Obserwuj nas

Ekstraklasa

Gdańszczanie bezradni w Poznaniu, czyli Lech – Lechia 3:1

W ramach 3. kolejki Ekstraklasy do Poznania zawitał tegoroczny beniaminek najwyższej klasy rozgrywkowej, Lechia. Choć oczywistym było, że większe szanse na zdobycie punktów podczas tego wieczoru ma Kolejorz, tak gdańscy fanatycy liczyli na coś więcej ze strony swoich piłkarzy. Podopieczni Szymona Grabowskiego natomiast po sromotnej porażce z Motorem Lublin nie wyciągnęli zbyt wielu wniosków i znów zaprezentowali się bardzo słabo. Lechici już do przerwy prowadzili trzema bramkami, a nieco lepsza postawa Biało-Zielonych w drugiej części gry wynikała bardziej z innego, spokojniejszego nastawienia gospodarzy. Honorowe trafienie w doliczonym czasie zaliczył Karl Wendt.

Wzmocnienia potrzebne „na wczoraj”

Starcie z Lechem jedynie utwierdziło w przekonaniu, że Lechiści potrzebują wzmocnień. Przede wszystkim mówimy tutaj o defensywie. W Poznaniu znów była ona dziurawa niczym szwajcarski ser. Już na początku spotkania, kiedy to padła pierwsza bramka dla Kolejorza, defensywa przyjezdnych kompletnie zawiodła. Kałahur dał się ograć Dino Hoticiowi, co pozwoliło Bośniakowi na wrzutkę w pole karne. Chindris, który – przynajmniej próbował kryć Ishaka nie zdołał powstrzymać go przed oddaniem strzału na bramkę. Na koniec nie popisał się również Sarnawski. Trzeba oddać Lechowi, że zagrał bardzo dobrą pierwszą połowę, ale to także mierna postawa gdańszczan poskutkowała, że do przerwy zdążyli stracić aż trzy gole.

Niebawem nowym stoperem Biało-Zielonych może zostać Patryk Peda. Polak ostatni rok spędził na wypożyczeniu we włoskim SPAL, a po zakończeniu ubiegłego sezonu powrócił do Palermo. Aktualnie może się udać na kolejne wypożyczenie, lecz tym razem właśnie do Lechii. Z jednej strony ruch napawający optymizmem, gdyż ani Chindris, ani Gueho nie radzą sobie w Ekstraklasie. Peda zatem w parze z Olssonem mógłby dać nadzieję na lepsze jutro. Z drugiej strony gdańszczanie znów sięgają po młodego piłkarza. Lepiej inwestować oczywiście w takich zawodników, niż w starych Słowaków, aczkolwiek brakuje w drużynie ludzi doświadczonych na poziomie Ekstraklasy. Pytanie, czy fakt ten nie będzie dla Lechii utrudnieniem w kontekście walki o utrzymanie.

W linii pomocy problemem jest, że niektórzy zawodnicy nie zdołali przenieść formy z zaplecza do elity. Jako najlepszy przykład posłuży Kapić, który przy awansie Lechii odegrał kluczową rolę. Bardzo szybko stał się liderem na murawie, a także przejął obowiązki kapitana zespołu. Pokładano w nim spore nadzieje, lecz na razie kompletnie nie przypomina on tego zawodnika, jakiego oglądaliśmy kilka miesięcy temu. Na nikim oczywiście nie można wieszać psów, bowiem za nami dopiero trzy mecze.

Niedokładność i brak pomysłu

Oczywistym jest, że przeciwko pierwszoligowym drużynom łatwiej konstruować akcje i prowadzić grę. Zwłaszcza, kiedy ma się piłkarzy w doskonałej formie. Nikt od Lechii nie oczekuje, że nagle zacznie dominować na boisku, niezależnie od rywala. Ale w pierwszej połowie meczu gdańszczanie nie mieli żadnego pomysłu na rozegranie. Byli zagubieni, niedokładni i apatyczni. Nikt nie kryje się z tym, że drużyna bardzo intensywnie przepracowała okres przedsezonowy. Na razie jednakże wydaje się, że sztab nieco przeszarżował. Piłkarze poza wyżej wspomnianymi błędami nie mieli momentami sił biegać, a Lech wzorowo to wykorzystał.

https://twitter.com/MsPL192117/status/1819806811001594277

Najciekawszą sytuacją Lechii z pierwszej części gry był strzał z dystansu Maksyma Chłania. Wszystko natomiast wyszło z przypadku i błędu, jaki popełniła defensywa gospodarzy. Alex Douglas nie dogadał się z Mrozkiem i niecelnie wybił piłkę sprzed szesnastki. Skrzydłowy rodem z Ukrainy chciał wykorzystać fakt, że poznański golkiper wyszedł dość daleko z bramki i spróbował szczęścia dalekim uderzeniem. Futbolówka natomiast przeleciała nad poprzeczką. Kilkanaście minut później kolejna szansa dla Lechitów. Adriel Ba Loua otrzymał dalekie podanie ze środka pola, przyjął piłkę, po czym dośrodkował w pole karne. Wpakować ją do siatki chciał Sousa, lecz ostatecznie nie zdołał oddać strzału. Dosłownie chwilę później następna okazja, którą zmarnował Kozubal. Młodzieżowiec uderzał z okolic dwunastego metra, ale szczęśliwie dla Biało-Zielonych – źle przymierzył.

– W przerwie meczu powiedzieliśmy sobie, że musimy z tego spotkania wyciągnąć jak najwięcej pozytywów. Żebyśmy po tym spotkaniu mogli budować się na tej drugiej połowie – stwierdził na pomeczowej konferencji szkoleniowiec gdańszczan, Szymon Grabowski.

Trener doskonale zdawał sobie sprawę, jak wygląda sytuacja i przeprowadził dwie roszady w przerwie. Fatalnie grający: Kałahur i Neugebauer opuścili plac gry, natomiast w ich miejsce wskoczyli: Conrado i Wendt. Choć ciężej było o gorszy występ, niż ten w wykonaniu zmienionych piłkarzy, tak dwie nowe twarze zanotowały dobre zawody. Wprawdzie obaj powinni dzięki temu rozpoczynać najbliższe spotkanie od pierwszej minuty.

Statystyki jedynie to potwierdzają:
– Karl Wendt w meczu z Lechem: 21 podań, z czego 19 celnych i jedno kluczowe, jeden odbiór piłki, dwa celne strzały oraz jeden gol,
– Tomasz Neugebauer w meczu z Lechem: 18 podań, z czego 12 celnych i zero kluczowych, zero odbiorów oraz zero strzałów celnych.

Rozpędzona lokomotywa zwolniła

Nie można stwierdzić, że Lechia nie zmieniła niczego w swojej grze w trakcie przerwy. Inna sprawa, że prezentowała się nieco lepiej, gdyż pomógł im w tym Lech, który zwyczajnie odpuścił. Zawodnicy Kolejorza widząc, że prowadzą z taką przewagą pozwolili rywalom na więcej. Ci mogli strzelić gola już w 51. minucie, gdy z kontrą ruszył Camilo Mena. Kolumbijczyk spokojnie uciekł Hoticiowi, a następnie minął Murawskiego, co pozwoliło mu przedostać się z futbolówką do pola karnego. Zupełnie niekryty wbiegał tam również Chłań. Gdyby kolega z zespołu wystawił mu wówczas piłkę, to wystarczyłoby jedynie dołożyć nogę, a przewaga zmalałaby do dwóch bramek. Trudno natomiast ocenić, czy co by miało wpływ na dalsze losy i wynik spotkania.

Tuż przed końcowym gwizdkiem Kalle Wendt umieścił piłkę w bramce. Można powiedzieć, że szczęśliwie, bowiem futbolówka zmieniła kierunek lotu po kontakcie z Wojciechem Mońką. Ostatecznie mecz zakończył się zasłużoną wygraną Kolejorza. Lechia jednakże przed kolejnymi spotkaniami musi znacznie przemyśleć swoją postawę.

– Jesteśmy świadomi swoich deficytów, które w 1. Lidze nie były widoczne. Musimy bardziej skupiać się na mozolnej grze w defensywie, szybszej odbudowie ustawienia, mocniejszej grze w pojedynkach jeden na jeden. Tu są widoczne największe różnice. Myślę, że jest to spowodowane brakiem doświadczenia i fizycznością rywali. Na tę chwilę mamy jeszcze dużo pola do poprawy – mówił po meczu Grabowski.

Za nami dopiero trzy kolejki, a okienko transferowe nadal jest otwarte. To są dla Lechii spore pozytywy i nadzieja, że będzie o wiele lepiej. Sezon dopiero ruszył, co pozwala gdańszczanom na spokojnie przeanalizować błędy oraz nad nimi pracować. Aktualnie w pierwszej kolejności oczekuje się zmiany nastawienia na murawie bardziej, niż lepszych wyników, chociaż te również oczywiście muszą przyjść.

Jedyne wykształcenie, jakie posiada to ukończenie szkoły podstawowej z wyróżnieniem. Nie przeszkadza mu to w realizowaniu życiowego celu, jakim jest zostanie dziennikarzem. Bywa gadatliwy, nieco rzadziej śmieszny (ale i to czasem mu się uda). Regularnie uczęszcza na słynny gdański bursztynek, po czym stara się skleić kilka sensownych zdań o meczach miejscowej Lechii.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Ekstraklasa