Obserwuj nas

Ekstraklasa

Pogrom przez duże ,,P” – Zagłębie zmasakrowane w Częstochowie

Drugie niedzielne starcie w 14. kolejce PKO BP Ekstraklasy zapowiadało się nad wyraz ciekawie. Mistrz Polski z Częstochowy podejmował na własnym obiekcie coraz bardziej urządzające się w kryzysie Zagłębie. Faworyt zatem mógł być tylko jeden. Jak było w rzeczywistości? Czy w ekipie z Lubina można doszukać się jakichkolwiek pozytywów? Zapraszam na relację z tego spotkania, rozgrywanego przy ul. Limanowskiego. 

Różnica klas

W porównaniu z ostatnim, przegranym meczem z Radomiakiem, trener Fornalik zdecydował się na cztery korekty w składzie. Za Mateusza Grzybka pojawił się Kłudka, w środku obrony za Kopacza wskoczył Michał Nalepa, na ,,dziesiątce” zamiast Pieńki pojawił się Buletsa. No i na szpicy pojawił się Kurminowski.

Spotkanie Rakowa z Zagłębiem od początku wyglądało tak, jak można było się tego spodziewać. Mistrzowie Polski od razu przejęli inicjatywę, nie pozwalając na nic Miedziowym i szukając jak najszybszej okazji do otwarcia wyniku. Złośliwi mogą stwierdzić, że w sumie to jest progres w grze lubinian, bo stracili gola dopiero w 4. minucie, a nie jak w ostatniej ligowej konfrontacji, kiedy zaledwie po minucie już trzeba było gonić wynik. Jednakże już tak zupełnie serio, krycie przeciwnika w tej sytuacji po bardzo dobrym dośrodkowaniu Plavsicia istniało chyba tylko w teorii. Nikt nie próbował blokować Jeana Carlosa przy pierwszej próbie, ani Racovitana przy dobitce, która okazała się skuteczna. Ogólnie postawa piłkarzy w jaskrawych strojach była bardzo daleka od tej oczekiwanej przez kibiców. Marko Poletanović chyba zapomniał, że już nie gra w Rakowie, bo celnie podawał tylko do rywala, a nie swoich kolegów z obecnej drużyny.

Raków mógł spokojnie grać w trybie ekonomicznym, bardzo oszczędnym, aby nie zmęczyć się zbytnio przed zbliżającą się wyprawą do Lizbony. A to dlatego, że rywal nie przeszkadzał praktycznie wcale, a podsumowaniem tego był gol na 2-0 autorstwa Yeboaha. Nie ma co więcej dodawać, Miedziowi po raz kolejny grali fatalnie, znowu nie oddając celnego strzału do przerwy. Marazm trwał i nie było żadnych przesłanek ku temu, że po przerwie miałoby się coś zmienić.

Ciąg dalszy apatii

Strzał celny po stronie lubinian pojawił się w drugiej odsłonie bardzo szybko, bo już po 30 sekundach. Warto to odnotować, gdyż Miedziowi rzadko ostatnio takimi próbami raczą swoich kibiców. Jednakże, jeśli ktoś myślał, że zaraz drużyna z Lubina przełamie defensywę Rakowa, to szybko został sprowadzony na ziemię. Pomógł w tym często dający o sobie znać w negatywnym kontekście – Michał Nalepa. Środkowy obrońca Zagłębia wystawił piłkę przeciwnikowi prawie tak dobrze jak Łukasz Sołowiej w meczu z Pogonią Szczecin, zatem częstochowianie nie mogli nie skorzystać z dogodnej okazji i w 51. minucie było już 3-0. Ekipa trenera Fornalika była bezradna.

Gospodarze mogli rozgrywać piłkę bezpośrednio bądź krótko i cierpliwie, a i tak z łatwością przełamaliby beznadziejną defensywę lubinian. Czwarty gol dla drużyny trenera Szwargi, to kolejny gwóźdź do trumny Michała Nalepy, ale i całej drużyny. Gra Zagłębia Lubin była naiwna, niewytłumaczalna i bez pomysłu. Sonny Kittel potrzebuje się przełamać po nie najlepszych występach i krytyce w mediach? To wchodzi z ławki i dobija ekipę z Lubina, ustalając wynik na 5-0. A mogło być spokojnie wyżej, gdyby nie kilka razy dobrze interweniował Sokratis Dioudis. Zagłębie przegrało trzeci mecz z rzędu w lidze, a licząc Puchar Polski to już po raz czwarty. I trzeba jasno powiedzieć o kryzysie drużyny, o której mówiło się, że może być ,,czarnym koniem” tegorocznych rozgrywek.

Komentarz po meczu

10 kilometrów przebiegniętych mniej od przeciwnika, jedno celne uderzenie na bramkę Kovacevicia. To jest nędzny obraz, jaki pokazali nam podopieczni trenera Fornalika. Trzy mecze ligowe – 11 bramek straconych. Do tego dochodzi kompletny brak stylu, umiejętności stwarzania sytuacji podbramkowych w meczach wyjazdowych, zero koncentracji w defensywie i dziwne wybory personalne trenera. Waldemar Fornalik został zjedzony taktycznie przez ,,młodą falę” trenerów, nie mając żadnych argumentów by zagrozić: czy to Jagielloni, czy Rakowowi. Szkoleniowiec Miedziowych nie potrafi zadziałać na piłkarzy swojej drużyny pozytywnie i w tym momencie powinna się zapalić lampka ostrzegawcza. Widzimy chociażby jak trener Magiera wpłynął na swoją drużynę mentalnie, która teraz wspina się na wyżyny swoich możliwości. Od tego także jest jego rola, a w Zagłębiu tego nie widać. Do momentu, w którym zgadzały się wyniki na styl można było przymykać oko, ale teraz nie ma już nawet punktów.

Kibiców z Lubina czeka naprawdę ciężki, bolesny listopad. Nie ma pozytywnych widoków na przyszłość, jakiegokolwiek punktu zaczepienia, który daje nawet marną nadzieję. Kolejny sezon z rzędu mamy do czynienia z  tą sama sytuacją. Przychodzi jesień, a także kryzys w Zagłębiu Lubin. Czy to będzie koniec trenera Fornalika w ekipie z Dolnego Śląska? Uważam, że jest do takiego rozwoju spraw bliżej niż dalej, aczkolwiek to nie jest jedyna winna osoba, która odpowiada za potężny dołek Miedziowych.

Kolejne starcie lubinian przypadnie na Święto Niepodległości, a ich rywalem będzie Widzew Łódź. Czy to będzie kolejne kompromitujące spotkanie drużyny z Lubina? A może seria porażek zostanie przerwana i nastąpi poprawa nastrojów? Odpowiedzi na te oraz inne nurtujące pytania poznamy już w najbliższą sobotę o godzinie 17.30.

Oceny:

 

https://d1tj2oacoo8fyj.cloudfront.net/seo/6547e536a1868a4c49b0288a

Fot. Tomasz Folta, materiały prasowe Zagłębia Lubin

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Ekstraklasa