Obserwuj nas

1. liga

Jak nie grać o lidera, czyli Motor – Lechia 1:0

Na pół godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego Sylwestrzaka, gdańszczan obiegła informacja o remisie Arki z Górnikiem Łęczna. Wynik ten oznaczał, że ewentualnie zwycięstwo Biało-Zielonych nad Motorem, sprawi, że przezimują w roli lidera Fortuna 1 Ligi. Wyszło zupełnie inaczej, bowiem Lechia w pierwszej części gry nie oddała nawet ani jednego strzału w światło bramki rywala. Następne spotkanie ligowe podopieczni Szymona Grabowskiego rozegrają dopiero w lutym, natomiast porażka ta wciąż jest solidną lekcją na przyszłość. 

Gdzie podziała się skuteczna Lechia?

Odnoszę wrażenie, że Lechia nie miała absolutnie żadnego planu na ten mecz. Chociaż goście już w 2. minucie spotkania stanęli przed szansą na otwarcie wyniku, Maksym Chłań nie popisał się wykończeniem. Po pewnym czasie Piotr Ceglarz strzałem zza pola karnego postraszył gdańszczan, natomiast jego strzał ostatecznie minął bramkę Bogdana Sarnawskiego. Lechia nie wyglądała bezradnie, aczkolwiek nie prezentowała też w żaden sposób skutecznej gry. Motor po pewnym czasie zaczął wykorzystywać słabą grę przeciwników. Lublinianie grali zwyczajnie lepiej od Biało-Zielonych. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, lecz gra gdańszczan była znacznie gorsza, niż zazwyczaj.

W okolicach 25. minuty boisko z urazem opuścił Tomasz Neugebauer, a zastąpił go Louis D’Arrigo.

Pierwszy celny strzał Lechii padł kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy. O wiele lepsza okazja do wyjścia na prowadzenie pojawiła się natomiast chwilę później. Piłkę przy nodze miał Camilo Mena, który mógł podać do Chłania lub Bobcka. Obaj zawodnicy znaleźli się w znacznie lepiej sytuacji do oddania strzału niż Kolumbijczyk. Niezrozumiałym zatem dla mnie jest, dlaczego skrzydłowy Lechii postanowił sam uderzać. W 68. minucie na prowadzenie wyszli gospodarze. Jeden z zawodników Motoru wykorzystał błąd w kryciu Miłosza Kałahura i trafił siatki. Po stracie bramki Biało-Zieloni rzeczywiście zaczęli wyglądać jeszcze słabiej i jeszcze mniej pewnie. Zatem jasno można stwierdzić, że drużyna Szymona Grabowskiego przegrała jak najbardziej zasłużenie.

Dodatkowo, po raz kolejny Lechia udowodniła, że brakuje jej skuteczności. Brakuje pewności z przodu. Tomas Bobcek potrafi jednak mieć swoje momenty na boisku. W spotkaniu przeciwko Chrobremu Głogów, Słowak pokazał się z bardzo dobrej strony, będąc jedną z wiodących postaci w ofensywie gdańszczan. Natomiast w Lublinie był on już zupełnie niewidoczny, a w czasie posiadania piłki przy nodze, nie wiedział co z nią zrobić.

Kilka wniosków

To spotkanie to nie tylko kubeł zimnej wody, ale również pojedynek, z którego warto wyciągnąć kilka ważnych wniosków. Przede wszystkim, tak jak wspomniałem, nie był to pierwszy mecz w którym brakowało skuteczności. Tomas Bobcek i Łukasz Zjawiński nie są zawodnikami, którzy zapewnią gdańszczanom pewność z przodu. Wniosek? Potrzeba solidnego napastnika. Pocieszeniem na obecną chwilę jest fakt, że za niedługo do gry powróci Luis Fernandez, który na swoim koncie ma łącznie siedem trafień. Sam Hiszpan nie załata jednakże dziury na szpicy. Zjawińskiego nikt w Gdańsku nie rozważa jako poważnego kandydata do roli podstawowej „dziewiątki”. Pozostawia to Lechię bez mobilnego, a przede wszystkim skutecznego napastnika.

Camilo Mena w ostatnim meczu – lekko mówiąc – zawiódł. Zresztą po raz kolejny. Maksym Chłań również nie był w stanie pokazać tego, co pokazywał przez zdecydowaną większość rundy. Na ławce niezmiennie co tydzień zasiada Jakub Sypek. Jedyny mecz, w którym 22-latek zagrał od początku do końca w barwach Lechii, to starcie przeciwko Wiśle Kraków w Pucharze Polski. Bardzo często, gdy ten wypożyczony z łódzkiego Widzewa zawodnik wchodzi na boisko z ławki, daje solidne, pozytywne impulsy. Przykładem jest chociażby mecz przeciwko Miedzi Legnica na początku grudnia. Sypek wszedł na trzynaście minut, które zwieńczył asystą. Chyba każdy się domyśla jaki można z tego wyciągnąć wniosek.

Nie będzie lidera na zimę

Na większe podsumowania przyjdzie jeszcze czas, natomiast jedno jest pewne: Lechia nie skończy 2023 roku na samym szczycie tabeli Fortuna 1 Ligi. Nie skończy go również na drugiej pozycji. Najprawdopodobniej jako lider zimować będzie Arka Gdynia. Patrząc na wszystkie okoliczności, a przede wszystkim na to, jak wyglądała Biało-Zielona kadra przed rozpoczęciem sezonu, w Gdańsku można być bardzo zadowolonym. Oczywiście, ogromna szkoda, że Lechia nie zdołała wygrać w Lublinie. Z perspektywy czasu natomiast uważam, że wyjdzie to na dobre drużynie Szymona Grabowskiego. Być może brak lidera będzie również dodatkową motywacją dla działaczy, aby ci przeprowadzili więcej potrzebnych transferów w trakcie okienka.

A co do transferów, to sam Grabowski woła o nowe twarze. Przykładem na to są chociażby przeprowadzone zmiany w trakcie spotkania, a właściwie to ich brak. Louis D’Arrigo na placu gry pojawił się z powodu kontuzji kolegi. Poza tym przeprowadzona została tylko jedna roszada. W okolicach 75. minuty Rifeta Kapicia zastąpił Łukasz Zjawiński.

Podsumowując, był to zdecydowanie najgorszy mecz Lechii w grudniu. Zasłużona wygrana Motoru. Jest to bardzo cenna lekcja, którą – mam nadzieję – wszyscy w zespole zapamiętają i wyciągną z niej odpowiednie wnioski.

Jedyne wykształcenie, jakie posiada to ukończenie szkoły podstawowej z wyróżnieniem. Nie przeszkadza mu to w realizowaniu życiowego celu, jakim jest zostanie dziennikarzem. Bywa gadatliwy, nieco rzadziej śmieszny (ale i to czasem mu się uda). Regularnie uczęszcza na słynny gdański bursztynek, po czym stara się skleić kilka sensownych zdań o meczach miejscowej Lechii.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej 1. liga