Obserwuj nas

Ekstraklasa

Prezentacja lepsza niż mecz, czyli Legia vs. Lech w pigułce [KOMENTARZ ZE STADIONU]

Legia vs. Lech, Derby Polski, mecz o prestiż na piłkarskiej mapie kraju. Kibice obu drużyn co roku czekają na starcia właśnie z największym rywalem. Jednak to niedzielne, zapowiadane jako hit 15. kolejki PKO Ekstraklasy, było jednym z gorszych spotkań w minionej serii. Kibice na Łazienkowskiej na pewno bardziej zapamiętają oryginalną prezentacje zawodników za pomocą oświetlenia stadionu, niż sam mecz. Co zaważyło na końcowym rezultacie: bezbramkowym remisie? Kto był bliżej zdobycia pełnej puli punktów? Kto wyróżnił się w Legii Warszawa? Zapraszam na „Komentarz ze stadionu”.

 

Bezbarwny szlagier

Mecze Legii Warszawa z Lechem Poznań zawsze wzbudzały dość duże emocje wśród kibiców zgromadzonych na stadionie i przed telewizorami. Jednak w niedzielny wieczór kibice mogli odczuć duży niedosyt. Choć słowo „niedosyt” jest i tak łagodnym określeniem biorąc pod uwagę inne spotkania pomiędzy tymi zespołami. Nie tylko brakowało bramek, ale również konkretnych sytuacji z obu stron. Choć trzeba powiedzieć, że przez pierwsze trzy kwadranse to Legia Warszawa była bliżej strzelenia gola. Ba, gospodarze nawet takowego strzelili, ale sędzia liniowy słusznie dopatrzył się pozycji spalonej Artura Jędrzejczyka.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1723753648302203145

Oprócz wspomnianej nieuznanej bramki Ernesta Muciego. Najlepszą okazję do wpakowania futbolówki do siatki miał Patryk Kun, lecz fantastycznym refleksem popisał się Bartosz Mrozek, który z pozycji klęczącej zdołał wyciągnąć ręce, aby zablokować strzał. Parada kolejki? Moim zdaniem na spokojnie. I to właśnie Mrozek został najlepszym zawodnikiem Lecha Poznań. Nie panikował przy rozegraniu piłki od własnej bramki, a dodatkowo był bezbłędny przy interwencjach w polu karnym. W pierwszej połowie Lech nie zachwycał, ale dość mocno wszedł w drugą połowę. Jednak nie zmusił Kacpra Tobiasza do jakiejkolwiek poważnej interwencji.

***

Mecz dla koneserów futbolu, tak można rzecz o szlagierze, który okazał się jednym z najgorszych meczów 15. kolejki PKO Ekstraklasy. Mnóstwo fauli, brak bramek i niezadowolenie. Jedynym plusem owego meczu była forma przedstawienia wyjściowego składu przez Legię Warszawa za pomocą oświetlenia stadionu. Naprawdę wyglądało to kapitalnie z perspektywy trybun i jestem za tym, żeby kluby Ekstraklasy brały przykład z takich inicjatyw. To dodaje dodatkowego smaku spotkaniom, jeszcze przed rozpoczęciem całego spotkania. Aby zachęcić nowych, młodych kibiców, kluby muszą wprowadzać pewne elementy „show” do organizacji meczów. Nie mówię tu o przykładach rodem z NBA, gdzie jakiekolwiek przerwy w grze są wykorzystane do granic możliwości poprzez różne aktywności z kibicami, ale chociażby wieżyczki z dymem, czy gra świateł przed meczami nakręcają atmosferę wśród kibiców i zachęcają, aby osobiście zjawić się na stadionie.

https://twitter.com/KDabrowski_99/status/1723739102569238818

Najsłabszy Lech od lat?

Co poszło nie tak, jeśli chodzi o Lecha Poznań? Przed meczem zakładałem, że to właśnie goście będą bardziej zmotywowani, a przede wszystkim mający więcej sił, aby przycisnąć Legię Warszawa do defensywy. Jednak liderzy Kolejorza zawiedli. Oprócz Mikaela Ishaka, który dwoił i troił się na boisku przy Łazienkowskiej. Szwed zostawił kawał zdrowia na boisku. Nie był tylko zaangażowany w akcję ofensywne, ale również aktywnie pracował w defensywie. Oczywiście nie wspominając już o kapitalnej dyspozycji Bartosza Mrozka. To pokazało, że kapitan Lecha Poznań jest w pełni sił i nie ma już żadnego śladu po przebytej chorobie.

Velde, Ba Loua, Marchwiński nie pokazali nic, co zapadłoby w pamięć kibiców z Wielkopolski. Sam Filip po meczu powiedział, że nie jest zadowolony ze swojego występu. I w pełni się z nim zgadzam, że zabrakło więcej odwagi, a przede wszystkim podejmowania ryzyka w grze jeden na jednego. Ba Loua jest dużo zwinniejszy niż Kapuadi, więc powinien „rozbujać” francuskiego stopera i skorzystać ze swoich atutów. Tymczasem obrońca pozyskany latem z Wisły Płock kapitalnie czytał grę Iworyjczyka i radził sobie z krótkim kryciem.

Analogiczna sytuacja miała miejsce po drugiej stronie boiska. Kristoffer Velde był cieniem samego siebie, a Jędrzejczyk ani przez moment nie miał problemów z neutralizacją ataków kreatywnego skrzydłowego. Swoją drogą, doświadczony obrońca Legii Warszawa był jednym z najlepszych zawodników w drużynie gospodarzy. Zarówno doskonale przewidywał akcje przeciwników, jak i nie dał rozwinąć im skrzydeł. Gdy wydawało się, że już momentalnie puszczą mu nerwy przy stykowych sytuacjach, gdzieś w środku siebie postanowił odpuścić. Trzeba pamiętać, że nie zawsze tak to wyglądało w przypadku byłego kapitana warszawskiego zespołu.

https://twitter.com/KDabrowski_99/status/1723785946817024028

***

Czy to był najsłabszy Lech Poznań od lat? Śmiem twierdzić, że tak. Z perspektywy trybuny prasowej nie było widać, aby Lech Poznań miał jakikolwiek plan na to spotkanie. Piłkarze korzystali najczęściej z usług Joela Pereiry, lecz to nie wystarczyło. Radosław Murawski asekurował Portugalczyka. Jednak po odzyskaniu piłki przez Legię Warszawa tworzyła się ogromna dziura, którą wykorzystywali gospodarze.  Oprócz zrywu na początku drugiej połowy zespół gości niewiele miał argumentów do zaprezentowania przy Łazienkowskiej. Mało było nieszablonowości, podejmowania ryzyka oraz przede wszystkim gry jeden na jednego.

Zawiedli liderzy w ofensywie, brakowało spokoju w defensywnych szeregach. Pereira z Blaziciem zupełnie się nie rozumieli, przy wyprowadzeniu piłki od własnej bramki. Niezrozumiałą dla mnie decyzją było wystawienie Barryego Douglasa. Szkot co prawda znał wagę tego spotkania, ale w znacznie lepszej formie był Szwed – Andersson. Dodatkowo oprócz kilku zrywów, zespół z Poznania sprawiał wrażenie, jakoby ten remis wystarczył mu do szczęścia. Trener Lecha Poznań John van den Brom zwlekał ze zmianami, a na dodatek na boisku pozostawali zawodnicy kompletnie „nie biorący udziału” w spotkaniu. Czy to daje obraz zespołu, który chce walczyć o odzyskanie mistrzostwa Polski?

Czy to koniec marzeń Legii o mistrzostwie?

Legia Warszawa traci kolejne punkty w wyścigu o mistrzostwo Polski. No właśnie, można zadać sobie pytanie po 14 spotkaniach, czy to już koniec marzeń o mistrzostwie? Szóste miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy, 9 punktów straty do liderującego Śląska Wrocław i jeden zaległy mecz. Nie wygląda to zbyt kolorowo, jeśli chodzi o Legię. Moim zdaniem nie ma co patrzeć zbyt pesymistycznie na obecną sytuację. Realnie w Legii Warszawa nie ma już miejsca na jakiekolwiek pomyłki do końca rundy jesiennej. Co będzie nie lada wyzwaniem dla ekipy trenera Runjaicia, biorąc pod uwagę fakt, iż czekają ją bardzo ważne spotkania w Lidze Konferencji UEFA oraz Fortuna Pucharze Polski.

https://twitter.com/KDabrowski_99/status/1723782369239335227

Legia nie może stracić chociażby punktu w ostatnich meczach. Inaczej moim zdaniem nie będzie mogła myśleć o pościgu za mistrzostwem Polski. Oczywiście zimowy okres transferowy potrafi wywrócić tabelę do góry nogami, ale myślę, że nauczeni błędami przeszłości, kluby z Ekstraklasy nie będą popełniały ich po raz kolejny. Legia Warszawa na wiosnę musi zdać sobie sprawę, że jeśli chce walczyć o najcenniejsze piłkarskie trofeum w naszym kraju, takie mecze jak z Lechem musi wygrywać. Nie można tracić punktów z odwiecznymi rywalami na własnym stadionie. Zwłaszcza, że Lech Poznań przed spotkaniem w Warszawie również nie był w wybitnej formie.

***

Oceny pomeczowe

Kto na plus a kto na minus w tak słabym spotkaniu? Na pewno na plus tercet obronny Legii Warszawa. To już czwarte czyste konto z rzędu licząc wszystkie rozgrywki. Można powiedzieć, że prawie półtora godzinna odprawa na temat błędów w defensywie Kosty Runjaicia zrobiła robotę. Na plus również indywidualnie wszyscy stoperzy. Augustyniak świetnie radził sobie w pojedynkach fizycznych z Mikaelem Ishakiem, Kapuadi nie dał się wyprzedzić Ba Loui, a Jędrzejczyk nie dał rozwinąć skrzydeł Velde. Do plusów śmiało można również zaliczyć Bartosza Slisza, który dobrze zaprezentował się przy Łazienkowskiej. Reprezentant Polski starał się opanować środek pola i jak zwykle wszędzie było go pełno. Dbał o to, aby koledzy będący w bocznych sektorach, zawsze mieli opcję do zagrania mu piłki.

***

Na minus? Zdecydowanie Tomas Pekhart. Czech zaliczył kolejny mecz bez gola, bez udziału w grze. Lech Poznań był doskonale przygotowany na dośrodkowania w stronę napastnika Legii Warszawa, a sam zawodnik nie był w stanie przebić się przez mur obronny. Owszem dużym atutem Czecha jest dobre ustawienie się w pressingu, lecz czy za to powinien być rozliczany napastnik, gdy na ławce siedzi Blaz Kramer będący w całkiem niezłej formie strzeleckiej? Moim zdaniem trener Runjaić za dużą wagę przywiązuje właśnie do aspektu pressingu. Dodatkowo w Legii Warszawa zabrakło błysku geniuszu, któregoś z kreatywnych pomocników.

Co prawda Ernest Muçi zdobył bramkę, która nie została uznana. Jednak moim zdaniem po występie z Aston Villą, od Albańczyka powinniśmy wymagać nieco więcej. Pokazał, że potrafi, więc niech właśnie w takich meczach pokaże, że zasługuje na transfer na zachód Europy. Josue? Robił co mógł, lecz również to nie był jego dzień. W drugiej połowie był już kompletnie „wolnym elektronem”, który coraz częściej cofał się po piłkę, aby kontrolować tempo akcji ofensywnych. Jednak nie przyniosło to żadnych korzyści bramkowych dla gospodarzy szlagieru 15. kolejki PKO Ekstraklasy.

 

Oceny w skali 1-10 (ocena wyjściowa: 5)

Gil Dias, Rosołek, Marc Gual, Kramer – grali zbyt krótko do oceny

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Advertisement

Musisz zobaczyć

Zobacz więcej Ekstraklasa