Obserwuj nas

Ekstraklasa

Miedziowi nie złamali lidera – Śląsk górą w Lubinie

Czas niestety pogodzić się z faktem, iż Ekstraklasa w 2023 r. dobiega końca. Ten obfity w wiele ciekawych kolejek rok rozpoczął się dla Miedziowych starciem właśnie derbowym. Pod koniec stycznia w pierwszej kolejce rundy rewanżowej ubiegłego sezonu, Zagłębie ograło wrocławian na ich terenie, aż 3-0. Jednakże do ostatniego meczu w tym roku podopieczni Jacka Magiery przystępowali kompletnie w innym (lepszym) miejscu, niż w zeszłej kampanii. No, bo w końcu Śląsk okazał się rewelacją ligi wygrywając mecz za meczem i spoglądał na resztę ligi z pozycji lidera. Do rundy idealnej brakowało jeszcze derbowej wygranej, na którą wrocławianie czekali od ponad dwóch lat. Jak było tym razem? Zapraszam na relację z derbów Dolnego Śląska rozgrywanych na KGHM Zagłębie Arena. 

Brak udokumentowania przewagi

Trener gospodarzy nie zdecydował się na zmiany w składzie względem ostatniego spotkania w Chorzowie. Waldemar Fornalik postawił na tych samych zawodników, którzy dobrze sobie radzili w meczu z Ruchem, lecz po zejściu np. Poletanovicia, gra się posypała. Warty odnotowania też jest fakt, że drugi raz z rzędu zabrakło młodzieżowca w wyjściowej jedenastce. To wiele mówi o formie w jakiej młodzi zawodnicy lubinian się znajdują.

Trzeba powiedzieć, że z ,,wysokiego C” rozpoczęła ostatnie spotkanie drużyna z Lubina. Miedziowi dali jasny sygnał, że nie mają zamiaru czekać na rywala, tylko podejść wyższą linią obrony i próbować szybko otworzyć wynik meczu. Zwłaszcza pierwszy kwadrans pod tym względem był naprawdę imponujący i obiecujący dla kibiców w miedziowych barwach. Wszystko wyglądało prawie dobrze, bo tylko do momentu oddania uderzenia na bramkę Rafała Leszczyńskiego. Sam Marko Poletanović po 10 minutach powinien mieć już dublet na koncie, ponieważ okazje jakie miał były naprawdę dobrej jakości. Był widoczny przede wszystkim pomysł na przełamanie defensywy lidera Ekstraklasy.

Wrocławianie przetrwali pierwszą połowę i mogli się cieszyć z faktu, że nie przegrywali do przerwy. A chociażby współczynnik xG po pierwszej odsłonie mówi nam, że Zagłębie tego jednego gola powinno wbić do bramki strzeżonej przez Leszczyńskiego. Sytuacji było naprawdę dużo, ale skuteczność piłkarzy z Lubina, tak jak przez całą rundę, pozostawiała wiele do życzenia.

Nie wykorzystane sytuacje potrafią się zemścić

To, co się stało po minucie trwania drugiej połowy, to kolejne podsumowanie występów Miedziowych w tej rundzie. Brak komunikacji, a przede wszystkim koncentracji. Dobitnym przykładem tego było zachowanie Luisa Maty. Portugalczyk dwa razy miał możliwość pozbycia się zagrożenia pod własną bramką. Najpierw oddał piłkę przeciwnikowi, a później, już końcowej fazie akcji wybił piłkę głową wprost pod nogi Rzuchowskiego, który wpakował piłkę do siatki. Katastrofa w obronie, która pokazuje, że lubinianie mają problem z wyciąganiem wniosków, ponieważ to już nie pierwszy raz, gdy Miedziowi myślami jeszcze zostali w szatni.

Dalsze minuty drugiej odsłony to była kontrola gry w wykonaniu lidera Ekstraklasy. Śląsk po golu wyraźnie poczuł krew i nie zamierzał poprzestać na jednym trafieniu, a okazje ku temu pojawiały się dość często. Tym bardziej to mogło zdenerwować kibiców Miedziowych, którzy czuli się sfrustrowani oglądając grę ich zespołu w drugiej połowie. Lubinianie nie potrafili skutecznie odpowiedzieć na zmianę ustawienia, jaką zaserwował na drugą część trener Magiera, który wymienił w przerwie dwóch zawodników i przeszedł na formację 3-4-3. Łatwo można było później dostrzec, że było to trafne posunięcie, które zdecydowanie polepszyło grę drużyny z Wrocławia.

Przewagę przyjezdnych udokumentował na początku ostatniego kwadransa niezawodny w derbach Dolnego Śląska – Erik Exposito. Kolejna dobrze rozprowadzona kontra gości, uderzenie głową Samca – Talara, które wprawdzie zbił do boku Burić, ale tam czyhał już Hiszpan, który podwyższył prowadzenie. I tak naprawdę dopiero od tego momentu drużyna trenera Fornalika zaczęła stwarzać jakiekolwiek okazje, które mogły dać kibicom Zagłębia nadzieję. Ta wspomniana przeze mnie nadzieja, wróciła na chwilę wraz z golem kontaktowym autorstwa Juana Munoza w 84. minucie. Jednakże wrocławianie na tyle dobrze się bronili, że w kolejnych minutach gospodarze nie byli nawet blisko gola na 2-2. Dlatego pierwszy raz od ponad dwóch lat to Śląsk Wrocław zwyciężył w derbach Dolnego Śląska.

Komentarz po meczu

Derby Dolnego Śląska wygrała tak jak w lipcu, drużyna bardziej skuteczna. Wygrał zespół, który w tej rundzie niemalże do perfekcji opanował pragmatyczne granie i grę w niskim bloku obronnym. Za pierwszą połowę trzeba słusznie chwalić Miedziowych – za łatwość w dochodzeniu do sytuacji, za dobry pressing i wysokie podejście od pierwszej minuty. Aczkolwiek, no nie można przejść obojętnie obok tematu braku skuteczności, który się ciągnie za Miedziowymi już od początku sezonu. Jeśli drużyna wykręca do przerwy xG na poziomie 0.87, a nie strzela gola, jest to sygnał, że coś zdecydowanie nie gra. Było już tyle meczów w tej rundzie w wykonaniu Zagłębia, w których brak skuteczności mścił się na piłkarzach trenera Fornalika. A w końcu potencjał ofensywny lubinian jest naprawdę solidny, ale na ten moment tylko na papierze.

Kolejny aspekt w grze Miedziowych, który się powtarza to kompletny brak koncentracji w obronie. Przy pierwszym golu zawalił po całości Luis Mata, a później przesunięty na jego pozycję Mateusz Grzybek. Piłkarze czy sam trener mówią praktycznie co mecz, że koncentracja jest czasami ich ,, piętą achillesową”. Aczkolwiek, jeśli mam być szczery, po wyciąganiu tych mitycznych wniosków ,,ani widu ani słychu”. Teraz pozostaje zadać pytanie, czy skoro poprawy w tym elemencie gry nie widać, to znak, że trener nie potrafi umiejętnie zareagować, a przede wszystkim wpłynąć na drużynę?

***

Zagłębie od 9. kolejki wygrało w lidze tylko raz, a pozostałe spotkania to mniejsze lub większe rozczarowania. To jest obraz drużyny trenera Fornalika, która była określana przed sezonem jako kandydat do rewelacji rozgrywek. Jak dobrze wiemy, papier to jedno, a boisko to drugie. Pomimo tego, że Miedziowi mogą skończyć rundę na wyższym miejscu niż rok temu, to i tak nie jest to powód do dumy. Lubinianie popadli w znaną im chorobę zwaną minimalizmem i ciężko mieć wrażenie, że idzie ku lepszemu. Kibicom pozostaje już tylko mieć nadzieję, że wiosna będzie w wykonaniu piłkarzy z Lubina zdecydowanie lepsza. Jednakże na ten moment zespół trenera Fornalika, to synonim wielkich, niespełnionych oczekiwań.

Oceny:

https://d1tj2oacoo8fyj.cloudfront.net/seo/657d7bae8678ae971aba968e

Fot. Materiały prasowe Zagłębia Lubin/Tomasz Folta

 

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Ekstraklasa