Obserwuj nas

Ekstraklasa

#WERaport 16.02.2024 – Kolano Kobylaka, stopa Szkurina i Kittela kangurzy skok

Piątek obfitował w piłkarskie emocje, ale również w kontrowersje. Kolano Kobylaka znokautowało napastnika Pogoni Szczecin, a stopa Szkurina – całą ekipę Śląska Wrocław. Kangurzy skok w dalekiej Australii wykonał natomiast zawodnik, będący największym zawodem letniego okienka transferowego – Sonny Kittel.

Kolano Kobylaka

Każdy z nas nawiedzał w swoim życiu różnej maści lekarzy specjalistów (lub też „niespecjalistów”), i każdy kojarzy metodę badania odruchu kolanowego poprzez uderzenie młotkiem. Kolano jest zdrowe, jeśli odskakuje po uderzeniu w charakterystyczny sposób. W piątkowym meczu Radomiaka z Pogonią rolę „młoteczka” pełnił Eftimis Kuluris. Efekt był zaskakujący – odskoczył „grecki młotek”, a nie kolano!

Po pół godzinie gry, Pogoń prowadziła 1:0. Stało się tak oczywiście za sprawą niezawodnego Kamila Grosickiego. 93-krotny reprezentant Polski zrobił pożytek z przestrzeni pomiędzy nogami Jana Grzesika i w ten właśnie sposób obsłużył Fredrika Ulvestada, który trafił do siatki uderzeniem sprzed pola bramkowego. Już kilka minut po bramce, do gry weszło znane i (nie)lubiane kolano Kobylaka.

Bramkarz Radomiaka ruszał do piłki dość agresywnie, z wyciągnietym w górę kolanem – tak jak uczy się (raczej niesłusznie) młodych adeptów futbolu. Z jednej strony na pewno pomaga to uniknąć kontuzji golkiperom, z drugiej – naraża rywali na ogromne niebezpieczeństwo. Kuluris, który również mknął z pełną parą, otrzymał nokautujące uderzenie w twarz kolanem. Głosy ekspertów raczej są zgodne – zarówno czerwona kartka dla Kobylaka, jak i rzut karny, były zasłużone.

Z jedenastu metrów trafił Kamil Grosicki, a przed przerwą wynik na 3:0 podwyższył swoim drugim trafieniem Fredrik Ulvestad. W końcówce spotkania wynik ustalił młodzieżowiec, Patryk Paryzek.

Radomiak zaczął wiosnę w katastrofalny sposób. Po porażce 0:6 z Cracovią, 4 gole „zapakowała” mu ekipa Pogoni. To nie koniec złych informacji, bowiem Kobylak popracował nie tylko kolanem, ale i językiem. Pytanie czy ewentualna dłuższa absencja golkipera kogokolwiek by zmartwiła…

Stopa Szkurina

Ilja Szkurin tym się różni od Gabriela Kobylaka, że nie pracuje ani językiem, ani kolanem, a stopą. Tę ma ustawioną w mistrzowski sposób, co wykorzystał tuż przed przerwą w wieczornym starciu jego Stali Mielec z wiceliderem, Śląskiem Wrocław.  Po inteligentnym, płaskim zagraniu z rzutu wolnego od Krystiana Getingera, nawinął obrońcę z Wrocławia (choć bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że ten nawinął się sam) i trafił – już po raz 10. w tej kampanii.

Śląsk próbował się odegrać, a najlepszą sytuacją był bodaj brawurowy strzał z rzutu Erika Exposito w 65. minucie. Wówczas piłkę na poprzeczkę sparował Mateusz Kochalski. Trafić do siatki się jednak nie udało.

Wrocławianie znów mieli więcej sytuacji bramkowych niż rywal (15:3 ze Stalą i 19:12 z Pogonią przed tygodniem), znów zanotowali wyższy współczynnik xG (1,29:0,27 ze Stalą i 1,68:1,28 z Pogonią), i znów… przegrali, 0:1.

Początek wiosny miał być uwiarygodnieniem mistrzowskich aspiracji, szczególnie wobec dołączenia do ekipy Patryka Klimali, a stał się pewnym rozczarowaniem. To może być wkrótce jeszcze większe – Śląsk w trakcie trzech najbliższych kolejek czekają dwa wyjazdy do zespołów z topu. Wojskowi zagrają w Poznaniu (24.02) i Białymstoku (08.03). Łatwiej niż ze Stalą raczej nie będzie…

Kittela kangurzy skok

„Miłe złego początki” to powiedzenie idealnie obrazujące karierę Sonny’ego Kittela w Rakowie Częstochowa. Niemiec polskiego pochodzenia zaliczył piękne trafienie w meczu z Karabachem, gdy jeszcze nie był jeszcze gotowy do gry na pełnych obrotach. Takich jednak nigdy nie pokazał – były to raczej obroty rodem ze starej pralki „Frani”, co poskutkowało wypożyczeniem do australijskiego Western Sydney Wanderers.

A ponieważ inne powiedzonko głosi, że „historia lubi się powtarzać”, to w pierwszym występie w nowym klubie, Kittel zaliczył iście kangurzy skok – pomimo zaledwie 13 minut, jakie spędził na boisku, zanotował asystę. Niezależnie od jego kolejnych występów, australijski klub nie ma zagwarantowanej opcji pierwokupu. Poinformował o tym w piątek Piotr Koźmiński ze Sportowych Faktów. Oznacza to dalsze negocjacje latem lub powrót (być może tylko chwilowy) do Częstochowy. Kontrakt skrzydłowego z mistrzami Polski kończy się w czerwcu 2026 roku.

Bułka bez masła

„Złota seria” Marcin Bułki jest historią już od jakiegoś czasu. Tym razem znów nie zawinił – strzał Orela Mangali był bardzo mocny i chyba niemożliwy do obrony. Nicea przegrała z Lyonem 0:1, a Polak ma wciąż na koncie 13 „czystych kont”. Martwić mogą dwie rzeczy – to, że w 3 ostatnich meczach zawsze wyjmował piłkę z siatki – łącznie 5-krotnie, a także fakt, że jeszcze w tej kolejce Nicea może wypaść poza ligowe podium, jeśli Monaco i Brest zwyciężą w swoich spotkaniach.

Bułka był jedynym Polakiem w ligach z „top 5”, który wyszedł w piątek w wyjściowym składzie swojego zespołu. Karol Linetty i Mateusz Łęgowski wchodzili z ławki w okolicach 60. minuty. Torino Linetty’ego wygrało z Lecce 2:0, a Salernitana Łęgowskiego doznała bolesnej porażki ze zmierzającym ku mistrzostwu Interem, aż 0:4. Drużyna z Salerno okupuje dno tabeli Serie A, a do bezpiecznego miejsca traci 7 punktów.

Werder Dawida Kownackiego zajmuje w Bundeslidze dużo lepsze miejsce niż Salernitana w Serie A. Ekipa z Bremy jest 7. i może walczyć o miejsce premiowane grą w Europie. Niewielkie to jednak pocieszenie dla byłego napastnika Lecha Poznań, który w piątkowym starciu z Koln (1:0) znów przesiedział cały mecz na ławce. W tym roku spędził na boisku w ligowych meczach zawrotne 29 minut…

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Ekstraklasa