
Po zwycięstwie nad Walijczykami każdy kibic Legii Warszawa wiedział, że spotkanie z Koroną Kielce nie będzie należało do najłatwiejszych. Zwłaszcza patrząc na historię pojedynków między tymi zespołami na Ziemi Świętokrzyskiej. Od 2019 roku zespół z Warszawy nie potrafił wygrać z zespołem z Kielc na jego stadionie, a od 2017 roku nie potrafił utrzymać czystego konta przez 90 minut. „Klątwa” została przełamana w niedzielę, gdy za sprawą Luquinhasa, Legia Warszawa zdobyła komplet punktów. Jednak gra warszawskiego zespołu pozostawiała wiele do życzenia. Czy Korona Kielce postawiła tak wysoko poprzeczkę? Czy nowi zawodnicy Legii Warszawa podnieśli poziom gry? Dwie strony medalu, deja vu? Zapraszam na kilka słów o meczu z Koroną Kielce.
Dostosowanie się do rywala
„Grasz na tyle, na ile przeciwnik Ci pozwala” – stara piłkarska zasada, która miała odzwierciedlenie w meczu Korony Kielce z Legią Warszawa. Jednak to nie gospodarze grali futbol, który prezentuje rozegranie piłki po ziemi i ciągły atak na bramkę rywali w poszukiwaniu bramek. To właśnie goście przystosowali się do pewnego pułapu, który prezentowała Korona Kielce. Zespół Goncalo Feio oddał tylko 1 celny strzał przez 45 minut. Tak, dobrze czytacie. Słownie: JEDEN. Nie może tak wyglądać drużyna, która aspiruje do bycia mistrzem Polski. Zwłaszcza, że obrona gospodarzy nie była wyjątkowo jakościowa. Doskonałą okazję do zdobycia bramki zmarnował Blaz Kramer, który niemalże z dwóch metrów nie potrafił pokonać Xaviera Dziekońskiego. Jeśli Słoweniec chce dalej występować w wyjściowym składzie Legii Warszawa takie sytuacje po prostu musi wykorzystywać. Wydaje mi się, że za bardzo zlekceważył golkipera Korony Kielce i niestety, ale karma bardzo szybko go dopadła.
https://twitter.com/MsPL192117/status/1817629699368997074
W drugiej części spotkania Legia Warszawa również prowadziła grę, a gospodarze rzadko pojawiali się pod bramką Kacpra Tobiasza. Jednak znów brakowało totalnego stłamszenia rywala na jego połowie. Zadaniem Korony Kielce, tak samo jak w pierwszej części spotkania, było przerywanie akcji gości ze stolicy już na samym początku jej rozwoju. Widać to było w szczególności, gdy piłkę w środkowej części boiska miał Luquinhas. Brazylijczyk zazwyczaj po przyjęciu piłki, od razu wchodzi w drybling.
W niedzielny wieczór można było zauważyć, że zawodnicy trenera Kamila Kuzery nie przebierali w czynach i od razu podwajali lub nawet potrajali zawodnika Legii, aby za wszelką cenę nie zrobił przewagi mijając kogoś swoim zwodem. Zresztą to dzięki niemu Legia Warszawa przywiozła do stolicy komplet punktów. Luquinhas sam rozpoczął akcję i sam ją skończył. Na dzisiaj jest to najbardziej wartości piłkarz stołecznej drużyny. To nieco inny profil gracza niż Josue, ale z taką samą wysoką jakością piłkarską jak Portugalczyk.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1817651456801214613
https://twitter.com/Oskar_M04/status/1817819200171159830
Przepchnięte spotkanie
Cytując klasyka – „meczami z beniaminkami oraz z drużynami z dołu tabeli wygrywa się mistrzostwo Polski”. Zdanie dość banalne, wydaje się, że niemal bezsensu, jeśli chodzi o realia piłki nożnej. Jednak nasza PKO Ekstraklasa przyzwyczaiła nas, że tutaj każdy może wygrać z każdym. Chociażby Legia Warszawa doświadczyła tego w poprzednim sezonie, gdy już na początku rundy jesiennej i na początku wiosennej potraciła punkty z zespołami z dołu tabeli. Dlatego cieszy fakt, iż podopieczni Goncalo Feio zdołali wyrwać komplet punktów w Kielcach. Na terenie, gdzie nie potrafili wygrać od 2019 roku, a od 2017 roku nie potrafili przez 90 minut nie stracić bramki. W pierwszej połowie niedzielnego spotkania ta seria mogła być podtrzymana, lecz w poprzeczkę trafił Dalmau.
To mecz bramek, które nie padły…#KORLEG pic.twitter.com/Ea3taqHFyF
— Polski Ligowiec (@polski_ligowiec) July 28, 2024
W drugiej połowie Korona Kielce bardzo rzadko pojawiała się pod polem karnym Legii Warszawa. Przepchnięte spotkanie. Te dwa słowa idealnie opisują, to co działo się przy ul. ks. Piotra Ściegennego. Zespół Goncalo Feio nie zaprezentował nic szczególnego w niedzielnym spotkaniu. Wiadomo, że nie od razu przyjdą efekty oraz schematy, które wypracowywano na obozie przygotowawczym w Austrii. Jednak mam wrażenie, że mimo wszystko przeciwko Koronie Kielce należało rozegrać lepsze zawody. Bardzo zdziwiło mnie ustawienie zawodników, gdy Legia rozgrywała piłkę od własnej bramki. Praktycznie jedynym zawodnikiem w środku pola mogącym przenieść ciężar gry na drugą stronę był Goncalves. Podczas, gdy zawodników Korony było co najmniej trzech, co budziło moje nie małe zdziwienie, gdzie są pozostali dwaj pomocnicy.
Największy problem był z odpowiednim nastawieniem się do spotkania. Nie – granie w grę Korony Kielce, a rozgrywanie piłki według tego, co Legia robi najlepiej. Oczywiście szwankowała skuteczność, lecz dwa strzały celne to za mało jak na taki klub jak Legia Warszawa. Mam nadzieję. że zarówno piłkarze, jak i trener zauważą, iż mecz w Kielcach nie był dobry. Nie pójdą w minimalizm, który czasami można było ujrzeć w zeszłym sezonie, a pójdą w mental, który mogliśmy ujrzeć w meczu z Walijczykami.
Można być młodym i zagrać na miarę Legii? Można
Legia Warszawa dopisuje kolejny komplet punktów i może na spokojnie przygotowywać się do meczu z Piastem Gliwice. Podejrzewam, że mecz na Łazienkowskiej może wyglądać jak z Koroną Kielce, jeśli chodzi o agresywność gości z Gliwic. Pewnie zastanawiacie się, „a co z meczem w Walii?”. To po prostu wycieczka i szansa na pokazanie się dla rezerwowych, ponieważ w Kielcach nie błysnęli oni za szczególnie pojawiając się na placu gry. No właśnie, kto pokazał się na plus w tak słabym meczu? Przede wszystkim warto wyróżnić Luquinhasa, o którym było już mowa, jak i Rubena Vinagre.
Portugalczyk był nieco zaskoczony na początku spotkania intensywnością oraz agresywnością pressingu wykonywanego przez Koronę. Jednak z czasem zdołał się zaadoptować i pokazywać swoją jakość piłkarską. Widać było, że potrafi uciec obrońcy skrzydłem, jak i dokładnie wrzucić w pole karne, co dało mu asystę przy bramce Luquinhasa. Miejmy nadzieję, że z miesiąca na miesiąc będzie wyglądał coraz lepiej pod względem taktycznym, jak i wydolnościowym. Tutaj faktycznie czasami dało się odnieść wrażenie, że był momentami zagubiony.
Vinagre nie pałował, tylko podniósł głowę i podał w strefę gdzie wbiegało dwóch piłkarzy. Niby abecadło, ale warto docenić. Żeby nie było zbyt słodko, to poza asystą przeciętny występ, ale spokojnie – widać, że coś ma.
— Stasiek Lubański (@s_lubanski) July 28, 2024
Na duży plus również występ Jana Ziółkowskiego. Młody stoper Legii Warszawa pokazał, że pomimo swojego młodego wieku potrafi grać jak „rasowy senior”. Stoczył bardzo dużo pojedynków fizycznych z Dalmau, który nie był łatwym zawodnikiem do upilnowania. Jednak młodzieżowiec doskonale neutralizował jego ataki. Byłem pod wrażeniem jego dojrzałości boiskowej, gdzie nieraz było widać, że nie boi się ustawić starszych kolegów od siebie. Oczywiście musi popracować nad aspektami rozegrania piłki, ale naprawdę bardzo obiecująco pod względem przyszłości wygląda jego sytuacja w Legii Warszawa. Występem w Kielcach na pewno Ziółkowski zapewnił sobie wyjściowy skład na mecz z Piastem Gliwice.
https://twitter.com/MsPL192117/status/1817645075218022508
https://twitter.com/Daniel_Heheszky/status/1817661713086390466
***
Na minus niestety nieco bardziej doświadczeni zawodnicy tacy jak – Kapustka oraz Wszołek. Bartosz Kapustka nadal szuka swojej najlepszej dyspozycji. Pomocnik, który pełnił rolę kapitana w niedzielnym spotkaniu, popełniał bardzo proste błędy techniczne. Piłka przy przyjęciu mu odskakiwała, jak również zanotował kilka niewymuszonych strat w środkowej części boiska. Na pewno Bartek tego występu nie może zaliczyć do udanych. Z kolei Paweł Wszołek – miałem wrażenie, że wdał się w „grę” Korony Kielce. Dawał się kilka razy niepotrzebnie sprowokować, zamiast zająć się grą w piłkę. Dodatkowo zmarnował dobrą piłkę w pierwszej połowie od Marca Guala. Nieco stłumiony był prawy wahadłowy Legii Warszawa. Moim zdaniem z dużo lepszej strony pokazał się Kacper Chodyna, który o mały włos, a pokonałby Xaviera Dziekońskiego. Na minus również występ Kramera, którego chyba nie trzeba komentować, jeśli widziało się film z przestrzeloną okazją…
Oceny pomeczowe (skala ocen 1-10 – ocena wyjściowa: 5)
Zmiennicy:
Chodyna – 6
Pekhart – 5
Celhaka – 5,5
Kun, Strzałek – grali zbyt krótko

Musisz zobaczyć