13 lat czekali kibice Widzewa na zwycięstwo w meczu z ekipą Górnika Zabrze. Piłkarzom z Łodzi udała się ta sztuka w niedzielne popołudnie. Mimo że wynik 3:1 może wskazywać na dość pewne zwycięstwo, wydarzenia boiskowe podpowiadają jednak coś innego.
Zwycięstwo to zwycięstwo?
Wydaje się, że wiosenna forma przeprowadziła się na drugą stronę Łodzi. Wszak to piłkarze ŁKS-u są znani z przydomka ,,Rycerze Wiosny”. Za Widzewiakami ostatnio dobry czas. Po wygranych derbach Łodzi na stadionie rywala, teraz zanotowali 3 punkty w meczu z Górnikiem. To dobry prognostyk przez zbliżającym się starciem w ćwierćfinale Pucharu Polski z Wisłą Kraków.
Piłkarzy Widzewa trzeba pochwalić za początek spotkania z zabrzanami. Od początku było widać, że dążą do zwycięstwa. Po kilku zmarnowanych okazjach, udało się im strzelić gola w 30. minucie. Rafał Janicki tak niefortunnie odbił dośrodkowaną w pole karne piłkę, że ta trafiła pod nogi Klimka. Młody piłkarz uderzył obok bezradnego w tej sytuacji Bielicy.
Gospodarze chcieli iść po kolejne gole. Młody Klimek miał dogodną okazję na zaliczenie dubletu, ale trafił w poprzeczkę. Sztuka podwyższenia wyniku udała się w 34. minucie Ibizie. Hiszpan zgubił kryjącego go przy rzucie rożnym przeciwnika i wykorzystał dośrodkowanie Nunesa. Na tablicy widniało 2:0 i wydawało się, że niebawem piłkarze RTS-u zamkną mecz. No właśnie, wydawało się…
Brak pójścia za ciosem
Czesław Michniewicz zwykł mawiać, że 2:0 to niebezpieczny wynik. I takim rzeczywiście był dla kibiców gospodarzy. Ich piłkarze zamiast pójść za ciosem i dobić, będący na kolanach Górnik, spoczęli na laurach. Ataki ustały, zaczęło rządzić podejście, że mecz może już sam się wygrać. To dało zespołowi Górnika tlen, z którego starali się skorzystać. Kto wie, czy gdyby nie pomoc szczęścia, nie wyjeżdżaliby z Łodzi z przynajmniej jednym punktem.
Sprawy zaczęły się komplikować dla Widzewa w 51. minucie, kiedy to do bramki trafił Janicki. Obrońca Górnika celnie główkował przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego. RTS próbował się odgryzać, ale brakowało celności.
Gikiewicz zdobywa punkty
W 65. minucie na tablicy wyników mogło widnieć 2:2, gdyby nie Rafał Gikiewicz. Łukasz Podolski do tej pory pewnie nie wie, jakim cudem nie wykorzystał swojej okazji. Kapralik otrzymał piłkę w polu karnym i dośrodkował w stronę byłego reprezentanta Niemiec. Temu pozostało tylko dopełnienie formalności i uderzenie główką z kilku metrów w dowolną stronę bramki. Ostatecznie napastnik trafił w Gikiewicza. Niektórzy eksperci wyliczają na koniec sezonu, ile punktów udało się zdobyć drużynie dzięki jej bramkarzowi. W tej klasyfikacji za dzisiejszą interwencję należą się Gikiewiczowi 3 „oczka”.
Brak odwagi i pomysłu
Gdy Górnik miał jeden gol straty, musiał atakować. To otworzyło przed Widzewem szanse na kontry. I rzeczywiście gospodarze mieli wiele okazji na wyjście z szybką akcją w kierunku bramki przeciwnika. Problem w tym, że wiele z nich kończyło się na podaniu do zawodnika z linii pomocy i przytrzymaniu piłki bądź jej wycofaniu. Naprawdę nie rozumiem, co podczas tych sytuacji działo się w głowie piłkarzy Widzewa?
Górnik atakuje, traci piłkę, ta szybko zostaje dostarczona do pomocnika. Po boku już są rozpędzeni koledzy, podobnie jak napastnik i… robią to na nic, bo nie dostają nawet szansy na powalczenie o futbolówkę. Po co pomocnicy Widzewa przetrzymują w takiej sytuacji piłkę lub wybierają najbezpieczniejsze rozwiązanie – podanie do tyłu? Brakuje odwagi, pomysłu, a może obu? Kontry to kolejne szanse na okazje bramkowe, które przy takim rozegraniu niepotrzebnie się traci. Takie zachowania mogą się zemścić przy bardziej wymagającym zespole niż Górnik albo w najbliższym meczu z Wisłą. Przecież krakowianie, grając u siebie, będą „zmuszeni” grać więcej piłką. W takiej sytuacji wykorzystanie kontry może dać zwycięstwo.
Festiwal niecelności
Przeważnie niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Na szczęście dla Widzewiaków – nie zemściły się w meczu z Górnikiem. Alvarez czy Pawłowski powinni zapisać się na liście strzelców. Co może cieszyć w ekipie gospodarzy, to fakt, że piłkarze rzeczywiście tworzą sobie dogodne okazje do zdobycia bramki. A to już ponad połowa sukcesu w procesie zdobywania bramek. Teraz czas popracować nad celnością, bo jak na razie kibic Widzewa nie wie przy dogodnych sytuacjach, czy za chwilę podskoczy z radości, czy jednak zawiedziony złapie się za głowę.
Kontra jak mecz, do którego można się przyczepić
Ostatni gol Widzewa, który zamknął spotkanie, jest idealnym podsumowaniem dzisiejszego meczu. Diliberto dostaje piłkę na środku boiska. Niebawem Widzew ma przewagę 5 na 2 przy trwającej kontrze. Co robi Francuz? Holuje ciągle piłkę, dochodzi przed pole karne, mija przeciwnika i oddaje świetny strzał w róg bramki. 3:1 – stadion opanowuje szał radości.
Dlaczego ta bramka jest idealnym podsumowaniem meczu? Bo zakłamuje nieco obraz formy piłkarzy Widzewa. Trzeba im oddać, że wygrali dzisiaj z Górnikiem. Trzeba oddać Diliberto, że zdobył piękną bramkę. Jednak są „ale”. W całym meczu Widzew wielokrotnie dawał dojść do głosu przeciwnikom, co mogło skończyć się remisem. W dodatku jego piłkarze często przy dobrych okazjach cechowali się niecelnością, na co przy bardziej wymagającym rywalu nie można sobie pozwolić. No i na koniec – gospodarze zupełnie nie mieli pomysłu jak sprawnie wyjść z kontrą. Diliberto wykorzystał swoją okazję, ale czy naprawdę mając przewagę 5 na 2 najlepszym rozwiązaniem jest holowanie piłki i strzał z dystansu pod poprzeczkę? Ile takich sytuacji to rzeczywiście kwestia umiejętności, a ile szczęścia? Dzisiaj to drugie uśmiechnęło się do Francuza. Zatem pomimo dobrego wyniku, należy patrzeć szerzej i tym razem zwycięzców trzeba było osądzić.
Kibic. Piłka Nożna: od A-Klasy do Ekstraklasy.