Obserwuj nas

Jagiellonia Białystok

#WERaport 17.02.2024 Ekstraklasa i polski mecz we Włoszech

Sobota z Ekstraklasą – czy może być coś piękniejszego? Chyba nie… Chociaż niestety nie wszystkie mecze spełniły nasze oczekiwania. Do tego zajrzeliśmy do Włoch, gdzie w jednym meczu wystąpiło trzech Polaków. 

Ruch Chorzów – Warta Poznań

O tym meczu można powiedzieć jedno: odbył się. Żaden zespół nie stworzył okazji na tyle groźnej, by mocniej wystraszyć bramkarza przeciwnika. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Zarówno dla Ruchu, jak i dla Warty ten jeden punkt jest niczym skarpetki sprezentowane na święta. Dobrze, że coś się ma, ale wielkiej uciechy to nie przynosi.

Jagiellonia Białystok – Lech Poznań

Pierwszy domowy mecz na wiosnę, to wielkie święto Ultry w Białystoku. Zanim rozpoczęło się spotkanie, odbył się przemarsz kibiców. Później niestety dla miejscowych, piłkarze Jagiellonii nie popisali się i zanotowali pierwszą ligową porażkę na swoim stadionie w tym sezonie. Wynik otworzył w 18. minucie Filip Marchwiński. Polak najpierw przytomnie zagrał na skrzydło do Velde, a później – po otrzymaniu podania zwrotnego, celne uderzył zza ,,szesnastki”.

Drugiego gola tak naprawdę sprezentował Lechowi Naranjo. Goście wykonywali rzut wolny. Po dośrodkowaniu w pole karne, piłkarz Jagiellonii zaczął rozkładać ręce. Jego zdaniem – był faulowany przez  Bartosza Salomona. Akcja jednak toczyła się dalej. Gurgul zagrał futbolówkę głową, a ta trafiła wprost w wyciągniętą wysoko rękę Naranjo. Bezdyskusyjny rzut karny, który w 30. minucie na gola zamienił kolejny młody zawodnik Lecha – Filip Szymczak.

W drugiej połowie Kolejorz zaczął się cofać i kompromitować, a Jaga próbowała odrobić straty. W 56. minucie prawie udało się jej wywalczyć rzut karny. Gurgul zamiast w piłkę, trafił w Marczuka. ,,Jedenastka” jednak musiała zostać anulowana, ponieważ podczas tej samej akcji – tylko wcześniej, jeden z zawodników gospodarzy był na pozycji spalonej. Nadzieje w serca miejscowych kibiców udało się wlać dopiero – bo w 82. minucie – Hansenowi, który notuje bardzo dobry sezon. Norweg trafił do bramki po małym zamieszaniu w polu karnym Lecha. Jagiellonia zaczęła co rusz atakować. To jednak nie przyniosło żadnej korzyści bramkowej. Kolejorz wywiózł 3 punkt z Białegostoku, ale trzeba też przyznać, że pozostawił niesmak spowodowany swoją pasywną grą w 2. połowie.

Raków Częstochowa – Piast Gliwice

Pierwszą połowę tego spotkania można tak naprawdę zapomnieć. Tylko w końcówce Piastowi udało się zagrozić bramce rywali, ale sprawa została szybko wyjaśniona. Najpierw Kądzior strzelił na bramkę strzeżoną przez Kovacevicia. Piłka po odbiciu przez bramkarza trafiła w słupek i ostatecznie powędrowała pod nogi Otieno, który wybił ją w kosmos. Obecnie futbolówka wędruje po naszym układzie słonecznym. Prawdopodobnie gdzieś w pobliżu Pasa planetoid.

W drugiej części zaczęło się strzelanie. Tym razem po stronie gości – rzut karny w 56. minucie wykorzystał Patryk Dziczek. Wcześniej nowy nabytek Rakowa – Otieno sfaulował we własnym polu karnym Huka. Raków miał problem i musiał wziąć się do pracy, jeśli nie chciał zanotować kolejnej porażki na wiosnę. Tydzień temu przegrał na wyjeździe z Wartą Poznań.

Gospodarze zaczęli naciskać i to przyniosło efekty. W 79. minucie Crnac po strzale głową wyrównał stan spotkania. W końcówce doszło jeszcze do zamieszania w polu karnym Piasta. Początkowo sędzia wskazał na rzut wolny dla gości, ale po skorzystaniu z VAR podyktował ,,jedenastkę” dla Rakowa. Tę wykorzystał Łukasz Zwoliński. Cała procedura wymusiła doliczenie jeszcze dodatkowych minut do meczu. Piast zaczął atakować i ryzykować nacięciem się na kontry przeciwnika. Tak też się stało. Cebula i Crnac rozmontowali dwoma podaniami pozostałości obrony gości. Polak stanął w sytuacji ,,sam na sam” z Plachem i wykorzystał okazję. Raków zatem zdobywa 3 punkty i nadal pozostaje w walce o mistrzostwo Polski.

Polski mecz we Włoszech i solidny mecz Kiwiora

Skoro w jednym meczu ligi zagranicznej występuje w sumie aż 3 Polaków, to trzeba na niego zwrócić uwagę. Mowa o starciu Hellas Verona – Juventus Turyn. Paweł Dawidowicz i Wojciech Szczęsny wystąpili w wyjściowych składach swoich zespołów. Podstawowy bramkarz naszej reprezentacji nie mógł nic zrobić przy pierwszym golu autorstwa Folorunsho. Komentujący ten mecz Piotr Dumonowski zakrzyknął: ,,Ale urwał!”. W przypadku drugiej bramki – Polak także nie pomógł swojej drużynie. Noslin będąc praktycznie w sytuacji ,,sam na sam” uderzył piłkę tak, że ta przemknęła pomiędzy nogami Szczęsnego. W przypadku pozostałych sytuacji nasz rodak stawał na wysokości zadania, zachowując koncentrację przy strzałach z dystansu.

Paweł Dawidowicz ani nie zawinił przy żadnej bramce, ani też nie zagrał wybitnego spotkania. Karol Świderski wszedł na boisko w 65. minucie. Mniej skupieni kibice mogliby nawet nie zauważyć, że wystąpił w tym meczu.

Kibic. Piłka Nożna: od A-Klasy do Ekstraklasy.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Advertisement

Musisz zobaczyć

Zobacz więcej Jagiellonia Białystok