Po raz drugi w tym sezonie przyjezdni z Serca Łodzi okazali się zwycięzcy w Derbach Łodzi. Po golach Jordiego Sancheza oraz Fabio Nunesa Widzew wygrał 2:0 z ŁKS-em. Tym samym gospodarze stoją już nad przepaścią i z dużą dozą prawdopodobieństwa zmierzają ku powrotowi do pierwszoligowych rozgrywek.
Jubileuszowe 70. Derby Łodzi rozegrano na stadionie im. Władysława Króla. Oprócz wysokiej temperatury spotkania, jaką niesie za sobą antypatia kibiców Widzewa i ŁKS -u do siebie, stawkę meczu podbiła ligowa sytuacja, w jakiej znalazły się obie ekipy. ŁKS przystąpił do rundy wiosennej z nożem na gardle. Przed rozpoczęciem derbowego spotkania tracił do bezpiecznego miejsca aż 11 punktów. Widzewiacy w porównaniu do ŁKS-u byli w lepszym położeniu niż ich niedzielny rywal. Jednak ich przewaga nad strefą spadkową wynosiła tylko jeden punkt. To zapowiadało arcyciekawy mecz, w którym podopiecznym Daniela Myśliwca i Piotra Stokowca przyświecała tylko jedna myśl – zdobycie kompletu punktów.
Powrót Gikiewicza
Widzew przegrał w lidze cztery mecze z rzędu. Natomiast ŁKS w ostatnich czterech spotkaniach do swojego niewielkiego dorobku punktowego dopisał dwa oczka. Na zwycięstwo zespół Piotra Stokowca czeka od… sierpnia. Wtedy to u siebie łodzianie pokonali Pogoń Szczecin 1:0, kiedy to jeszcze zespołu nie prowadził trener Stokowiec. Szkoleniowiec, który miał uratować ligę dla ŁKS-u, na ten moment bardzo słabo wywiązuje się z powierzonego mu zadania.
W wyjściowej „11” Daniel Myśliwiec dokonał w swoim zespole tylko jednej zmiany. Między słupkami pojawił się nowy golkiper RTS-u – Rafał Gikiewicz, dla którego było to pierwsze spotkanie w Ekstraklasie od października 2013 roku, kiedy to w barwach Śląska mierzył się z Zawiszą Bydgoszcz. Po zakończeniu sezonu 2013/2014 odszedł do Eintrachtu Brunszwik.
Zero z tyłu, zero emocji…
Pierwszy kwadrans pokazał, że finezyjnego grania w tym spotkaniu kibice nie zobaczą. Był to typowy mecz walki, z którego za wiele nie wynika. Co prawda w początkowej fazie spotkania obie drużyny gościły w polu karnym przeciwnika. Jednak tam brakowało już konkretów w kreacji dogodnych sytuacji bramkowych. Zagrożenie pojawiało się przeważnie przez błędy popełniane w środkowej części boiska.
Wraz z trwaniem meczu to przyjezdni z Serca Łodzi częściej rozgrywali piłkę, a ŁKS wyczekiwał błędów rywali. W 39. minucie na murawie pojawił się Dominik Kun, który zastąpił kontuzjowanego Marka Hanouska.
Pierwsza odsłona bardzo rozczarowała. Żadna z ekip nie wypracowała sobie klarownej sytuacji bramkowej. Po pierwszym dynamicznym kwadransie tempo spotkania znacznie spadło. ŁKS najczęściej angażował się w akcje ofensywne po lewej stronie, korzystając z prostopadłych podań. Gospodarzom udało się raz celnie uderzyć na bramkę, a przyjezdnym ani razu. Widzew starał się grać piłkę za plecy przeciwników, a następnie, jak to miało miejsce w ostatnim spotkaniu przeciwko Jagielloni, próbował zagrozić dośrodkowaniami. Na nieszczęście Widzewa, nie znajdowały tam docelowych adresatów. A strzałów z dystansu oddanych przez Dwaida Tkacza oraz Bartłomieja Pawłowskiego lepiej nie komentować.
Sanchez otwiera wynik spotkania
Po zmianie stron Widzew wypracował najgroźniejszą sytuację od początku meczu. Pawłowski zauważył ustawionego przed polem karnym Frana Alvareza. Hiszpan bez zastanowienia uderzył w kierunku bramki przeciwnika. W tej sytuacji piłka obiła tylko słupek. Jednak ta akcja była ostrzeżeniem dla ŁKS-u.
W 54. minucie wynik spotkania otworzył Jordi Sanchez po strzale głową. Pochwała za zdobytą bramkę należy się także Alvarezowi, który mając wiele miejsca, z precyzją dośrodkował na głowę swojego rodaka. Co było zaskakujące, gdyż wcześniej żadne z dośrodkowań RTS-u nie stanowiło zagrożenia. Sanchez po świetnym wybiciu się w powietrze wpisał się na listę strzelców po raz piąty w tym sezonie. Dla Hiszpana jest to drugi gol strzelonych w łódzkich derbach. W rundzie jesiennej to właśnie po bramce Sancheza Widzew pokonał ŁKS 1:0.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1759275194185576834
Trzeba przyznać, że w pierwszych 10 minutach po przerwie wydarzyło się zdecydowanie więcej niż przez całą pierwszą odsłonę spotkania.
Po stracie bramki ŁKS nie był w stanie przejąć inicjatywy. Widzewiacy starali się utrzymywać na połowie przeciwnika. Natomiast kiedy cofali się na własną połowę, to szybko potrafili doskakiwać do rywali, skracając im pole gry.
Widzew przerywa serię porażek
Arbiter Szymon Marciniak doliczył 9 dodatkowych minut do spotkania. Spowodowane było to przerwami związanymi z powstałym dymem po odpaleniu rac przez kibiców. W 92. minucie Widzew ustalił wynik spotkania. Gola dla RTS-u strzelił Fabio Nunes, który w pierwszej połowie irytował niedokładnymi zagraniami piętką do kolegów z drużyny. Jednak już po przerwie był jedną z głównych sił napędowych akcji ofensywnych Widzewa. Często brał ciężar gry na siebie, tworząc przewagę w ataku.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1759284545046626802
Przebieg całych derbów trzeba uznać za rozczarowujący. Obie ekipy nie pokazały do końca na co ich stać. Widzew wygrał, dzięki słabej dyspozycji przeciwnika. Podopieczni Piotra Stokowca wciąż wyglądają na zespół, który nie wie, co chce grać i jak chce zaskoczyć rywala. ŁKS nie zmusił Rafała Gikiewciza do wielu interwencji. Jedne z groźniejszych strzałów to uderzenie z dystansu Michała Mokrzyckiego oraz strzał Tejana po rzucie rożnym. Tym spotkaniem Widzew stawia ŁKS nad przepaścią. Kolejny mecz bez zwycięstwa powoduje, że ekipa Piotra Stokowca pewnym krokiem zmierza ku pierwszej lidze.
Jednak w tym momencie dla podopiecznych Daniela Myśliwca ważne jest to, że przerwali serię czterech przegranych spotkań. RTS na chwilę łapie oddech, oddalając się na cztery punkty od strefy spadkowej. Dodatkowo udało się zagrać na zero z tyłu po raz pierwszy od października. Chociaż jakość gry w ofensywie wciąż wymaga poprawy.