Ekstraklasa
Udany last dance na Łazienkowskiej w 2023 roku [KOMENTARZ ZE STADIONU]
Autor
Krzysztof Dąbrowski
Udany „last dance” w wykonaniu Legii Warszawa, jeśli chodzi o spotkania rozgrywane przy ul. Łazienkowskiej 3. Podopieczni Kosty Runjaicia pewnie pokonali Cracovię, która nie może opuścić strefy spadkowej. Co prawda pierwsza połowa nie zapowiadała, że Legia Warszawa dopisze komplet punktów do swojego dorobku, ale na szczęście dla kibiców ze stolicy, gospodarze dość szybko objęli prowadzenie za sprawą Patryka Kuna. Kropkę nad „i” postawił Blaz Kramer i drużyna mogła się cieszyć ze zdobycia kompletu punktów oraz wylecieć na… No właśnie. Wakacje jeszcze za moment, bo przed zespołami kolejne spotkanie w ramach zaległej kolejki. Czy w ostatnim starciu Legii groziła powtórka z ŁKS-em? Kto wyróżnił się na tle innych? Czy granie w środę zaległego meczu ma sens? Zapraszam na „Komentarz ze stadionu”.
Powtórka meczu z ŁKS-em
Deja vu. No, prawie deja vu. Tak po pierwszej połowie mógł sobie pomyśleć kibic Legii Warszawa oglądający starcie z Cracovią. Przewaga optyczna, mnóstwo niedokładności i chaos na murawie. Tak w skrócie można było podsumować zmagania obu zespołów przy Łazienkowskiej w niedzielny wieczór. Obie drużyny od początku próbowały odebrać piłkę jak najbliżej bramki rywala, grając wysokim pressingiem. Jednak to Legia Warszawa radziła sobie w tym aspekcie dużo lepiej. Było to spowodowane głównie za sprawą Bartosza Slisza, który świetnie pokazywał się do rozegrania w środku, kiedy piłkę przy nodze miał Kacper Tobiasz. Dobrze również atakował wolne przestrzenie, gdy wykonał już podanie. Momentalnie wtedy wychodził na wolne pole, gotowy do odebrania podania od kolegi z zespołu.
https://twitter.com/Matiosporcie/status/1736450915496780128
https://twitter.com/KDabrowski_99/status/1736461984302821830
Jednak trzeba powiedzieć wprost, że pierwsza połowa Legii Warszawa w meczu z Cracovią była jedną z najgorszych w rundzie jesiennej. Zero strzałów z dystansu, zero dokładności w okolicach pola karnego i tylko jeden celny strzał. Pomimo widocznej przewagi w posiadaniu piłki w pierwszych 45 minutach Legia nie potrafiła znaleźć drogi do bramki Sebastiana Madejskiego. Kilka razy Josue próbował uruchomić swoją „ciętą różę”, lecz żaden z kolegów nie zdołał wykończyć jego podania. Moim zdaniem zdecydowanie brakowało, czy to strzałów z dystansu, aby trochę „wyciągnąć” nisko ustawioną linię obrony gości, czy więcej gry na jeden kontakt w bocznych sektorach. Kiedy na skrzydle Legia uzyskała już przewagę liczebną, zbyt długo przetrzymywała piłkę, a w konsekwencji musiała ją wycofać, ponieważ goście zamykali korytarze do podań w pole karne.
https://twitter.com/KDabrowski_99/status/1736464137494909330
***
– Dzisiejszy mecz zakończył bardzo intensywny, ale pełny sukcesów tydzień dla Legii. Byliśmy bardzo skoncentrowani i włożyliśmy wiele wysiłku w to spotkanie. Jestem bardzo szczęśliwy z tego zasłużonego zwycięstwa. Zagraliśmy bardzo solidnie na tle dobrej drużyny. Cieszy zarówno zwycięstwo, jak i zaprezentowany poziom. Cracovia nie chciała przełożyć spotkania na przyszły rok. Nie do końca to rozumiem. Szkoda, że tak się stało, ale nie ma co narzekać. Jedziemy do Krakowa po to, aby zakończyć rok zwycięstwem. – mówił na konferencji pomeczowej trener Legii Warszawa Kosta Runjaić.
Dwie twarze, dwie połowy
Lepiej drugiej połowy Legia Warszawa nie mogła zacząć. Szybkie objęcie prowadzenia poprzez debiutancką bramkę Patryka Kuna. Chwilę później Paweł Wszołek mógł podwyższyć prowadzenie, ale tym razem Madejski był górą. Jednak jak przyznał po meczu wahadłowy Legii Warszawa w łączeniu z programem Liga+ Extra, grał on na potrójnej dawce leków przeciwbólowych. Reprezentant Polski od dłuższego czasu zmaga się z bólem przywodziciela i sam wspomniał, że jest to prawdopodobnie przeciążenie mięśnia. Ból towarzyszył mu już w meczu z AZ, ale bardzo zależało mu na zagraniu w ostatnim spotkaniu w 2023 roku przed własną publicznością.
Widać było, że w przerwie Kosta Runjaić musiał odbyć „męską rozmowę” z zespołem. Niemiecki szkoleniowiec zdawał sobie sprawę, że w ostatnim meczu przy Łazienkowskiej, Legia nie może stracić punktów z drużyną ze strefy spadkowej. Drużyna grała dużo lepiej, niż w pierwszych trzech kwadransach, lecz oczywiście brakowało jeszcze dużo do ideału.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1736462914578526614
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1736443757912854639
https://twitter.com/watch_esa/status/1736462945922474166
Cracovia ograniczała się jedynie do wyjść z kontrataku, zazwyczaj ze stałych fragmentów gry. Szarpał Makuch, szarpał Kallman, ale żaden z nich nie zagroził tego dnia Kacprowi Tobiaszowi. Na dodatek chichotu losu w niedzielny wieczór nie było dość, ponieważ Legia Warszawa drugą bramkę zdobyła właśnie z broni Cracovii. No prawie… Nie mogło być inaczej w Ekstraklasie, że po bardzo ładnej kontrze i właściwie zepsutej akcji, koniec końców Legia Warszawa dostaje rzut karny, a jego architektem został… Maciej Rosołek. ,,Jedenastkę” pod nieobecność Josue wykorzystał Kramer, który grając dużo mniej w tej rundzie jesiennej zrobił o wiele więcej, niż były król strzelców PKO Ekstraklasy – Marc Gual. Nad Hiszpanem wisi jakieś fatum, ponieważ nie może się on odblokować w barwach warszawskiego zespołu.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1736453571531419739
Mecz „na siłę”
Trener Kosta Runjaić na konferencji pomeczowej dość mocno narzekał, że oba zespoły muszą jeszcze rozegrać jedno spotkanie w tym roku na dość mocno wyeksploatowanym boisku przy ul. Kałuży – kolokwialnie mówiąc beznadziejnym. Dodatkowo dochodzi sytuacja ze śmiercią właściciela Cracovii – Profesora Janusza Filipiaka, który odszedł kilka godzin po niedzielnym spotkaniu obu drużyn. Naprawdę wszystkie znaki na niebie i na ziemi mówią, żeby po prostu tego meczu już nie rozgrywać. Szkoda zdrowia zawodników, którzy ryzykują dość mocno kontuzjami na takim „kartoflisku” jakie jest obecnie w Krakowie.
***
Pomimo tego, że Legia Warszawa wygrała pewnie spotkanie 2:0, to nie był to mecz, który kibice zapamiętają do końca życia. Jednak trzeba sobie powiedzieć otwarcie, że tutaj nie liczył się styl. Tutaj liczyły się tylko i wyłącznie trzy punkty. Za dużo Wojskowi potracili punktów z podobnymi zespołami, aby na koniec roku definitywnie pozbawić się szansy na mistrzostwo Polski. Ten mecz pokazał również, że Cracovia wyrasta na trzeciego kandydata do spadku z PKO Ekstraklasy. Są tam indywidualności, ale nie ma zespołu. Nie zdziwię się, jeśli z posadą w nowym roku pożegna się trener Jacek Zieliński. Wynik z Legią to dziewiąta porażka z rzędu Pasów.
Kto na plus, a kto na minus? Ciężko wyróżnić kogoś, kto zagrał na „kosmicznym” poziomie. Jednak na pewno trzeba dać plusy przy dwóch nazwiskach – Slisz oraz Augustyniak. Środkowy pomocnik Legii Warszawa był wszędzie. Kiedy trzeba było brać udział w rozegraniu – był, kiedy trzeba było rozegrać piłkę na połowie przeciwnika – był. Po ewentualnym zimowym transferze ciężko będzie go zastąpić. Niesamowity progres zrobił były zawodnik Zagłębia Lubin podczas pobytu przy Łazienkowskiej.
Augustyniak natomiast po raz kolejny pokazał, że jeśli jest w formie, śmiało może aspirować do gry w reprezentacji Polski. Stoper warszawskiego zespołu znowu nie dał żadnych argumentów napastnikom Cracovii. Mały plus przy nazwisku Pawła Wszołka, który mimo problemów zdrowotnych zdołał zanotować asystę przy debiutanckim trafieniu Patryka Kuna w barwach warszawskiego zespołu.
***
Na minus? Zdecydowanie cały tercet ofensywny – Muci, Gual, Josue. Zero konkretnego zagrożenia pod bramką Cracovii, a oprócz tego mocno szarpana gra. Marc Gual pomimo dobry okazji do zdobycia bramki, znów kończy mecz bez trafienia. Hiszpan z króla strzelców stał się średniakiem. Co prawda dobrze czuje się w grze kombinacyjnej na jeden kontakt, lecz brakuje mu instynktu snajpera, który miał w Białymstoku. Również ma problem z podejmowaniem decyzji, gdy jest w dryblingu. Za często wpada prosto w rywala.
Ernest Muci był cieniem samego siebie, po prostu. Murawa nie pomagała, ale Albańczyk był pierwszym zawodnikiem do zmiany w tym meczu. Wiemy, że umie grać w piłkę, ale w niedzielny wieczór mogliśmy zobaczyć jego ciemną stronę.
Josue pomimo kilku prób i chęci powtórzenia podania z AZ, niestety nie zanotował dobrego spotkania. Widać, że głowa bardzo chciała, ale czasami ciało odmawiało posłuszeństwa z powodów fizycznych.
Oceny pomeczowe
Oceny w skali 1-10 (ocena wyjściowa:5)
Kramer – 6
Gil Dias – 4,5
Rosołek, Kapustka, Sokołowski – grali zbyt krótko do oceny