Obserwuj nas

Ekstraklasa

Odjeżdżający pociąg w stronę mistrzostwa Polski bez Legii [KOMENTARZ ZE STADIONU]

„Cud nad Warszawą” – tak Legia Warszawa może śmiało zatytułować kolejny film, jeśli zdobyłaby w sezonie 2023/24 tytuł mistrza Polski. No właśnie, kluczowa fraza… -„zdobyłaby”. Po raz kolejny warszawski zespół w rundzie wiosennej traci punkty na własnym stadionie. Przy Łazienkowskiej tym razem Pogoń Szczecin za sprawą Kamila Grosickiego i Koulourisa zdołała wywieźć cenny punkt ze stolicy. Górnik Zabrze traci już tylko trzy punkty do wicemistrza Polski, a chyba nie to chodziło zarządowi warszawskiego klubu… Kto zawiódł, a kto zachwycił? Czy jeszcze da się uratować beznadziejną sytuację ligową? Co było przyczyną, że w stolicy został tylko punkt? Zapraszam na „Komentarz ze stadionu”

Zmiana, która działa

Można powiedzieć – „nareszcie”. Trener Kosta Runjaić, który notorycznie ustawiał Rafała Augustyniaka na środku pomocy, zdecydował się w końcu powrócić do czegoś, co przynosiło efekt. Były zawodnik Uralu Jekaterynburg wystąpił od początku spotkania z Pogonią Szczecin na swojej nominalnej pozycji i od razu było widać poprawę. Augustyniak bardzo dobrze się czuł z piłką przy nodze, a przy tym nie dał się rozwinąć Efthymiosowi Koulourisowi. Grecki napastnik starał się schodzić do bocznych środkowych obrońców, bo w pojedynkach siłowych był znacznie gorszy od stopera Legii Warszawa.

W ataku pozycyjnym Rafał Augustyniak był również, można powiedzieć, bardzo głębokim rozgrywającym. Koledzy wiedzieli, że stoper Legii, gdy tylko będzie miał piłkę przy nodze, może zagrać dokładne crossowe podanie w boczny sektor boiska. Nie musiał on szukać wolnych stref pomiędzy liniami lub uwalniać się spod pressingu zawodnika drużyny przeciwnej. To zdecydowanie decyzja na plus względem poprzednich spotkań. Trener Kosta Runjaić lubi trzymać przy swoim i to jest jego wada, ponieważ od początku rundy wiosennej dało się zauważyć, że Augustyniak nie zostanie środkowym pomocnikiem z taką zwinnością oraz poruszaniem się. Jego naturalną pozycją jest centralna pozycja w szyku obronnym, dzięki której nie tylko wszystko widzi, jeśli chodzi o rozegranie, ale zazwyczaj mierzy się też z rosłymi napastnikami, adekwatnymi do swojej postury.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1764023752860262748

***

Dobra okazała się również zmiana w środku pola, gdzie na boisku w końcu (!) razem pojawili się Josue oraz Bartosz Kapustka. W ostatnim czasie to jeden lub drugi występował na boisku z „eLką” na piersi. Jednak w sobotni wieczór trener Runjaić postanowił postawić na te dwie postacie. I to mu się w zupełności opłaciło. W odwróconym trójkącie z Elitimem, który grał na pozycji numer sześć, świetnie się rozumieli. Kolumbijczyk odpowiadał za przetransportowanie piłki z linii defensywnej do kreacji akcji ofensywnej. Natomiast Kapustka z Josue szukali wolnych stref jako dwie „ósemki” w półprzestrzeniach u rywala. Gamboa wraz z Kurzawą mieli ogromny problem, aby w odpowiedni sposób zablokować podania oraz swobodę przy piłce Bartka Kapustki.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1764042635918893183

Bartosz Kapustka i długo, długo nic…

Bartosz Kapustka został zdecydowanie najlepszym zawodnikiem sobotniego spotkania. Świetnie odnajdywał się w półprzestrzeniach, z chęcią zdobywał teren z futbolówką przy nodze, a przede wszystkim chciał grać w piłkę. Po raz kolejny udowodnił, że jeśli tylko zdrowie dopisuje, to jest ogromną wartością dodaną, jeśli chodzi o Legię Warszawa. Nie zdziwię się, jak selekcjoner reprezentacji Polski – Michał Probierz, po kolejnym spotkaniu wyśle powołanie do pomocnika Legii Warszawa. Również na plus w meczu z Pogonią zagrał Paweł Wszołek. Wahadłowy Legii Warszawa bardzo mocno pracował po prawej stronie i ciągle szukał Marca Guala w polu karnym rywala. Czasami zbyt na siłę, a sam Hiszpan nie wykorzystał żadnej z pojawiającej się w sobotni wieczór okazji.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1764026585412259959

Wszołek oprócz zdobytej bramki, nie gryzł się w język w wywiadzie pomeczowym dla Canal+. Widać było po nim, że starał się hamować emocje. Dostrzegł on, że to indywidualne błędy powodują, że Legia Warszawa traci punkty w walce o mistrzostwo Polski. Tylko problem jest w tym, że zawodnicy Legii jako indywidualności nie wyciągają kompletnie żadnych wniosków. Niewymuszone straty piłki powodują panikę w szeregach obronnych, aż koniec końców doprowadzają do „wylewu” w obronie i straty bramki.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1764042635918893183

 

***

Co zadecydowało o stracie punktów? Według mnie to taktyka obrana przez trenera Runjaicia, która zakładała przede wszystkim posyłanie wysokich dośrodkowań w pole karne. Oczywiście Kramer jest wysokim napastnikiem, lecz nie dysponuje tak dobrą grą głową jak Pekhart. Wystarczyło po ziemi dosłać prostopadłe podanie w kierunku Słoweńca, a jestem pewien, że z taką piłką zrobiłby solidny użytek. Chociażby jak w meczu z Koroną Kielce, gdzie wystarczyły dwa podania w uliczkę, a były napastnik Zurychu świetnie wykonał swoją robotę. Również mocno przekombinowane były rozegrania piłki w bocznym sektorze bliżej prawej strony przez Josue. W trójkącie zazwyczaj byli ustawieni KapustkaJosueWszołek. Kapitan Legii Warszawa bardzo na siłę chciał posyłać „efektowne piłki”, podczas gdy było wiele opcji, gdzie Portowcy w danym momencie gubili krycie. Finalnie zazwyczaj piłka wychodziła za linię końcową, a Cojocaru rozpoczynał grę od własnej bramki.

Rachunek sumienia przed lustrem

„Dwa punkty stracone” – powiedzą pesymiści. „Jeden punkt bliżej do czołówki” – powiedzą optymiści. „Mamy ogromny problem z meczami u siebie” – powiedzą realiści. I to prawda, ponieważ po meczu z Pogonią Szczecin, Legia Warszawa w ostatnich siedmiu domowych spotkaniach w PKO Ekstraklasie zanotowała tylko jedno zwycięstwo. To nie jest dobra statystyka, patrząc na to, że kiedyś stadion przy ul. Łazienkowskiej uchodził za twierdzę nie do zdobycia, przez nie tylko kluby z PKO Ekstraklasy, ale również kluby europejskie. Abstrahując od wyników do końca aktualnej kolejki, już tylko 3 punkty Górnik Zabrze traci do Legii Warszawa. Chyba plany zarządu warszawskiego zespołu były i mam nadzieję, że są nieco ambitniejsze, niż walka z klubem ze Śląska o szóste miejsce w tabeli…

– Nie osiągnęliśmy rezultatu, na jaki nam zależało. Doping w dzisiejszym meczu był niesamowity i bardzo dziękujemy kibicom. Dla nas to tylko punkt, bo byliśmy drużyną lepszą, ale jeżeli popełniasz taki błąd, to nie możesz liczyć na pełną pulę. Mam świadomość, że w ostatnich tygodniach nie spełniliśmy oczekiwań kibiców. Musimy pracować mocniej i lepiej. Chcemy uporać się z tym wyzwaniem. Kolejny mecz jest dla nas najważniejszy. Nie ma wymówek. – powiedział po meczu trener Kosta Runjaić.

Sytuacja Legii Warszawa jest bardzo krytyczna, a złoty pociąg zmierzający ku mistrzostwie Polski właśnie odjeżdża. Czy odjechał na tyle, że nie da się go dogonić? Myślę, że tak. Tu już nie tylko trzeba patrzeć na innych, ale przede wszystkim na siebie. Klub na ten moment potrzebuje konkretnego zwycięstwa, okraszonego dobrą grą zespołu. Trzeba pamiętać jednak, że terminarz nie jest sprzymierzeńcem warszawskiego zespołu, ponieważ wszystkie mecze z beniaminkami zostały już rozegrane. Teraz zaczną się coraz cięższe spotkania, a głowa Prezesa Dariusza Mioduskiego będzie musiała się zmierzyć z bardzo poważną decyzją w przypadku braku awansu do europejskich pucharów.

***

Patrząc realnie, Legia Warszawa musi skupić się, aby za wszelką cenę dotrzeć do miejsca premiowanego grą w eliminacjach do europejskich pucharów. Na dzisiaj kadra jest bardzo uboga jakościowo porównując ją z innymi zespołami z czołówki. Jednak moim zdaniem powinna ona wystarczyć, aby znaleźć się w TOP4. Problem w tym, że niemiecki szkoleniowiec mając do dyspozycji tygodniowe mikrocykle musi koniecznie coś zmienić. Legia stała się przewidywalna w rozgrywaniu swojej piłki. Czas więcej podań kierować po ziemi w pole karne, a nie na wysokości trzeciego piętra. Miało to efekt z Koroną, będzie to miało efekt z innymi rywalami. Inaczej nie jestem w stanie wyobrazić sobie Legii tak samo grającej do końca obecnego sezonu. Są momenty dobrej gry. Jednak za „momenty” nikt nie przyznaje mistrzostwa Polski.

Oceny pomeczowe

Oceny w skali 1-10 (ocena wyjściowa: 5)

Morishita – 4

Pekhart i Gil Dias – grali zbyt krótko do oceny

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Ekstraklasa