Po mało emocjonujących sobotnich starciach w naszej Ekstraklasie, wszyscy oczekiwali czegoś więcej w następnym dniu. Niedzielę rozpoczynaliśmy w Krakowie, gdzie w roli gospodarza – beniaminek z Niepołomic podejmował Zagłębie Lubin. Zagłębie, które musiało radzić sobie bez swojego trenera, na wskutek zawieszenia za czerwoną kartkę. Co wyglądało lepiej w ekipie z Lubina w porównaniu z poprzednimi meczami? Dlaczego trener Tułacz o mało nie utracił głosu w przerwie tego spotkania?
Zero wyciągniętych wniosków
Skład lubinian na mecz z Puszczą względem ostatniego spotkania nieco się różnił. Były powroty ważnych zawodników, a także pewne zaskoczenia. Do bramki po zawieszeniu wrócił Sokratis Dioudis, a w środku pola ponownie ujrzeliśmy Marko Poletanovicia. Pierwszą niespodzianką zaś był powrót Bartka Kopacza (już nie w roli kapitana) – tylko że na prawą obronę, a nie na swoją nominalną pozycję. To wiele mówi nam o formie Bartka Kłudki, który mimo tego, że jest naturalnym zastępcą Mateusza Grzybka, usiadł ponownie na ławce rezerwowych. Jednak największym zaskoczeniem był brak Mateusza Wdowiaka, czyli najbardziej kreatywnego piłkarza w ofensywie drużyny z Lubina.
To jak zaczęło Zagłębie Lubin mecz w Krakowie jest niczym policzek w twarz dla wszystkich kibiców Miedziowych. Każdy w Ekstraklasie już nauczył się grać z tą drużyną, a to, że lubinianie stracą bramkę w pierwszym kwadransie było bardziej niż pewne. I jak to w przypadku meczów przeciwko drużynie z Niepołomic, mogła paść nie inaczej jak po stałym fragmencie gry. Fatalnie zachował się Dioudis niepotrzebnie piąstkując piłkę w niegroźnej sytuacji, a następnie kapitalną asystą do rywala popisał się Bartosz Kopacz. Zatem scenariusz dla beniaminka walczącego o utrzymanie nie mógł ułożyć się lepiej.
Podrażniony takim obrotem spraw zespół trenera Fornalika, od razu ruszył do ataku na bramkę strzeżoną przez Oliwiera Zycha. I dość długo Miedziowi bili głową w mur, aż w 31. minucie po świetnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Damiana Dąbrowskiego, piłkę do siatki wpakował Ławniczak. A na tym strzelanie w pierwszej połowie się nie zakończyło. Kilka minut później, znakomitą okazję zmarnował Marko Poletanović, który minimalnie posłał piłkę obok bramki przeciwnika. Na szczęście dla lubinian, chwilę potem udało się strzelić gola dającego prowadzenie, a jej autorem był Dawid Kurminowski. Wynik do przerwy nie uległ zmianie i mimo wszystko Zagłębie zasłużenie prowadziło w Krakowie, aczkolwiek wciąż nie ustrzegając się koszmarnych błędów w defensywie.
Coraz gorsza sytuacja w tabeli
Trener Puszczy nie ukrywał złości na swoich piłkarzy za ich postawę po strzeleniu gola na 1-0. Na szczęście dla szkoleniowca beniaminka, jego drużyna umiejętnie zareagowała po przerwie, atakując od początku bramkę rywala. I tak przez pierwszy kwadrans drugiej odsłony Żubry stworzyły kilka bardzo groźnych okazji, które przy lepszym wykończeniu mogły skończyć się golem. Miedziowi znowu popełniali proste błędy, dawali się łatwo nawijać przeciwnikom i w końcu Puszcza z tego skorzystała. Dobre dośrodkowanie na głowę Zapolnika, do którego nie doskoczył absolutnie nikt, ten umiejętnie zamienił na bramkę wyrównującą. Przy tym uderzeniu napastnika gospodarzy, zdecydowanie lepiej powinien zachować się bramkarz lubinian, który był zdecydowanie spóźniony ze swoją interwencją.
Wynik 2-2 nie mógł zadowalać ani jednych, ani drugich. Oba zespoły potrzebowały tego zwycięstwa by względnie ustabilizować swoją pozycję w ligowej tabeli. Sęk w tym, że szans na ponowne prowadzenie zarówno Puszczy, jak i Zagłębia nie było już zbyt wiele. W ekipie trenera Fornalika, wynikało to z pewnością z postawy zmienników, którzy mieli dać świeżość i jakość, a zaprezentowali się… jakoś. Do prawdy koszmarną zmianę dał Marek Mróz. Ofensywny pomocnik to pozycja, która powinna odpowiadać za tempo rozgrywania akcji, a także ich napędzania i tego zdecydowanie zabrakło. Widać było dużą niepewność w poczynaniach byłego zawodnika Resovii, a jego straty tylko napędzały drużynę trenera Tułacza.
Lubinianie w samej końcówce mogli rzutem na taśmę wyrwać zwycięstwo, w ostatniej akcji meczu. Przytomnie wykończył sytuację ,,sam na sam” wprowadzony w drugiej połowie Juan Munoz, ale na jego nieszczęście był na spalonym. Zatem Miedziowi przedłużyli swoją serię bez zwycięstwa, głównie przez kolejny słaby występ całej defensywy, która znowu była porażająco niepewna w swoich działaniach.
Komentarz pomeczowy
Zagłębie Lubin swoimi występami w 2024r. robi wszystko, by kibicom przysporzyć emocji. Sęk w tym, że to nie są takie emocje, które fani Miedziowych chcą przeżywać trzeci rok z rzędu. Mowa oczywiście o bronieniu się przed spadkiem. O tym, że koncentracja w pierwszym kwadransie to ,,pięta achillesowa” zespołu byłego selekcjonera, powtarzamy praktycznie co mecz. Przerażające jest, że dalej nie widać wyciągnięcia żadnych wniosków. Miedziowych jest w stanie rozczytać każdy zespół w Ekstraklasie, niezależnie, czy jest to drużyna z czołówki, czy z dołu tabeli. Na Zagłębie Lubin wystarczy mocny, ofensywny początek, zdobycie bramki w pierwszych 15 minutach i oddanie piłki rywalowi, który nie potrafi z tego skorzystać. Gdyby nie fakt, że lubinianie lepiej spisywali się w trzeciej tercji boiska, niż chociażby w meczu z Cracovią, taki scenariusz podany przeze mnie wyżej, mógłby ostatnio znaleźć swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Obrońcy z Lubina do spółki z Sokratisem Dioudisem niewątpliwie zawalili spotkanie z Puszczą. Przez ich postawę, Miedziowi zmarnowali szansę na pierwsze zwycięstwo w rundzie rewanżowej i chociaż odrobinę spokoju w ligowej tabeli. Jeśli jednak miałbym kogoś wyróżnić w pozytywnym tego słowa znaczeniu, zdecydowanie będzie to – Damian Dąbrowski. Kapitan lubinian coraz częściej bierze na siebie ciężar konstruowania akcji swojego zespołu, rozsyłając kapitalne otwierające podania do kolegów z drużyny. W dodatku, popisał się w tym spotkaniu asystą z rzutu rożnego, a gdyby Kacper Chodyna lepiej sfinalizował akcję w 80. minucie, mógłby mieć ich nawet dwie. Do pozytywów z pewnością można dorzucić jeszcze występ Dawida Kurminowskiego, który zagrał zdecydowanie lepiej, aniżeli w meczu z Cracovią, strzelając gola na 2-1.
Miedziowi wciąż nie zaznali smaku zwycięstwa w rundzie rewanżowej sezonu 2023/24. Im dłużej ta seria będzie trwać, tym coraz większe niezadowolenie będzie panować wśród sympatyków Miedziowych. Szansa na przełamanie już w najbliższą niedzielę, kiedy to podopieczni trenera Fornalika zmierzą swoje siły z Koroną Kielce.
Oceny:
Fot. Materiały prasowe Zagłębia Lubin/Tomasz Folta