Napastnicy warszawskiego zespołu pomimo kilku dogodnych okazji oraz umiejętności znalezienia sobie miejsca do strzału, nie potrafili poprawnie nastawić celowników. Zgadzam się ze stwierdzeniem trenera gospodarzy, że po prostu brakowało szczęścia w polu karnym rywala. Niestety, ale na to czasami nie ma się żadnego wpływu…
Chwila oddechu…
Obecna przerwa reprezentacja jest jak tlen potrzebny do życia dla zespołu Kosty Runjaicia. To idealny moment przede wszystkim na reset psychiczny. Zawodnicy, którzy nie biorą udziału w zgrupowaniach reprezentacyjnych, powinni skoncentrować się na wyciszeniu i odpoczynku. Dodatkowo na pewno organizmy zawodników Legii Warszawa były mocno obciążone w ostatnich dniach, także jest to okazja na dłuższą regenerację niż zazwyczaj w cyklu tygodniowym.
Zanim jednak nastąpi tydzień regeneracyjny, trzeba rozliczyć zawodników Legii i poumieszczać ich w odpowiednich szufladkach – „plusów” i „minusów”.
***
Zdecydowanie do grona „plusów” należy zaliczyć zawodników, którzy operowali nieco bliżej prawej strony boiska. Marco Burch pomimo niekorzystnego wyniku zagrał bardzo dobre spotkanie. Widać było, że Szwajcar świetnie czuje się z piłką przy nodze, jednak partnerzy średnio chcieli grać z nim w piłkę. Dodatkowo stoper pozyskany latem ma doskonałe czucie odległości pomiędzy zawodnikami oraz świetnie ustawia się w akcjach ofensywnych rywali. Kolejnym „plusem” niedzielnego spotkania był Paweł Wszołek. W ostatnich czasach to nic nowego. Wahadłowy Legii Warszawie nie ma zamiaru się zatrzymywać, a niemalże wszystko czego dotknie, zamienia się w złoto. W mojej opinii na małą pochwałę zasługuje również Kacper Tobiasz. Oprócz jednego kiksu spowodowanego złym wybiciem piłki, nie popełnił żadnego błędu, a zaplusował chociażby przy interwencji strzału Bartosza Nowaka. Przy straconych obu bramkach, nie miał nic do powiedzenia.
Do „minusów” trzeba uwzględnić znów tercet ofensywny, który niewiele pokazał na tle obrony Rakowa Częstochowa, ze szczególnym uwzględnieniem Marca Guala. Hiszpan zagrał fatalne spotkanie w Warszawie. Podejmował bardzo złe decyzje, szczególnie w sytuacjach, gdy akcja ofensywna nabierała tempa i zbliżała się do pola karnego. Kiedy można było zagrać piłkę do świetnie ustawionego partnera – strzelał, a kiedy można było zakończyć akcje strzałem – wybierał podanie.
Bardzo słabe spotkanie rozegrał również kapitan Legii Warszawa, który w tamtym dniu obchodził swój jubileusz. Portugalczyk Josue dość szybko złapał żółtą kartkę, a jeszcze w pierwszej połowie po kontrowersyjnej decyzji Szymona Marciniaka mógł wylecieć z boiska. Zdecydowanie dużo lepiej ogląda się Josue, który ma więcej miejsca i możliwości w pierwszej linii. W meczu z Rakowem pełnił rolę „ósemki”, w której to nie czuje się najlepiej w tym sezonie. Dodatkowo oprócz negatywnego wyniku, Legia Warszawa w spotkaniu z rewelacją rozgrywek – Śląskiem Wrocław, będzie musiała radzić sobie bez swojego kapitana…
Oceny pomeczowe
Oceny w skali 1-10 (ocena wyjściowa: 5):
Ławka rezerwowych
Rosołek – 3
Elitim – 4
Augustyniak – 3.5
Kramer i Gil Dias – grali zbyt krótko do oceny

Musisz zobaczyć