„Zęby swędzą, kuśka dyga…” – dobra koniec tego typowego żartu o powrocie Ekstraklasy. Po równo 50 dniach Legia Warszawa wróciła na boiska PKO Ekstraklasy. W chłodny piątkowy wieczór przyszło jej się mierzyć z Ruchem Chorzów, który po zmianie trenera liczy na utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jednak Janusz Niedźwiedź, pomimo ogromnego dopingu ze strony kibiców w Chorzowie, musiał uznać wyższość zespołu Kosty Runjaicia. Po bramce Marca Guala, Legia Warszawa wraca do stolicy z kompletem punktów oraz z wieloma znakami zapytania. Czy egzamin z Rafałem Augustyniakiem w środku pola zdał test? Czy dało się odczuć brak Ernesta Muciego? Ruch Chorzów aż tak postawił się Legii Warszawa? Zapraszam na kilka słów o inauguracji na Stadionie Śląskim.
(Anty)wizytówka Ekstraklasy przez 45 minut
Przed inauguracją rundy wiosennej PKO Ekstraklasa wraz Canal+ ogłosili, iż mecz Ruchu Chorzów z Legią Warszawa oprócz transmisji w TV, będzie dostępny za darmo dla użytkowników platformy YouTube. O ile poprzednie zabiegi sprawdzały się świetnie, a same mecze dostarczały mnóstwa emocji oraz bramek, o tyle pierwsze 45 minut w Chorzowie… Ehh… No z dziennikarskiego obowiązku muszę je opisać. Spokojnie, nie będzie to pasjonująca podróż niczym Ekspresem Polarnym.
W pierwszej połowie Ruchu z Legią 0 (słownie: zero) celnych strzałów: pic.twitter.com/UQtkVUko30
— Mateusz Janiak (@eMJot23) February 9, 2024
W skrócie? 0 celnych strzałów, zero składnych akcji, cztery sytuacje bramkowe. Gra obu drużyn była bardzo mocno szarpana, a murawa na Stadionie Śląskim nie pomagała zawodnikom obu zespołów. No co tutaj dużo mówić… Ona w ogóle nie była przygotowana do rozgrywania meczu piłkarskiego. Ogromny stadion z wysoką frekwencją na trybunach, a plac nadawał się co najwyżej do rzutu młotem, a nie do gry w piłkę. Jeden wielki wstyd dla organizatorów spotkania. Na całe szczęście żaden z zawodników nie odniósł kontuzji poprzez grę na „chorzowskim dywanie”
https://twitter.com/WujaJurek/status/1756052185975029904/
Tak w liczbach wygląda pierwsza połowa jednego z meczów przedstawianych jako hit kolejki. No ale to w Mielcu był paździerz a tutaj jest meczycho… xD #RCHLEG pic.twitter.com/dCgkM6yryQ
— Krzysztof (@Pococitawiedza) February 9, 2024
Oblane zastępstwo
Po pierwszej połowie boisko również opuścił Rafał Augustyniak, który rozpoczął spotkanie w środku pola obok Elitima. Już na obozie w Turcji był on testowany jako „uzupełnienie” po Bartoszu Sliszu, który w zimowym okienku transferowym rozstał się z Legią na rzecz Atlanty United. Niestety, ale moim zdaniem „zastępca” oblał test jako środkowy pomocnik. Oczywiście jest to inny profil piłkarza od Slisza, który nie tak chętnie pali się do rozegrania piłki oraz nie uczestniczy w nim w ofensywie na połowie przeciwnika. Augustyniak to przede wszystkim fizyczność oraz chęć przerwania akcji za wszelką cenę z jednoczesnym podaniem otwierającym w kierunku bramki rywala.
https://twitter.com/wasaa1916/status/1756047101031510343
Augustyniak pierwszy do zmiany. Szkoda, że nie mamy za niego kogo wstawić… #RCHLEG
— Marcin Łagowski (@MarcinLagowski) February 9, 2024
Od samego początku spotkania Rafałowi nie pomagał również sędzia Damian Sylwestrzak, który już w pierwszej minucie „poczęstował” zawodnika gości żółtym kartonikiem. Przez co środkowy pomocnik musiał grać dużo bardziej zachowawczo i nie mógł sobie pozwolić na bezpośrednie starcia fizyczne z rywalami. Finalnie mogło się to dla niego skutkować bezpośrednim zakończeniem spotkania. Patrząc już na same liczby pomocnika Legii, wyglądają mocno średnio na tle beniaminka PKO Ekstraklasy. Według strony SofaScore Augustyniak zanotował dwie nieudane próby dryblingu, 80% celnych podań, 1 na 6 wygrany pojedynek, 7 razy tracił posiadanie oraz dwukrotnie zmuszony był do faulu. Nic dziwnego, że trener Runjaić już w przerwie postanowił go zmienić. Za tydzień lepszej okazji na rehabilitację Augustyniak mieć nie może, ponieważ Legia zagra z drugim beniaminkiem – Puszczą Niepołomice.
Pustka po Ernescie Mucim
Jak grom z jasnego nieba spadła w piątkowy poranek informacja o zainteresowaniu Ernestem Mucim Besiktasu Stambuł. Jak się później okazało, sam prezydent klubu przyleciał prywatnym samolotem, aby zabrać Albańczyka osobiście z Warszawy prosto do Turcji. Kwota? Zaporowa do negocjacji, bo aż 10 mln euro. To najdrożej sprzedany obcokrajowiec w PKO Ekstraklasie oraz najdroższy transfer tureckiego klubu w historii. Nic dziwnego, że po samego zawodnika, aż do Polski przyleciał sam prezydent owego klubu. Wielu kibiców Legii Warszawa zastanawia się i martwi całą sytuacją, ponieważ Muci był jednym z najbardziej kreatywnych ofensywnych zawodników. Potrafił on w pojedynkę wygrywać mecze. Fani zadają sobie pytanie, czy ktoś będzie w stanie załatać dziurę w ataku po Albańczyku?
Besiktas za pomocą specjalnej platformy (KAP) podał do informacji publicznej oficjalną kwotę transferu Ernesta Muciego.
Legia otrzymuje:
▪️10 milionów euro
▪️10 procent od kolejnego transferu pic.twitter.com/LItsD59lDd— Tomasz Włodarczyk (@wlodar85) February 9, 2024
Dużą nadzieję kibice pokładają w Marcu Gualu, który zanotował fatalną rundę jesienną w stołecznym zespole. Widać było po byłym zawodniku Jagielloni Białystok, iż posiada umiejętności piłkarskie, żeby grać w Legii Warszawa. Jednak główną przyczyną, która blokowała go w kluczowych sytuacjach w meczu była głowa, o której sam mówił w zimowym okresie przygotowawczym. Chociaż tak jak w poprzedniej rundzie, wpisał się na listę strzelców z Ruchem Chorzów. Po pierwszej fatalnej połowie w jego wykonaniu, zdołał znaleźć drogę do bramki Dante Stipicy. Hiszpan wykorzystał podanie Blaza Kramera. Jednak na wielką pochwałę zasługuje tutaj Radovan Pankov, który swoim czystym jak łza odbiorem rozpoczął budowanie kontrataku Legii Warszawa. Czy to będzie pierwszy z wielu goli Marca Guala w rundzie wiosennej i zaspokoi pragnienia kibiców po odejściu Ernesta Muciego?
-Każdy z nas odczuł brak Bartosza Slisza i Ernesta Muciego. Teraz zależy mi przede wszystkim na tym, aby zawodnicy dalej się rozwijali. Ta odpowiedzialność musi rozkładać się na wielu piłkarzy. Straciliśmy kluczowych piłkarzy, ale wciąż mamy świetną drużynę. Ja w nią wierzę i wiem, że możemy dużo osiągnąć. – powiedział na konferencji pomeczowej trener Kosta Runjaić.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1756058924661268735
– Cała drużyna, ale przede wszystkim sam Marc jest bardzo zadowolony z tego gola. To zawodnik, który codziennie ciężko pracuje, a ta bramka po prostu mu się należała. Marc zmagał się z ogromną presją przez ostatnie miesiące. Musiał się do tego przyzwyczaić i zaakceptować ten fakt. Marc musi przystosować się do trochę innego stylu, ale my wszyscy chcemy mu w tym pomóc. Dzisiaj cieszymy się z tego zwycięstwo i z jego bramki. – wspomniał trener Runjaić.
Nowa nadzieja Bartosza Kapustki oraz solidne defensywne filary
Pierwsze „śliwki robaczywki”, mówiąc kolokwialnie, za nami. Legia Warszawa w bardzo słabym stylu zdołała wywieźć z Chorzowa komplet punktów. I nie ma co patrzeć na sam styl, ponieważ uważam że owszem – był słaby, ale na takie granie pozwalała murawa. Jestem pewien, że gdyby mecz odbył się na nieco lepszej płycie, widowisko przyniosłoby o wiele więcej emocji. Kto na plus, a kto na minus w meczu z Ruchem Chorzów?
Na pewno do minusów można zaliczyć występy Rafała Augustyniaka, Patryka Kuna oraz Josue. Pierwszy z nich, wiadomo… Nie zdał on testu na zastępcę Bartosza Slisza i został zmieniony w przerwie przez Kostę Runjaicia. Kolejna okazja do rehabilitacji już czwartek z norweskim Molde w Lidze Konferencji lub w niedzielę z Puszczą Niepołomice. Drugi z wyżej wymienionych nie potrafił wykorzystać przestrzeni jaką zostawiali mu obrońcy Ruchu, a finalnie czuć było różnicę pomiędzy nim, a Morishitą. Japończyk wniósł zarówno dużo więcej jakości piłkarskiej, jak i ożywienia w zespole względem ostatnich minut. Moim zdaniem jego dynamika i kontrola piłki w pełnym biegu sprawiają, że to kwestia czasu, aż wskoczy do wyjściowej jedenastki. Natomiast, jeśli chodzi o Josue, to nieco „obok meczu” przeszedł kapitan Legii Warszawa. Dużo niedokładności i mało niekonwencjonalnych rozwiązań w kreacji w grze ofensywnej.
Mógł podobać się po wejściu na boisko Ryoya Morishita. Bardzo aktywny z ofensywie. Z łatwością uwalniał się od przeciwnika w grze 1 na 1 i bez problemów dochodził do dośrodkowań. Zaprezentował się obiecująco w oficjalnym debiucie w barwach Legii.
— Błażej Łukaszewski (@BlazLukaszewski) February 9, 2024
***
Na plus, zdecydowanie duet stoperów – Pankov, Kapuadi. Serb co prawda był nieco elektryczny przy rozegraniu piłki od własnej bramki, lecz doskonale zachowywał się w odbiorze piłki pod polem karnym Tobiasza. Był jeden moment, gdzie bardzo mocno zaryzykował, ale na szczęście dla kibiców Legii, Ruch nie zdołał wykorzystać świetnej okazji na zdobycie bramki. Jeśli chodzi o francuskiego stopera, po raz kolejny udowodnił, że transfer z Wisły Płock był „strzałem w dziesiątkę”. Kapuadi doskonale zachowywał się rozegraniu piłki oraz naprawiał błędy i luki tworzone przez Yuriego Ribeiro. Warto również do plusów w tym spotkaniu zaliczyć wejście Bartosza Kapustki. Środkowy pomocnik zaliczył 2-3 kapitalne podania, które gdyby nie nieskuteczność kolegów to na spokojnie mógł mieć dwie asysty. Dał zdecydowany sygnał trenerowi, że jest w pełni gotowy do rozegrania meczu w pełnym wymiarze czasowym oraz piłkarsko wygląda naprawdę bardzo dobrze.
Ratunkowe interwencje Pankova zostają w głowie, ale w rozegraniu był zdecydowanie najsłabszym stoperem Legii.
Skuteczność podań 72%, Kapuadi 91, Ribeiro 81.
Na połowie rywala Pankov podawał z 54% skutecznością, znów najsłabiej.
+ ryzykowna kiwka w polu karnym i strata.— Krzysztof Marciniak (@Marciniak_k) February 9, 2024
Ej, naprawdę dobre piłki posyła Kapustka. Prawie po każdym zagraniu można cmokać z zachwytu. Z taką formą długo rezerwowym nie będzie. #RCHLEG
— Michał Mitrut (@Mich_Mit) February 9, 2024
Oceny pomeczowe
Oceny w skali 1-10 (ocena wyjściowa: 5)